Czyli zamiast bazgrolić bez sensu na parkanie...
Motto: "Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia,
trzymają język za zębami". Oscar Wilde Nie jestem pewien czy temat nie był już poruszany na tym portalu. Znalazłem w jednej z gazet (bodajże „Wyborcza") bardzo ciekawy tekst dotyczący Internetu. Nosi on tytuł: „Wyśmiej trolla na śmierć", a napisał go p. Robert Siewiorek. Artykuł jest obszerny, zacytuję więc z niego najciekawsze moim zdaniem fragmenty, starając się nie zatracić jego wymowy (wytłuszczenia są moje). Początek owego tekstu nawiązuje do filmu „Pokłosie" Władysława Pasikowskiego i wypowiedzi Macieja Stuhra, broniącego swoich umiarkowanych poglądów. Dalej Autor pisze:
"Troll jest mistrzem fałszowania tożsamości. Sprawia, że inni wierzą, że jest kimś, kim w rzeczywistości nie jest — piszą Scott A. Golder i Judith Donath /../ — Troll próbuje wchodzić do danej społeczności internetowej jako jej wartościowy członek, a wszedłszy, zaczyna niepostrzeżenie prowokować innych członków, tworząc wpisy z pozoru wyglądające na próbę zaaranżowania poważnej konwersacji, ale w rzeczywistości obliczone na marnowanie czasu grupy poprzez wywołanie jałowej kłótni". Sprawny troll jest niebezpieczny dlatego, że jego prawdziwe intencje stają się jasne dopiero wtedy, gdy jest już za późno. Różnica między kłótnią a wysyłaniem wściekłych obelg, ma według rzeczników tradycji, odpowiadać różnicy między klasycznym trollem a haterem — nienawistnikiem w postaci czystej. Temu drugiemu chodzi głównie o to, by upokorzyć, zastraszyć, obrażać, zadawać ból i wpędzać w poczucie bezsilności. To: flamerzy, grieferzy i ranterzy. /../ Flamerzy to koczownicy zła, ponieważ zwykle nie są członkami żadnej sieciowej społeczności, wędrują od jednej do drugiej, szukając nowych ofiar. Troll to snajper szukający pojedynczych, najsłabszych przeciwników. Flamer to bombiarz, który w jednej chwili chce dopaść i zranić jak najwięcej cywilów — ostrzegają Golder i Donath. Jednak najgorszy jest griefer — ten, który wpędza w rozpacz. To pojęcie wywodzące się z gier komputerowych, gdzie grieferem jest gracz zaginający parol na jednego i tego samego przeciwnika, eliminujący go z rywalizacji za każdym razem, kiedy pechowiec zechce zagrać. Griefing, czyli trapienie, to powtarzające się dręczenie konkretnego człowieka w sieci, np. przez nękanie go groźbami czy wyzwiskami /../. Ranterzy z kolei traktują siebie bardzo serio i to, co inne trolle robią dla zabawy, oni czynią w poczuciu misji. Dlatego przez pozostałych trolli są nazywani dziwakami czy świrami. Zachowując się jak sieciowy celebryta, snob ranter nie weźmie udziału w dyskusji, której sam nie wznieci. Ale kiedy już taką stworzy, bryluje, poucza i przedstawia swój punkt widzenia jak objawienie, często używając słów takich jak „prawda", „kłamstwo", „zło", „zdrada" itp. Dlatego pełno go na stronach politycznych i w miejscach, w których — jak wierzy - decydują się losy narodów, wartości i innych spraw ostatecznych. Ranterzy ze swoim misjonarstwem to wyjątki w trollowym świecie. Główną ideą porządkującą amorficzny świat trolli jest bowiem "lulz"- stan podobny do tego, co w młodzieżowym slangu określa się jako "LOL" (od ang. laugh out loud, czyli uśmiać się). „Lulz" oznacza ubaw, zadowolenie — tyle, że nie przyjazne, pozbawione agresji jak „LOL", ale takie, które czerpiesz z odbierania spokoju drugiemu człowiekowi. "Lulz to obserwowanie jak ktoś, siedząc przy komputerze 2 tys. mil od ciebie traci rozum, podczas gdy ty się śmiejesz i czatujesz z przyjaciółmi" — mówi ekstroll zacytowany w tekście „Trolle wśród nas" /../. Za sprawą trolli, haterów, grieferów, flamerów, ranterówi innych nienawistników w Internecie, który jeszcze niedawno był przystanią przyjaznego dyskursu, plantacje nienawiści rozrosły się po horyzont. To, co niegdyś było samotną, ironiczną prowokacją, przerodziło się w nagonkę, publiczne znęcanie się nad ludźmi. Trolle z czasów pionierskich się zdeprawowały, bo kameralny świat znajomych i wtajemniczonych napuchł do rozmiarów społecznościowego kosmosu z miliardami rezydentów. Skoro pielęgnowanie facebookowych