Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.069.672 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 293 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
 Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza

Vox populi, vox Dei [1]
Autor tekstu:

Tworzone przez wieki prawo rzymskie przechodziło różne stadia ewolucji. Bywały okresy, gdy różne kraje europejskie, wzorując się początkowo na rzymskim systemie prawnym, wprowadzały do swoich systemów znaczące modyfikacje. Czasem bardzo odległe od pierwowzoru. Niewątpliwie jednak wszystkie obecne systemy prawne cywilizacji europejskiej i anglo-amerykańskiej, w różnym stopniu, oparte są na wielowiekowym dorobku prawa rzymskiego.

W szczególności spuścizną niezaprzeczalną są paremie prawa rzymskiego, które choć nie mają żadnej mocy prawnej, to stanowią pewnego rodzaju fundament dla kierunków myślenia, sposobów interpretacji przepisów, a nawet wpływają na techniki legislacyjne. Te sentencje, paremie można w pewnym stopniu porównywać do tzw. mądrości narodu, przysłów ludowych, wykształconych, sformułowanych na podstawie wielowiekowych doświadczeń różnych grup społecznych.

Nie zawsze jednak w rzeczywistości odzwierciedlały one stan faktyczny. Bardziej bywały wyrazem stanu pożądanego lub też funkcjonowały na zasadzie oficjalnych deklaracji kręgów władzy. W istocie za tymi oficjalnymi deklaracjami funkcjonowały równolegle inne reguły, czasem znacząco inne, które służyły wąskim kręgom ośrodków władzy.

Jedną z wielu takich sentencji była tytułowa vox populi, vox Dei — głos ludu głosem Boga. W uproszczeniu, większość obywateli decyduje o sprawach podstawowych dla państwa i głos ludu brany jest pod uwagę w procesie tworzenia rozwiązań prawnych. Takie podwaliny systemu demokracji. Ułomnego, jak wszystkie systemy polityczne, ustrojowe. W istocie bowiem już w czasach rzymskich, a jeszcze wcześniej w greckich, tworzenie systemów prawnych, oficjalnie wedle owego głosu ludu, tak naprawdę służyło wąskim grupom ówczesnej arystokracji czyli władzy.

W takim sensie wydaje się, że również jesteśmy spadkobiercami tych odległych czasowo układów sił.

Jednym z licznych przykładów może być tworzony system funkcjonowania naszej administracji rządowej w obszarze zwanym korpus służby cywilnej. Stworzono ów system w interesie publicznym, w imię przejrzystości i sprawności działania nowoczesnego, cywilizowanego państwa europejskiego. Jak nasze państwo funkcjonuje, każdy widzi, niemal każdy odczuwa, wielu nad wyraz boleśnie.

Ustanowiony przed siedmiu laty korpus służby cywilnej, mający być takim swoistym kwiatem administracji publicznej, jak widać wokół coraz wyraźniej, niczego nie zmienił. Co gorsza, wydaje się, że sytuacja uległa, nadal zresztą ulega gwałtownemu pogorszeniu. Sprawność funkcjonowania państwa, jakość życia publicznego zależne są od jakości aparatu wykonawczego. Ta jakość z kolei zależy od sposobu konstruowania tego aparatu.

Krytyka administracji publicznej dobiega ze wszystkich stron. Tak ze strony społeczeństwa, jak i ze strony wszystkich ugrupowań politycznych, stowarzyszeń, fundacji, wszelkich organizacji pozarządowych. Oczywiście, prym wiodą w tej krytyce media. To jest taki punkt styczny, w którym prawie wszyscy są zgodni. Prawie, ponieważ sama administracja, mowa głównie o sferach najwyższych, ma o sobie zdanie wprost przeciwne. Dają temu wyraz w swoich wypowiedziach najwyżsi funkcjonariusze administracji.

Nasilająca się krytyka wymusiła jednak opracowania projektów nowelizacji ustawy o służbie cywilnej. W szczególności w obszarze sposobów rekrutacji, zatrudniania i obsadzania stanowisk. W roku 2003 powstało kilka takich projektów nowelizacji, które trafiły szybko do kosza na śmieci, z pożytkiem dla państwa. Ich treści można było skwitować przytoczeniem przysłowia o psie goniącym za własnym ogonem. [ 1 ]

Dopiero w sierpniu 2004 r., po sympozjum wokół Raportu „Służba cywilna III RP: zapomniany obszar" [ 2 ] powstał kolejny projekt, który w jakiś bardziej znaczący sposób mógł dać początek przemianom wizerunku polskiej służby cywilnej.

