Zygmunt Freud (1856-1939)
swoje
dzieło tworzył blisko 50 lat i jeszcze za życia widział jak staje się ono
historią. Hołd składały mu takie autorytety jak Tomasz Mann czy Albert Einstein.
Jego książki faszyści palili na stosach. Dzisiaj wzbudza tylko uśmiech
niezrozumienia. „Freud ukazał nam, jak dusza może stać się świadoma samej siebie." [ 1 ] Przeciętny odbiorca ma raczej mglisty obraz tego niedocenionego człowieka. Świat kojarzy Freuda głównie z teorią zwierzęcej seksualności tkwiącej w nas ludziach i determinującej nasze postępowanie. Niewielu kojarzy go z psychoanalizą a już zupełnie nieliczni z czymś, co zwie się psychopatologią codzienności. Freud, który całe swoje życie poświęcił pracy, a wspomnieć warto, że życie miał naznaczone ubóstwem, odtrąceniem i cierpieniem. Dużą winę za ów stan ponosi sam Freud. Bezkompromisowe dążenie do prawdy zaowocować może tylko społecznym ostracyzmem. Pierwszy cios zadał stwierdzając, że to co kształtuje człowieka w jego dorosłym życiu, to jego seksualizm, a dokładniej seksualizm ukształtowany w dzieciństwie. Myśl była nie tyle przełomowa, co skandaliczna, wypowiedziana została bowiem u schyłku XIX wieku. Kolejny skandal przyniosła mu głośna rozprawa pt. Kultura jako źródło cierpień, w której jasno i wyraźnie określił swoją niechęć do polityki. W swoich analizach nie oszczędził nawet duchowieństwa. Jego Totem i tabu oraz Mojżesz i monoteizm odbija się nieznośną czkawką w pewnych kręgach. Właśnie owe trzy przełomowe prace zaważyły w sposób kategoryczny na tym, w jaki sposób był odbierany jeszcze za swojego życia, dotknął bowiem dwóch niebezpiecznych obszarów: polityki i Kościoła. Nie tyle nawet dotknął, co bezkompromisowo się z nimi rozprawił. Nie ma chyba nic gorszego niż sprzeciwić się systemowi dzierżącemu władzę. Czy można by podejrzewać, że sam Freud nie przewidział skutków? Czy gdyby wiedział, że zostanie skazany na społeczne potępienie, zawróciłby by z drogi? Myślę, że nie. Należał bowiem do tej kategorii ludzi, którym nie brak odwagi. Świadczyć o tym może fakt, że pomimo swojej długoletniej choroby (nowotwór) dla zachowania jasności umysłu, odmawiał przyjmowania środków uśmierzających ból. „Freud często mówił o duszy — o jej naturze i strukturze, rozwoju, właściwościach, o tym, w jaki sposób się przejawia we wszystkim co czynimy, o czym marzymy i śnimy." [ 2 ] Freud jest twórcą psychoanalizy, wokół której kłębią się obłoki niezrozumienia. Wyraz psyche pochodzi z greki i oznacza duszę, słowo analiza znaczy poddawanie czegoś naukowemu badaniu. Jak nie trudno zauważyć są to słowa o nader przeciwnym znaczeniu. Duszy bowiem naukowemu badaniu poddać nie można i Freud o tym wiedział. Dlatego też tworząc psychoanalizę pragnął pokazać nam jedynie „jak dusza może stać się świadoma samej siebie." Tym bardziej, że w języku niemieckim, a w tym właśnie języku pisał, nie bez kozery akcent położony został na pierwszy człon wyrazu, czyli słowo psyche — dusza. W każdym innym języku, również w polskim, błędnie akcentuje się głównie słowo analiza, nadając tym samym odmienny sens owemu terminowi. Współcześnie jedynie Kościół uzurpuje sobie prawo do pracy nad duszą, Freud uważał iż tę pracę może przeprowadzić również psycholog. „Jeżeli miłość płciowa ma być doświadczeniem prawdziwie erotycznym, musi ja przenikać piękno (co symbolizuje Eros) i tęsknota duchowa (co symbolizuje Psyche)." [ 3 ]
Freuda fascynowała mitologia grecka, dlatego wszystko, co pisał przepojone
zostało jej treściami. Wiadomo też, że jego hobby stanowiło kolekcjonowanie
greckich, rzymskich i egipskich posążków. Nie była to bynajmniej jego prywatna
fanaberia. W ówczesnych Niemczech łacina, greka oraz historia mitologii greckiej
należała do przedmiotów obowiązkowych. Tak więc, aby w pełni zrozumieć freudowski
przekaz należałoby wpierw sięgnąć po np. Parandowskiego. Wszystkie wysiłki Freuda zmierzały do tego, aby pomóc nam zrozumieć samych siebie, a przez to pozbyć się cierpienia. Nie trudno dopatrzeć się w tym wielu z Myśli Wschodu, co jak mi się wydaje, ma niebagatelny wpływ na obraz samego Freuda jaki mu „zmalowała" współczesność. Podobne naleciałości w myśleniu przejawiała większość myślicieli. Sam Einstein zwykł mawiać, że buddyzm jest jedyną wiarygodną koncepcją religijną jaką zna. „Poznaj samego siebie"
Tak brzmiał napis w świątyni Apollina w Delfach. Jednak poznanie samego siebie
budzi raczej skrajny lęk niż ciekawość, gdyż wymierzone jest przeciw naszemu,
tak zresztą ukochanemu, narcystycznemu wizerunkowi. Wewnętrzne przemiany bywają
trudne i bolesne. Do takich praktyk zdolni byli chyba tylko barbarzyńcy. Nas,
ludzi cywilizowanych utwierdza się w przekonaniu, że psychoanaliza to metoda
analizowania określonych aspektów zachowania innych ludzi, nic tak bowiem nie
karmi „ego" jak porządna krytyka skierowana wobec innych. Przypisy: [ 1 ] A.
de Mello Niczego się nie wyrzekaj [ 2 ] Tamże [ 3 ] Zygmunt Freud Wstęp do psychoanalizy | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,816) (Ostatnia zmiana: 16-11-2012) |