profili zabiera dziś więcej czasu niż rozmowy z bliskimi, skoro sieciowe awatary stają się naszymi alternatywnymi osobowościami — Internet przestał być forum dyskusyjnym, a stał się przestrzenią, która nas definiuje" /../. "Kontrolę nad Internetem przejęła anonimowa mniejszość mająca poczucie bezkarności i wyższości /../ Komercjalizując kulturę, niszcząc społeczeństwo i naruszając nasza prywatność, Internet ośmielił i podjudził niedoinformowanych dyletantów do wpychania się w publiczny dyskurs prowadzony dotychczas tylko przez myślących profesjonalistów. Tę ekspansywną rzeszę niedouków Siegel nazywa "elektroniczną gawiedzią". To właśnie ona najchętniej, a zwykle też najgłupiej i najbardziej agresywnie, wypowiada się na blogach i forach. To ona rzuca się łapczywie na wszystko co popularne — bez względu na jakość — i rozprzestrzenia to za pomocą sieci po całej kulturze. W rezultacie zawłaszczona przez gawiedź kultura nie jest już w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być człowiekiem. Rozbestwioną internetową ciżbę napędza i motywuje „uniwersalne zniecierpliwienie autorytetami, jakimkolwiek rodzajem zwierzchnictwa wynikającego z doskonałości i znawstwa". Ten „nowy, brutalny egalitaryzm" pozwala w imieniu demokracji na wyrzucanie poza publiczny dyskurs, eliminowanie najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych ludzi. Internet jest wylęgarnią miernoty wrogiej kulturze i demokracji, ponieważ ignoruje parę kardynalnych prawd:
Opinia może mieć znaczenie tylko wówczas, jeśli wypowiada ją realnie istniejący człowiek, a nie troll czy pies. — Pamiętaj, że haterzy będą nienawidzić, trolle będą trollować, więc jedyne co można z nimi zrobić, to ich wszystkich zagłodzić — radzi Craig Newmark, założyciel internetowego serwisu Craigslist. Według niego najważniejsze jest to, by nie dać się wciągnąć trollom w "pułapkę oburzenia" — czyli „komunikat zawierający fałszywą informację spreparowana po to, by wywołać oburzenie, które sprzyja celom tego, kto zastawił pułapkę". "Jak zagłodzić trolla? Nie można odpowiadać na jego zachęty czy prowokacje, bo to go tylko ośmiela. Troll karmi się twoim bezsilnym gniewem, a każda twoja riposta dostarcza mu paliwa. Jeśli już nie potrafiłeś się powstrzymać i przeczytałeś co napisał, nie daj tego po sobie poznać. I wiedz, że niektóre trolle, to w rzeczywistości jedna i ta sama osoba. Albo grupa osób używających wielu tożsamości. Ale najlepiej… zabij go śmiechem. Tak jak swojego trolla zabiła Isabel Fay w piosence „Thank You, Hater":
"Nazywają cię nienawistnikiem, ale po prostu ci zazdroszczą. Koniec artykułu. Czytając powyższy tekst odniosłem wrażenie, że i Racjonalistę nie ominął ten problem, choć może nie w aż tak drastycznym stopniu jak odczuli go inni. Cóż mogę dodać od siebie? Przede wszystkim chciałem poruszyć ten ważny moim zdaniem temat, dlatego nie będę się wysilał na jakąś skomplikowaną psychoanalizę tych „wyjątkowych" użytkowników Internetu. Zakończę go dwoma opowiastkami o Buddzie, który — poprzez przestrzeń i czas — udzielił mimowolnie dobrej rady, jak zachowywać się w takich sytuacjach:
„Jedyny rodzaj godności, który jest prawdziwy, to ten, którego nie zdoła pomniejszyć brak szacunku innych. Nie pomniejszysz majestatu wodospadu Niagara, plując na niego". Jak to kiedyś zgrabnie ujął nasz prymas: „Kundelki ujadają, a karawana idzie dalej", czy jakoś tak. „Pewnego razu zagroził Buddzie śmiercią bandyta zwany Angulimal. "Bądź zatem łaskaw spełnić moje ostatnie życzenie", powiedział Budda. „Odetnij gałąź z tego drzewa". Jedno cięcie mieczem i było zrobione! „Co teraz?" zapytał bandyta. „Przyłóż ją z powrotem", powiedział Budda. Bandyta roześmiał się: „Musisz być szalony, jeśli uważasz, że ktokolwiek może to zrobić". "Wprost przeciwnie! To ty jesteś szalony jeśli sądzisz, że jesteś potężny, bo możesz ranić i niszczyć. To jest zadanie dla dzieci. Wielcy wiedzą jak tworzyć i leczyć". „Taran oblężniczy może zburzyć mur, nie może jednak naprawić wyłomu". (Modlitwa żaby, Anthony de Mello). | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,8591) (Ostatnia zmiana: 22-12-2012) |