W oficjalnych i publicznych wystąpieniach praktycznie nie sposób spotkać pozytywnej recenzji filmu pt. Stygmaty. Próbuje się go natomiast pognębić na różne sposoby i z różnych stron (np. nazywanie go popłuczynami Egzorcysty, co jest oczywistym nonsensem i niezbyt pochlebnie świadczy o recenzencie). Większość krytyków [ 1 ], pisząc z pozycji katolickiej, chce go dezawuować poprzez wskazanie pewnych jego detali, które w mniejszym ("Niestety, w porównaniu z prawdziwą elegancją oryginalnego tekstu Ewangelii Tomasza, to, co widzimy na filmie, to niechlujne bazgroły") bądź w większym (pomylenie Nag Hammadi z Qumran) stopniu nie odpowiadają rzeczywistości, ale przecież jak zaznaczają twórcy filmu: "The events, characters and firms depicted in this motion picture are fictitions", o czym jednak krytycy nie chcą pamiętać. Chodzi bowiem o to, aby rozmyć rzecz najistotniejszą w tym filmie — jego przesłanie. A te jest bardzo ujmujące i nadzwyczaj trafne. Film Stigmata snuje niecodzienną opowieść o ewangelii (dobrej nowinie) Jezusa Nazareńczyka o Kościele katolickim oraz, oczywiście, o stygmatach. Posiada niesamowity klimat, cudowne tło muzyczne i wspaniałe ujęcia. Oglądając go w nocy czujemy gwoździe wbijane w nasze ręce i nogi, koronę raniącą nam skronie i bicz smagający nasze plecy. Niecodzienność ujęcia zagadnienia stygmatów polega na tym, iż po raz pierwszy bodaj nie otrzymuje ich osoba gorliwie religijna. W filmie stygmatami zostaje dotknięta młoda, atrakcyjna kobieta, pracująca w salonie piękności. Co więcej, jest ona ...ateistką. Pierwszym znanym stygmatykiem był św. Franciszek z Asyżu (XII w.), w dwudziestym wieku najbardziej znanymi stygmatykami byli: bł. Franciszek z Petrelcina (franciszkanin) czyli ojciec Pio oraz Theresa Neumann z Konnersreuth w Niemczech (dłonie jej krwawiły w piątki Wielkiego Postu, w zwykłe piątki roniła tylko krwawe łzy i "pociła się krwią"). Na przestrzeni tych ośmiu wieków co jakiś czas pojawiają się nowi żarliwcy religijni dotknięci tą "świętą chorobą", jak się mówi o stygmatyzmie. W sumie było ich ponad trzystu. W zdecydowanej większości - zakonnicy lub zakonnice. Zostają oni jednak dotknięci co najwyżej dwoma rodzajami stygmatów (ojciec Pio — trzema — ręce, nogi, bok). Frankie Paige, bohaterka filmu, otrzymuje aż cztery: ręce, nogi, ciernie na skroni, ślady chłosty na plecach. Zostaje ukrzyżowana, wtedy roni krwawe łzy. Jako osoba niewierząca w Boga nie potrafi zaakceptować swoich stygmatów, nie potrafi poradzić sobie z bólem rozrywającym jej wnętrze, jej serce i duszę. Chwilami obcuje z Chrystusem, jednak czasami staje się Szatanem. Nie potrafi zrozumieć dlaczego właśnie ona?! Młodej Frankie pomaga ksiądz Andrew Kiernan z watykańskiej Kongregacji Świętych Przyczyn. Jest on byłym chemikiem organikiem, który po tym jak nie odnalazł odpowiedzi na zbyt wiele pytań, wstąpił do seminarium. W Watykanie zajmuje się naukowym wyjaśnianiem cudów, ściślej: podważa ich niezwykłość. Dotąd był posłusznym i przydatnym narzędziem Watykanu, jednak sprawa panny Paige zmieniła go całkowicie. Zaczyna buntować się przeciwko swoim zwierzchnikom, strzegącym pilnie tajemnic Watykanu i Kościoła (symbolem realnym i rzeczywistym są zaryglowane dla świata nauki drzwi watykańskich archiwów), strzegącym jego interesów doczesnych. Nie potrafi podważyć stygmatów Frankie. Staje oko w oko z Szatanem, nie potrafi wyjaśnić mu sensu swojego celibatu. Zaczyna wątpić w swój Kościół. Szatan obnaża tę obłudę. Mówi: " Jesteś zbyt dumny ze swojej świętej abstynencji! Jakby dotyk kobiety mógł Cię zabić! Kobiety są zbyt skomplikowane… Więc to dlatego zostałeś księdzem (...) Jesteś zbyt dumny ze swojego Kościoła! Z dziewic… Jak się ma Twoja wiara w dzisiejszych czasach, Ojcze?!".