Miesiąc później, w Gazecie Prawnej, ukazał się artykuł o służbie cywilnej i jej ułomnościach, a pod artykułem rodzaj komentarza przewodniczącego Rady Służby Cywilnej. Warto się z tymi dwoma tekstami zapoznać, ale tu bardziej interesujące będzie zaprezentowanie komentarzy czytelników. Okruch tego vox populi na temat służby cywilnej RP. Nie są to wszystkie wypowiedzi, ale zachowane w oryginalnym brzmieniu. Dają one jakiś pogląd o tym, jak ocenia tzw. zwykły obywatel tę formację i cały ten system profesjonalnej, rzetelnej, bezstronnej i apolitycznej służby cywilnej. [ 3 ]

*

mifin@wp.pl: To zaledwie muśnięcie wierzchołka góry lodowej. Ale budujący znak, że zaczyna się mówić nie o łamaniu zasad i reguł służby cywilnej, lecz o słabości samego systemu. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć. Szkoda jednak, że Autorka nie skorzystała z dostępnej Jej wiedzy na temat szczegółów niektórych postępowań kwalifikacyjnych. Prof. Stec może wówczas też zechciałby przejrzeć na oczy, a jeśli ma wiedzę, to przestałby opowiadać bajki. Wiele tych konkursów, jak i quasi-konkurencyjne „nabory" do korpusu służby cywilnej są tak prowadzone, że określenie — korupcja samo ciśnie się na usta. Co gorsza, nawet udokumentowanie zdarzeń nie budzących wątpliwości, co do ich charakteru, nie potrafi otrzeźwić osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Bajdurzy się o jakichś tam zasadach i misjach, tymczasem — według rzeczywiście zdrowych reguł w faktycznie demokratycznym państwie prawa, m.in. i prof. Stec byłby zobowiązany do zajęcia czasu prokuraturze. Dotyczy to całej rzeszy wysokich urzędników państwowych. Teraz zaś ocknięto się z terminami. To kto ten system konstruuje? Ślepi czy głupi? A może tylko cwani? Obecny nowelizacji nadal pozostawia cały ocean luk, niedoprecyzowań, dziur. Na chwałę urzędnika, który skwapliwie z tego skorzysta tak, jak korzystał do tej pory. I nie ma tu co się zasłaniać wciąż polityką, bo wiele — udokumentowanych — zdarzeń w tym ułomnym systemie nosi cechy zwykłej, często wręcz prymitywnej korupcji w swych odmianach - nepotyzmu lub kumoterstwa. Dodać warto, że ta ułomność systemu też przywodzi na myśl jakąś celowość działań lub zaniechań. Trudno bowiem uwierzyć, że sprawy oczywiste nawet dla laika umykają uwadze tym, którzy mienią się fachowcami.

ktos: To fakt, że stanowiska dyrektorów szkół wygrywają znajomkowie wójta i kliki w gminach. Ludzie kompetentni, twórczy i przedsiębiorczy nie mają żadnych szans. W mojej szkole stanowisko v-ce dyrektora otrzymała pani, która ma plecy w kuratorium, ale niewiele zrobiła dla szkoły, środowiska czy uczniów. Zatem liczą się tylko plecy.....

prac. administracji rządowej: Politycy wyrażają wątpliwości? A to dobre. Panie Janie Pastwa, co Pan na to, że o „Pańskich" apolitycznych urzędnikach mają decydować politycy? I kto im dał prawo do wyrażania wątpliwości, co do kwalifikacji kandydata, który pogonił tych, za przeproszeniem, faworytów w przeprowadzonym konkursie? Żenująca jest przytoczona podstawa wysuwanych wątpliwości. Że co, że pracownik gminy? To już znaczy Polska „B", a może "C"? Pomijając tu ewidentne łamanie zasad konstytucyjnych o równości dostępu do stanowisk publicznych, grozę budzi poziom inteligencji i zwykłej przyzwoitości, jakie zaprezentował Pietras, a wcześniej jego rzecznik, tłumacząc zwłokę w wydaniu opinii "przerwą wakacyjną". Już za samo to pracownik ów powinien urząd oglądać zza bramy. W tej tzw. Polsce „B" znajdują się całe rzesze ludzi, którzy te "gejzery intelektu" z urzędów centralnych zapędziłyby w kozi róg swoją wiedzą i umiejętnościami. „Centralni" to czują, stąd i owo przerażenie przed obcymi, którzy pognaliby połowę tej mierzwy urzędniczej na zbitą twarz, gdyby tylko zobaczyli, z kim w istocie mają pracować. A żeby było już całkiem śmiesznie, to wydana opinia — w świetle przepisów ustawy o służbie cywilnej — nie ma praktycznie żadnego znaczenia, bo i jakie mieć by mogła? Szef urzędu — chwilowy zresztą — nie ma zielonego pojęcia o kandydacie, a swoją wiedzę opiera jedynie na „zeznaniach" swoich urzędników, którzy byli w składzie zespołu konkursowego. Względnie z tymi członkami są za pan brat. Zatem ich stanowisko jest z góry wiadome. Premier, mówiąc o przestrzeganiu reguł konkursowego obsadzania stanowisk, albo miał na myśli inny kraj, albo ktoś go robi w konia.

