Anegdotka opowiedziana przez Stefana Kisielewskiego:
Rozgniewany [Stanisław Mackiewicz-Cat, były premier emigracyjny] zadzwonił tu: — Co ten wasz szef wyrabia? — ...Jaki szef? — No ten Jan XXIII. — No cóż ci takiego złego zrobił Papież? — Jak to, skasował św. Jerzego, czy on zwariował? Święty Jerzy — patron Litwy, patron Anglii.
Ja mówię: — Tak, ale podobno św. Jerzy nie istniał. A Mackiewicz: — To co z tego. A Pan Bóg istnieje?
Legenda o św. Jerzym
Jacek Kaczmarski
z płyty Między
nami
Zabił święty Jerzy smoka, w płaszcz z atłasu
wytarł miecz.
Czarna zdobi go posoka. Smocza śmierć — rycerska rzecz.
Odrąbanym
skrzydłem gadzim mąż opędza się od much.
Dowód triumfu w sakwę wsadził
komplet świeżych smoczych kłów.
Święty Jerzy, święty Jerzy,
smok bezzębna
paszczę szczerzy, chociaż już się nic mu nie śni.
Zabić gada los ci każe,
żebyś trafił na ołtarze.
Ale to nie koniec pieśni.
Zasłużoną karmił sławą smokobójcę wdzięczny
lud i podziwiał sakwę krwawą z której snuł się smoczy smród.
Rycerz pocił
się w purpurach wśród koronowanych głów
i nie było trubadura co nie śpiewałby
tych słów.
Święty Jerzy, święty Jerzy,
gadzi zewłok w prochu leży, na robactwa żer i pleśni.
Zabić smoka los ci kazał byś się
znalazł na ołtarzach.
Ale to nie koniec pieśni...
Wszędzie swą postawił stopę, wszędzie dowiózł
gadzi sąd.
Pokrył świat swój świętym tropem, aż posiwiał, schudł i zwiądł. A z rozprutej sakwy … krok po kroku kieł za kłem
i odrastał smoczy pomiot z triumfu dobra drwiąc nad złem
Święty Jerzy, święty Jerzy,
święty sen ci się
należy, wymęczyli cię współcześni.
Bo uprawiać smokobicie łatwiej jest
niźli walczyć z życiem.
Ale to nie koniec pieśni.
Umarł rycerz, a w Kościele rozprawiano parę lat,
jak podzielić jego szkielet, bo relikwii żąda świat.
Smoków się wyraja
mrowie, za to świętych nigdy dość,
sprawiedliwie ktoś podpowie — mit za mit i kość za kość.
Święty Jerzy, święty Jerzy,
liczą kości
buchalterzy, ile w nich się wiary zmieści.
Niepisany sen twym szczątkom
musisz zacząć od początku. I nie będzie końca pieśni |