- Produkcja puszystych cudów stała się sprawą nie tylko rodzin, a całych wsi. Wełna, którą dopiero ostrzyżono z owcy, ma nieatrakcyjny wygląd i nieprzyjemny zapach. Aby się tego pozbyć, wełna jest zalewana gorącą wodą i chodzi się po niej, by dobrze się wypłukała. Po raz drugi płucze się wełnę rękami pod bieżącą wodą w rzece. Po wysuszeniu ją się sortuje i czesze specjalnym grzebieniem, na skutek czego tworzy się puszysty kłębek. Wełna czesana łatwo się skręca w grube nici-równice, które potem można farbować naturalnymi barwnikami z dodatkiem łupin cebuli, kory dębu, olchy, bzu, a także liści orzecha. Tka się liżnyki przeważnie na krosnach zrobionych samodzielne. Wyrób utkany wrzuca się do specjalnego urządzenia - waliła - ogromnej drewnianej dzieży zwężonej u dołu, do której z ogromną siłą spada potok wody, doprowadzony przez rynkę. Wyrywa on i szybko wznosi się ku górze, tworząc wir, w którym liżnyki "walają się" przez kilka godzin. W trakcie tego walenia stają się mocne i puszyste. Potem wyrób suszy się na sztachetach, czesze się specjalną szczotką, aby nadać wełnie puszystość.
Do tekstu.. |