Andrzej: Znam sprawę dokładnie. Moja żona z tytułem mgr inż. przez rok szukała pracy (nie licząc małych epizodów na czarno). Złożyła dokumenty o przyjęcie do pracy na około 50 stanowisk (szeregowych), ogłoszony w Biuletynie Służby Cywilnej. Uwaga: Ani jeden raz nie uzyskała jakiejkolwiek odpowiedzi, czy zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną! Sic! Dlatego problem dotyczy również stanowisk niskiego szczebla. Wiem dokładnie w jaki sposób przyjęto pracowników na kilka stanowisk. Np. zadzwoniłem przed upływem terminu składania dokumentów określonym w Biuletynie, do dwóch placówek i usłyszałem, że… nie można już składać dokumentów, bo osoba na to stanowisko została już wybrana. Powiedziałem, że w taki razie złamana została ustawa o służbie cywilnej, w której jest 14 dni na składanie dokumentów. Pani kadrowa na to, że to nie od niej zależy. To było w ministerstwie. W Urzędzie Skarbowym w Warszawie, na pytanie czy warto składać dokumenty, Pani w kadrach z rozbrajającym uśmiechem i szczerością odpowiedziała, że nie warto bo ma ze 150 ofert, a osoba, która zostanie przyjęta została już wybrana przez Panią Kierowniczkę Wydziału. Było jeszcze kilka dni na złożenie dokumentów, ale żona sobie odpuściła. Apeluję do Urzędu Służby Cywilnej — weźcie się za to! A prof. Stec niech nie plecie bzdur. Chyba nie zna życia. Niech to sobie pan prof. przeczyta.

???: Tak się dzieje tylko w Polsce, a my już jesteśmy w UNII i należy to zmienić, konkurs ma być konkursem i to jawnym, gdzie mogą go obserwować osoby trzecie. Zasady konkursów na Zachodzie są znane, i efekty pracy właściwych ludzi na właściwych stanowiskach też. Nie dajmy się zapędzać w kozi róg! To wszystko jest bardzo żenujące i nadal będziemy stać w miejscu i płakać, że jest bieda.

urzędnik: Jestem urzędnikiem mianowanym i niestety widzę jak rozgrywa się pewne rzeczy, w moim urzędzie centralnym. Co do wygrywania konkursów przez p.o. to każdą sytuację należy rozpatrywać oddzielnie, jednak trzeba pamiętać, że ci p.o. są często wieloletnimi pracownikami danego departamentu i są naprawdę najlepszymi kandydatami na stanowisko dyrektora lub jego zastępcy. Jedynie osoby z sektora prywatnego mają większe doświadczenie i teoretycznie mogliby okazać się lepszymi kandydatami, ale kto przyjdzie pracować za 5-6 tyś. skoro na rynku może zarobić dwa razy tyle? Wracając jednak do konkursów, nie trzeba łamać prawa, aby wybrać swoją osobę, wystarczy wpisać w wymaganiach koniecznych do przystąpienia do konkursu ukończenie kursu, którym może poszczycić się „nasza" osoba (a który wcale nie musi być niezbędny na tym stanowisku).


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wypadek przy pracy
Państwo sprawne inaczej


 Przypisy:
[ 1 ] Fragmenty tych projektów zawarte są w Raporcie „Służba cywilna III RP: zapomniany obszar" - dostępnym na stronach internetowych Fundacji Batorego.
[ 2 ] Sympozjum odbyło się 16 kwietnia 2004 r. w siedzibie Fundacji Batorego, zapis dyskusji i koreferat do Raportu dostępne na stronach internetowych Fundacji.
[ 3 ] Całość dostępna na stronach internetowych Gazety Prawnej Nr 190 z 28 września 2004 r. — „Konkursy na niby"

« Etyka zawodowa i urzędnicza   (Publikacja: 15-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Witold Filipowicz
Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji.

 Liczba tekstów na portalu: 21  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Przekrzywiona opaska Temidy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4239 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365