"Z
tej strony t³umy litewskiej m³odzie¿y, W kolpakach rysich, w nied¼wiedziej odzie¿y, Z ³ukiem na plecach, z d³oni± pe³n± grotów,
Snuj± siê, ¶ledz±c niemieckich obrotów.
Po
drugiej stronie, w szyszaku i zbroi,
Niemiec
na koniu nieruchomy stoi;
Oczy
utkwiwszy w nieprzyjació³ szaniec,
Nabija
strzelbê i liczy ró¿aniec."
Karol,
krajanie ty mój, podobny¶ do drzewa
Kim¿e¶
ty by³ naprawdê ja w³a¶nie wy¶piewam
Jedz±c
jab³ecznik. Owoce twej misji znane:
T³umy
rodaków stoj± przy zniczu sp³akane,
Inni w amoku planty szpalerem obchodz±, I po ¶ladach stóp twych têsknie oczyma wodz±.
Teraz
gdy¶ odszed³, nie masz ju¿ Polaka wielkiego
Duchem i czczonego w ¶wiecie. Czekaæ kolejnego
Pró¿no
przez najbli¿sze lata. Smutno na duszy,
Bo¶
zostawi³ co¶ kocha³, a w woja¿ wyruszy³,
By zda³a od miejsc ci bliskich walczyæ za Sprawê,
Co
niebawem Konrada przyniesie ci s³awê.
Panno z groty, ty co ¶wietlne w Lourdes wodzisz
wê¿e
Na
lektyce wynios³a — kiedy wzrok wytê¿ê
po¶ród
pó³mroku krzy¿ widzê skromny,
opuszczony -
Po
niemiecku — Polak — w domu twym
pozdrowiony,
Ja
ciebie pytam Mario có¿e¶ ty za pani,
¿e
za tob± — m³odzi i starzy — jak
pijani
Id±,
rêce w cesarskim salucie unosz±c,
Ciebie
zamiast Boga o uzdrowienie prosz±?
Wiem,
ty¶ matk± nieszczê¶liwych, osieroconych.
Do
ciebie on siê zwraca³, pociecho zdradzonych,
Wydanych
wrogom ofiar — tych semper fidelis,
Polaków — ³upu bezbo¿nych — Regina Caelis!
Jak
to by³o, Karolu, synu oficera
Polskiego
wojska, gdy faszysta naciera³
Niszcz±c
kraj odzyskany wielk± krwi danin±?
Co¶
czu³, gdy Pius dwunasty, ze stalow± min±
Namawia³
twych rodaków by przyj±æ z pokor±
oprawcê
cywilów, co twoim profesorom -
przysz³o¶ci
twego ludu — zgotowa³ ob³awê,
by
potem wszystkim równo sprawiaæ ³a¼nie krwawe?
Ty
polski patriota znasz swoj± historiê,
wiesz
kiedy kraj odnosi³ chlubne swe wiktorie:
Od
Unii Lubelskiej … to czas wieku z³otego,
swobód,
tolerancji i pokoju wzglêdnego.
To¿
to patron twej szko³y — Marcin Wadowita -
Socyna
zbawi³, choæ ju¿ katol kamieñ chwyta³,
gdy,
za Wazów, fanatyzm Jezuici lali w serca m³odzie¿y na kontrreformacji fali -
mirem
swym i habitem oraz w³adz± kurii,
ratuj±c
innowierców z katolickiej furii.
Wiesz
przecie¿, bo¶ mi³o¶nik ojczystego s³owa,
co
arianom winna jest literacka mowa.
Braci
tych od³±czonych, ojców O¶wiecenia,
Katolicka
twa Polska bez oka zmru¿enia
na
banicjê skaza³a, bo nie tego Szweda
Poparli
którego trzeba. Sobieski mo¿e
Zb³±dziæ — Gustawa uznaæ. Inny? broñ ciê Bo¿e!
Patriotyzmem
zw± tu ho³d tym kosmopolitom,
Co
cnotê oddaæ pragn± w³a¶nie Jezuitom. A ¿e szansa na Kremlu przesz³a ko³o nosa,
¿e
wci±¿ przez Uniê Brzesk± z Rusinami kosa,
¿e
skutkiem Prawos³awia dyskryminowania
By³o
wsparcie ch³opów dla Kozaków powstania,
Co
tam! Liczy siê to, ¿e w¶ród wewnêtrznych wzburzeñ
To
my papi¶ci „wiary" byli¶my przedmurzem!
