Uwaga! Uprzejmie proszę, aby przykościelni dewoci, obłudni świętoszkowie i hipokryci w czarnych kieckach przerwali w tym miejscu czytanie tego tekstu. Nie dla was pisałem. Jeżeli już jednak ktoś z was będzie brnąć dalej, to miejcie później sami do siebie pretensje, że pokalaliście swoje wrażliwe duszyczki. Ludzie, z którymi się spotykam zarzucają mi, że jestem bardzo niesprawiedliwy w swych sądach. Uczepiłem się ponoć Kościoła jak rzep psiego ogona i nic tylko ubliżam. Wydaje mi się, że skoro żyjemy w kraju demokratycznym, a nie w dżungli afrykańskiej, to każdy ma prawo do głoszenia swoich poglądów. Sam jestem człowiekiem otwartym na dialog i dlatego postanowiłem podzielić się z innymi spostrzeżeniami zawartymi w liście, który niedawno otrzymałem. Nie zgadzam się z autorem, ale gwoli prawdy, niech i druga strona przedstawi swoje argumenty. List publikuję za wiedzą i zgodą autora. * Żyli my w ty Bełczączce w straśnym zacofaniu. Niczegośmy nie rozumieli, co to sie na świecie porobiło. Można tyż powiedzieć, żeśmy byli dotąd wielkie ciemniaki. Wszystko sie odmieniło, jak przybył do naszy Bełczączki ksiondz ukochany ojciec — prezes. Chłop to wielce poczciwy, patriota, a co najważniejsze katolik nabożny jak ta jasna cholera. Utrudziło sie nam biedaczysko. Najpirw gazetę nam założył, co sie „Głos Bełczączki" nazywa, potem Towarzystwo Myśli Prawdziwej, w skrócie TeMPak. Obiecał tyż ojciec — prezes, że radio w Bełczączce powstanie, a kiedyś i telewizja kolorowa.
Po świecie ojciec — prezes jeździ, jak może o grosik zabiega, a wszystko na chwałę ojczyzny, Boga i Matki Jego Najświentszej. A przecie nasz
ojciec — prezes to tyż człowiek i w pojedynkę świata nie zbawi. Musi jeść,
pić, no i bądźmy szczere, jak każdy z nas załatwiać potrzeby fyzjologiczne.
Tak, tak ojciec — prezes to tyż człowiek, choć niewątpliwie świenty. Podobirała wienc se dobrota różnych mężów czcigodnych, aby choć troszki dopomogli w dziele. Wszystko to chłopy na schwał, Polaki dobre i katoliki jak sie patrzy. Som tam ludzie uczone. Każden z nich dostał swoje poletko, które uprawia na chwałę Boga i ojczyzny. Ojciec — prezes zawsze nam powtarza: TRZEBA SIAĆ! Oj, co to sie porobiło, a już najwiencej różne dranie zawzieny sie na rodzinę. A przecie wiadomo, że rodzina to podstawa narodu. Zniszczom rodzinę, kraj sie rozpadnie, a potem już nad całem światem bedo rzondzić te homeseksualisty. Już chcom podobnież matkom dzieciaki odbierać, adoptować — mówiom, i od maleńkości zaprawiać do różnych zbereźności.
Weźmy se wszystkie do serca, co gadał nam jeden gruby biskup, bo niedługo
może być za późno: Całe zło świata tego z granic poroztwierania. Zapisały nas jakieś śpiegi do ty Unii Europejskij. Jeżdżom tera poczciwe Polaki do różnych zagranicznych krajów, ale i do nas zjeżdżajom z całego świata różne wykolejeńce. Mówiom, że chłop baby bić nie może, bo to sie nie zgadza z jakomś tam konwencyjom, co to jom Polska podpisała. Ja tam niczego nie podpisałem i żaden chłop od nas z Bełczączki. Gdzieś mam te ich konwencyje. Zawsze chłopy baby biły i dobrze było. Czy ziobro ma być mendrsze od Adama?