Andrew dochodzi w końcu prawdy, udaje mu się rozsupłać istotę Kościoła Jezusowego i tajemnicę stygmatów Frankie. Otóż po sensacyjnych odkryciach archeologicznych XX wieku, z Qumran i Nag Hammadi, Watykan powołał Komisję ds. Ewangelii, w której pracowano nad tłumaczeniem nowoodkrytej ewangelii. Zajmowało się tym trzech lingwistów watykańskich: ojciec Alameida, Delmonico oraz Petrocelli. Po przedstawieniu raportu ze wstępnych prac, Watykan natychmiast rozkazał zaprzestanie dalszego tłumaczenia tekstu i rozwiązał Komisję. Ojciec Alameida jednak nie zgodził się z decyzją zwierzchników i uciekł wraz z zachowanym tekstem ewangelii do Brazylii. Był stygmatykiem. Prace nad dalszym tłumaczeniem tekstu aramejskiego przerwała mu śmierć. Jako posłaniec nie mógł jednak przerwać dalszych prac, które dziełem (banalnego) przypadku kontynuował jako ...Frankie Paige. Władze Kościoła odkrywają powiązanie stygmatyczki i niewygodnej ewangelii. Sprawa zostaje odebrana księdzu Kiernanowi. W czasie egzorcyzmowania Frankie, Alameida ukazuje się kardynałowi Housemanowi. Dalsze egzorcyzmy kontynuuje ...dusząc Frankie, zamiast zaklęć do złych duchów, wypowiada słowa: "Nie zniszczysz mojego kościoła". W ostatniej chwili wbiega Andrew, który przerywa kardynałowi. Alameida przekazuje dalsze posłannictwo Kiernanowi, który odnajduje ewangelię przetłumaczoną przez Alameidę. Jej pierwsze słowa brzmią: "Królestwo Boga jest wewnątrz Ciebie. I wokół Ciebie. Nie pałace zrobione z drewna i kamienia. Podziel kawałek drewna i ja tam będę. Podnieś kamień i znajdziesz mnie" Słowa te stanowią meritum treści przesłania filmu. Co więcej, korespondują one z ewangeliami kanonicznymi, gdzie możemy przeczytać:"Powiadam wam, jeśliby dwaj z was za ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od ojca mojego, który jest w niebie. Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mateusz 18,19n); "Rzekła mu niewiasta: Panie widzę, żeś prorok. Ojcowie nasi na tej górze oddawali Bogu cześć; wy zaś mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy Bogu cześć oddawać. Rzekł jej Jezus: Niewiasto, wierz mi, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie oddawali czci Ojcu (...) nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali. Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie" (Jan 4,19n); "Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych" (Dzieje Apostolskie 17:24) i in. To co Ewangelia Tomasza powiedziała najładniej i najprościej, wyrażają więc również i ewangelie kanoniczne: Jezus nie zamierzał instytucjonalizować swej drogi życiowej. Jako ciekawostkę należy dodać, że to piękne motto nie zostało odkryte dopiero w Nag Hammadi, lecz kilkadziesiąt lat wcześniej, w Oxyrhynchos (Egipt), w roku 1905 (zob. Papirus Oxyrhynchos, 654,15 oraz 1,25; w: Apokryfy Nowego Testamentu t.1 red. M. Starowiejski; TN KUL Lublin 1986), czyli słowa te nie muszą być koniecznie wiązane z formą kodeksu, co miało stanowić kolejne 'zafałszowanie' twórców filmu. Film Stygmata jest negacją boskości Kościoła katolickiego. Podkreśla jego charakter, który jest niezgodny z ideą Chrystusa ewangelicznego. Ukazany jest bezwzględny i centralistyczny charakter tegoż Kościoła, ukrywającego fakty, które godzą w jego interesy. Jest ukazaniem Kościoła posuwającego się aż do morderstwa, Kościoła obłudnego i fałszywego, Kościoła nie wierzącego w żadne opowieści biblijne, dla którego jedynym autorytetem jest tradycja. Film ten kwestionuje również ideę kanonu Nowego Testamentu, który interpretuje się w sposób dosłowny. Według religii katolickiej odkrywanie nowych tekstów ewangelicznych nie ma najmniejszego sensu religijno-poznawczego, gdyż katolicy mają obowiązek opierać swą wiarę na rzeczywistości ustaleń gremiów decyzyjnych Kościoła, nie zaś na rzeczywistości naukowo-historycznej. Tak więc nawet jeśli kiedyś odkrylibyśmy rękopis pochodzący niewątpliwie z pierwszej połowy I w. z podpisem Jezus „Chrystus" z Nazaretu, wówczas nie moglibyśmy zrewidować na jego podstawie wiary katolickiej, bowiem Kościół ogłosił, że jego objawienie ma charakter zupełny i nie może być uzupełniane czy też zmieniane. W końcu film ten jest również ukazaniem prawdy o stygmatykach. Otrzymują oni swoje stygmaty pod wpływem silnych uczuć religijny graniczących z ekstatycznymi