Ty,
co¶ ju¿ maturê napisa³ znakomicie,
Za
humoru poczucie s³awion ca³e ¿ycie,
który,
co wszyscy kiedy¶ opowiemy wnukom,
nawet
s³u¿by specjalne zrobi³e¶ w bambuko,
co
tak na ciê liczy³y gdy¶ szed³ w kardyna³y! A ty¶ razem z Reaganem po³o¿y³ blok ca³y!
Ty,
który¶ wcieleniem nowym by³ tatarzyna,
Co
choæ z³apany to sam za ³eb oprawcê trzyma...
Ty,
który¶ mistyka od Krzy¿a czytywa³,
Który¶
wiary przeró¿ne warto¶ci± zrównywa³,
Ty
za m±dry jeste¶ i te¿ nazbyt uczciwy,
By¶
wielko¶ci móg³ pragn±æ dla Sprzedajnej Dziwy!
Tych
samych barw jak ty kibicem zawsze by³em I wiem co twemu sercu musia³o byæ mi³ym:
Wspieraæ
s³abszego. Czy to nie ty przeciera³e¶
szlak
trzeciemu ¶wiatu? Monopol wiêc z³ama³e¶
Bogatej
Europy na rz±d dusz, w rozjazdach
na
cztery wiatry dobr± nowinê — ty gazda Z kraju ubogiego, igraszki mo¿nych tego ¶wiata -
g³osi³e¶,
by Niemiec Hindusa mia³ za brata.
Koran
ca³uj±c, starszych braci w synagogach
Odwiedzaj±c
przypomnia³e¶, ¿e¶my od Boga
Jednego,
przez co teraz w dalekim Egipcie
Wspominaj±
Ciebie, gdy ty le¿ysz w krypcie.
G³osi³e¶
Karol prawdy te wprost i obficie:
pokój,
godno¶æ, wolno¶æ, i jak ¶wiête jest ¿ycie.
Twe
motto „nie lêkajcie siê" — "prawda wyzwoli"
Dociera
na szczê¶cie te¿ i do nas powoli.
Wszetecznicê
oczom naszym ju¿ pokaza³e¶,
Sam
tajniki alkowy na pi¶mie nam da³e¶:
Zleci³e¶
nam siê modliæ za braæ elektorów,
Która
ma do¶æ lekkie podej¶cie do
wyborów
Skoro
zgodno¶æ liczby kartek stwierdzaæ potrzeba -
Taki
wybór doprawdy nie pochodzi z nieba.
Zakonserwowa³e¶
ty prawdê o ko¶ciele:
Da³e¶
nam siê napatrzyæ na przekrêtów wiele,
Nie
reagowa³e¶, a mo¿e siê nie da³o -
bo
ryzyko du¿e a ¶rodków wci±¿ za ma³o -
na
pedofilii, zdrady i z³odziejstwa zmorê,
Wiêc
mamy pe³en obraz i to w sam± porê.
Wiemy
kto zacz, ¶wiadomi o co gra siê toczy,
Wiêc
niech nikt nam wiêcej ju¿ nie mydli oczu.
Ale,
jak przysta³o na umys³ nieprzeciêtny,
Pokaza³e¶
nie tylko jaki ko¶ció³ „¶wiêty" -
sprostaæ
on niezdolny my¶li postêpowi,
Wbrew
ewangelii, gwa³t zadaje rozs±dkowi:
strach,
czy¶ciec, zabobon, a ³aski w sanktuariach,
zrozumieæ
tê logikê mo¿e tylko wariat.
Dziêki,
¿e¶ ¶wiêtej prawdy o tym dusz wiêzieniu
Nie
kry³ — ¿e¶ na koniec pozostawi³ w cieniu
Swej
postaci i prawd oczywistych dogmaty,
Którymi
nikt siê nie przejmuje, ¿e na raty -
Ale
zawsze — padnie to truch³o — ta zmora, Z któr±¶ sw± sztuk± tak skutecznie siê upora³,
Nasz
wdziêcznie wspominany w mym polskim narodzie
Bo¿y
s³ugo, nowy Konradzie Wallenrodzie.
|