Tekstem o wybitnych polskich matematykach Racjonalista inauguruje współpracę z Ośrodkiem Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego.
-----------
Banach dzieciństwo miał trudne, był dzieckiem nieślubnym, wychował się bez rodziców. Magistra nie zrobił. Egzamin doktorski zdał nieświadomie (poproszono go, by pomógł pewnym ludziom z Warszawy rozwiązać trapiące ich problemy matematyczne - owi ludzie okazali się komisją egzaminacyjną). Matematykę wolał uprawiać w kawiarni wśród dymu papierosowego i alkoholu. O ile jego uczeni koledzy pasjonowali się sportem wyższych sfer: tenisem i szachami, on był kibicem piłki nożnej i regularnie chodził na mecze Pogoni Lwów. Lwowscy matematycy, mając do czynienia z naukowym diamentem, jakim bez wątpienia był Stefan Banach, zrobili wszystko, żeby ten diament oszlifować i zmienić w brylant. Wiedzieli, że Banach ich przerasta i w przyszłości przyćmi, a jednak postarali się, żeby młody człowiek, który nigdy nie skończył studiów, bo nie miał dość pieniędzy, został asystentem na uczelni, zrobił doktorat i mógł wreszcie zająć się tym, do czego został stworzony. A spisek był dwustopniowy. Musieli po pierwsze przekonać ministra oświecenia publicznego do złamania obowiązujących na uczelni przepisów, a potem jeszcze podejść Banacha, który wcale się do tego nie kwapił. Dziś coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Każdy ma przebijać się sam, a już na pewno nie wolno mu przerastać swoich tzw. mistrzów.
Do tekstu.. |