uniesieniami. Otrzymują rany nie tam, gdzie mógł je mieć w rzeczywistości Jezus, lecz tam, gdzie je widzą na rzeźbach i obrazach. Stygmaty Frankie nie są autosugestią religijną, gdyż ona nie wierzyła w Boga. Dzięki temu mogła je mieć tam gdzie być powinny, czyli na nadgarstkach, a nie na dłoniach. W czasach rzymskich krzyżowano ludzi wbijając im gwoździe właśnie w nadgarstki, gdyż gwóźdź wbity w dłoń nie utrzymałby ciężaru ciała. Niestety o tym nie wspomina pan Alicki (krytyk), który wpadł jednak na pomysł, że proces stygmatyzacji ukazany w filmie nie przypomina "działania Bożego Ducha", lecz "opętanie" przez złe demony. Sądzę jednak, że większość momentów stygmatyzacji katolickich stygmatyków, musiało w istocie przypominać "opętanie". Sugeruję zapoznanie się np. z jakąś książką o ojcu Pio. Czym są stygmaty? Czy są przekazem Boga biblijnego, a może Jezusa? Warto przypomnieć, że Jezus wcale nie pragnął zbawiać świata swoim męczeństwem, on chciał tylko głosić miłość i nauczać o niej. Modlił się do Boga przed śmiercią: "Ojcze mój, jeźli można, niech mię ten kielich minie" (Mt 26,39); widząc, że zbliża się kres jego nauczania, że zagrożone jest jego życie mówił do uczniów: "Smętna jest dusza moja" (Mt 26,38). Jego męka nie była niczym wzniosłym lecz poniżającym. Uczniowie oraz apostołowie go opuścili, matka nie rozumiała, został sam, nikt z bliskich nie pogrzebał nawet jego ciała. Na krzyżu wołał przeraźliwie: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" (Mk 15, 34). Dziś jego rany są przedmiotem kultu, zaś jego śmierć jest główną treścią religii. On zapewne życzyłby sobie, aby zapamiętano go jako tego, który głosił miłość, nie zaś aby kojarzono go z krwią i upokarzającą śmiercią. Dialogi z filmu: Rozmowa w Watykanie między Andrew Kiernanem i ojcem Delmonico: Andrew: Więc nad czym
pracujesz? Rozmowa między Giannim Petrocellim i Andrew Kiernanem — Może to największy
relikt chrześcijaństwa jaki kiedykolwiek znaleziono. *** Odnośniki: Przypisy: [ 1 ] Tekst ten jest po części odpowiedzią na krytyczną recenzję Wiesława Alickiego, zamieszczoną w serwisie Stopklatka, który swą krytykę skupia na motywach lingistyczno-archeologicznych. Autor zarzucając twórcom filmu nieznajomość języka aramejskiego, tudzież koptyjskiego, sam najwyraźniej ma kłopot z językami współczesnymi, takimi jak angielszczyzna. Fragment: "The events, characters and firms depicted in this motion picture are fictitious. Any similarity to actual persons, living or dead, or to actual firms is purely coincidental"? ma według szanownego krytykanta znaczyć ni mniej ni więcej tylko: "Wydarzenia, charaktery i firmy występujące w tym filmie są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób żyjących lub zmarłych albo do istniejących firm jest czysto przypadkowe." Krytyka pana Alickiego ma silny podtekst ideologiczny, o czym świadczy m.in. fragment: "Jest możliwe, że wśród wypowiedzi, uchodzących za wypowiedzi samego Chrystusa, zamieszczonych w Ewangelii Tomasza, niektóre rzeczywiście są autentyczne. Ale nauka wypracowała już dawno kryteria, dzięki którym można je odróżnić: w tym przypadku wystarczy zestawić z Ewangeliami kanonicznymi. (...) Niestety (dla realizatorów filmu), cytowanych wypowiedzi, zawierające treści przeciwne instytucji Kościoła, nie można uznać za autentyczne, również z tego względu, że są niespójne z innymi niewątpliwymi wypowiedziami Chrystusa." Gdzie indziej wyrzuca autor realizatorom, że uwypuklając jeden z fragmentów Ewangelii Tomasza (antyinstytucjonalny charakter posłania Jezusa) "przemilczają" inne, mniej pochlebnie świadczące o Ewangelii Tomasza (niekorzystny wizerunek kobiet), ale przecież jest to praktyka powszechna w Kościołach chrześcijańskich - wykorzystuje się te przesłania-nauki ewangeliczne, które najładniej obrazują dogmaty, pomijając "trudniejsze" ustępy. No bo czy ktoś widział aby w jakimś kościele kapłan odwoływał się do kanonicznych słów Jezusa: "A szły z Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem" (Łukasza 14,25-26, BT); nie mówiąc już o jeszcze bardziej "skomplikowanych teologicznie" fragmentach, jak np.: "Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. (Łukasza 12, 49-53, BT) | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1552) (Ostatnia zmiana: 29-12-2002) |