Dobrze gadał w naszym TeMPaku ojciec — prezes, żeby sie nie przejmować
temi trucicielami umysłów. My Polaki mamy swe wypracowane przez całe wieki
poglondy i na nic nam te ich unijne mondrości: W tym naszym TeMPaku same dobre Polaki siedzom. Ja przyznam, że zara po
ojcu — prezesie, najlepij lubiem jednego starego profesora. Ja dziadek i on
dziadek tyż. Co rusz profesor do TeMPaka przyłazi i tłomaczy, jak okrutnie zawzieny sie na naszom bidnom ojczyznę Niemce, Ruskie i Żydy. Włosy stajom demba człowiekowi na głowie. Niemce ponoć do roboty naszych goniom. A roboty dajom najgorsze i najcięższe. O Ruskich nie chce mnie sie nawet gadać. Całemi czasy kombinujom, jak tu nam kurek z gazem zakrencić, świniów polskich żreć nie chcom. Gadajom, że lepij im smakujom jakoby świnie brazylijskie. Ale to takie zawracanie dupy. Wiadomo przecie, że najlepsze w świecie som polskie świnie. Profesor nam tłomaczy, że gorsze od Ruskich i Niemców razem wzientych, som Żydy. Miasta nam wykupujom, a już niedługo jakieś odszkodowania trza im bendzie płacić. A ja sie pytam, cośmy im takiego zrobili, żeby tera forsę nam zabirały.
Niedobrze sie tyż dzieje w naszem świentem Kościele. Jeszcze jak żył
nasz wielki rodak, to jakoś to wszystko trzymał. Ten nowy nie bardzo se radzi.
Nie mam nic naprzeciwko niego, ale gdzie ta jemu do naszego. Dla mnie sie zdaje,
że Kościołem całem powinien rzondzić ojciec — prezes. On wzionby za mordy
tych ksiendzów — rozpustników, co to z babami żenić sie chcom i gadajom, że cylibat już niepotrzebny. A ja sie pytam, co to komu
szkodzi, żeby ksiondz na plebanii babe se trzymał, a choćby i dwie. Profesor nam tłomaczył,
że dawnemi czasy nawet ojce świente z różnymi babami żyły, i dobrze było, i nikt tym sie nie
gorszył. Jak potrzebujom niech se z babami żyjom, ale żeby ślubów nie brali i cylibatu nie znosili. Przecie kapłaństwo i małżeństwo to dwa świente
sakramenta, no i jak dwa naraz w jednem człowieku mogom sie pomieścić. Dobrze nam jeden ksiondz całkiem łysy wytłomaczył, co to porobiło sie w świentem Kościele. Na ksiendzów zapisały sie różne Żydy. Tak sie później
rozpychały, waliły łokciami na boki, że wielu z nich to dziś biskupy i kardynały. A wszystko po to, aby rozpieprzyć Kościół od środka. To takie
żydowskie Kunrady Wallenrody, gadał nam, ten ksiondz łysy. A człek to uczony i mundry, o czem świadczy najlepij jego łysa głowa, bo jak to w Piśmie stoi:
„na mundrej głowie, włos sie nie trzymie". Ten ksiondz łysulec tak nas
pocieszył:
Ja jezdem już stary. Całe życie byłem wierny ojczyźnie, Kościołowi i mojej żonie Maryni. Dzieci żeśmy wychowali jak trza. Najstarszy syn troszki
za wiele pije, ale to tyż dobry Polak i katolik. Syn średni siedział za
komuny w kryminale. Sendzie — komunisty zamkły go za chuligaństwo i rozboje,
ale to gówno prawda. On walczył z komunom, ja tyż. Jeżeli chłopakom moim można
cóśkolwiek zarzucić, wiadomo chłopaki były młode i psiejuchy musiały sie
wyżyć, to córkę wychowałem na prawdziwom świentom. Udała mi sie bidulka.
Aż serce wzbira, gdy wieczorem układa do snu swego jedynaczka: Oj, porobiło sie w ty naszy Polsce. Czasem to serce kraje sie w człowieku. Baby dzieciów nie chcom rodzić, powymyślali te durne pryzerwatywy, chłopy z chłopami śpiom, wszyndzie ta pornografija. Dzieciakowi przyłoisz, a on cie przeskarży do Trybunału w Śtrasburgu. Ludzie, obudźta sie, Unia Europejsko nas morduje! Jak tu dalij żyć? Cała nadzieja w ojcu — prezesie. ALLELUJA I DO PRZODU! *** Wszystkie rymowane strofki pochodzą ze Słówek nieśmiertelnego Boya. | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5294) (Ostatnia zmiana: 05-03-2007) |