Francja - Niewierna Córa

OD PARU miesięcy środowiska katolickie niepokoją się narastającym we Francji «antychrystianizmem». Debatę publiczną wywołała wydana w październiku książka pt. «Le christianisme en accusation» (Chrześcijaństwo na ławie oskarżonych) — rozmowa z historykiem Rene Remondem. Reakcja na nią zaskoczyła samych autorów. Ta niewielka książeczka przez dwa miesiące figurowała na liście bestsellerów (do dziś rozeszło się 25 tys. egzemplarzy), wywołała ożywione dyskusje w całej Francji, zmobilizowała znakomite pióra. Niewątpliwie istotną rolę odegrał autorytet Remonda i szczerość jego przekonań, ale nie tylko to. Pytanie, czy chrześcijaństwo jest dziś we Francji kozłem ofiarnym — trafia w sedno.
Zgadza się z tym większość zapytanych przez nas katolików. Mówi się o pewnym «rozmijaniu się», albo — co gorsza — «zaniku wartości». Jako dowody podaje się ośmieszanie papieża w Canal+, a także wykorzystywanie symboli religijnych w celach komercyjnych — reklama sięga po Ostatnią Wieczerzę; posługuje się zdjęciami duchownych; wizerunkiem Ukrzyżowanego zdobi plakat filmu o amerykańskim pornografie… Ale nie to jest najważniejsze. Ludzie mówią przede wszystkim o tym, jak trudno trwać przy wierze nie narażając się na docinki w szkole czy w pracy, nie odnosząc wrażenia, że idzie się pod prąd lub należy do anachronicznego, reakcyjnego Kościoła, nie będąc zmuszonym do nieustannego tłumaczenia się lub usprawiedliwiania.
Jak powiada socjolog (chrześcijanin) Jean François Barbier-Bouvet: «U młodszych (przed czterdziestką) czuje się narastającą niechęć wobec chrześcijaństwa, która nie wynika z antyklerykalizmu: większość tych osób nie ma z klerem porachunków historycznych (żyją teraźniejszością) ani osobistych, nie są wychowankami księży».
Jesienią 2000 roku, z okazji otwarcia konferencji plenarnej biskupów, jeden z najwyższych dygnitarzy Kościoła francuskiego, obecnie już kardynał Louis Marie Bille — wyrażał zaniepokojenie, że w społeczeństwie francuskim występuje «swoisty antychrystianizm». Całkiem ostatnio na łamach dziennika LE MONDE znany publicysta katolicki, Henri Tincq, zapytał: «Chrześcijaństwo zdyskredytowane?»
Niektórzy intelektualiści-agnostycy podzielają ten pogląd. Pisarz i wydawca, Jean-Claude Guillebaud, na łamach LA CROIX ostro występuje przeciwko «niepokojącemu zjawisku», jakim jest «powrót w mediach antychrześcijaństwa wstecznego i rozgadanego». Filozof Marcel Gauchet stwierdza wręcz w tygodniku LA VIE, że «z punktu widzenia kulturowego wspólnota chrześcijańska to — pod pewnymi względami — jedyna we Francji prześladowana mniejszość».
A przecież książki «religijne» cieszą się rekordowym powodzeniem, rzesze biorą udział w pielgrzymkach, nawiedzają klasztory, uczestniczą w uroczystościach typu Światowe Dni Młodzieży, lub takich jak ekumeniczne spotkania w Taize, a w okresie Bożego Narodzenia zjazdy w jednym z miast europejskich. Równocześnie jednak w kościołach bywa znacznie mniej wiernych niż dawniej. Co prawda w Paryżu, Lyonie, Marsylii i w większości wielkich miast kościoły są raczej pełne, niż puste; w niektórych parafiach dynamiczni księża przyciągają «owieczki». Niemniej generalnie obserwuje się odpływ.

Coraz mniej powołań

KTO WINIEN?
BERNARD DE ROUGE (44 lata) żonaty, troje dzieci, konsultant «od zarządzania»:
Mam już dosyć ponoszenia odpowiedzialności za czasy, w których nie żyłem, za uczynki, których nie popełniłem. Moje dzieci nawet w swojej ze wszech miar katolickiej szkole — nie mają odwagi przyznawać się, że chodzą na mszę. Jestem katolikiem i arystokratą — co mam robić? To jest moje dziedzictwo. Będąc katolikiem człowiek często pada ofiarą ataków. Nierzadko wynika to z niewiedzy, wielu ludzi nie bardzo się orientuje, co to znaczy być chrześcijaninem. Po części winien temu Kościół. Przez długi czas nie zdawał sobie sprawy, że świat się zmienia. Był ofiarą poczucia, że jest wieczny i nienaruszalny.

Mniej niż 10 proc. francuskich katolików chodzi na mszę raz lub dwa razy w miesiącu. Przez wieki Francja liczyła prawie tyle samo parafii (34 595) co gmin. W ciągu dziesięciu lat ta liczba zmniejszyła się o 20 tysięcy. W ciągu półwiecza ubyło połowę księży (obecnie jest ich 25 tys.). A około trzy czwarte z nich ma ponad 65 lat; na 271 księży — 197 ma ponad 60 lat; tylko 17 jest w wieku 30-40 lat. Przed jedenastu laty ksiądz Rene Berthier (swego czasu jeden z odpowiedzialnych za «komunikację» w Kościele francuskim), podejmując pracę duszpasterską w Loche (350 mieszkańców), miał w swej gestii cztery parafie — dziś ma dziewięć. 74-letni ksiądz Berthier za trzy miesiące odchodzi na emeryturę, a wciąż jeszcze nie mianowano jego następcy. A przyczyną nie jest tylko wyludnienie wsi. Od początku lat siedemdziesiątych rośnie liczba (laickich) diakonów, ale jest ich zbyt mało, by mogli skompensować kryzys powołań. Nie jest to jedyny niepokojący «znak czasu». Co prawda częściej chrzczą się dorośli (ok. 3 tys. rocznie), ale wskaźnik dla ogółu populacji maleje.
Francja pozostaje jednak krajem katolickim, nawet jeśli nie jest już tak naprawdę «najstarszą córą Kościoła». 80 proc. mieszkańców ma za sobą chrzest; większość, jeśli nawet nie chodzi regularnie na mszę — w ankietach deklaruje się jako katolicy. Jak mówi ojciec Stanisław Lalanne, rzecznik konferencji episkopatu Francji: «W tym kraju dominuje poczucie przynależności do Kościoła katolickiego. Ludzie odwołują się doń w istotnych chwilach, takich jak chrzest, ślub, pogrzeb». Nad krajobrazem nadal królują dzwonnice. Jak mówi ksiądz Jean-Michel Di Falco, biskup pomocniczy Paryża, zajmujący się «komunikacją»: «Trudno przeczyć, że mniej ludzi odwołuje się do Jezusa Chrystusa. Ale korzenie pozostają korzeniami. Nasze społeczeństwo nadal przepojone jest kulturą chrześcijańską».

Nieufność

Niewiele ma to wspólnego z dawnym «zakorzenieniem». Kościół nie obejmuje już swym wpływem całego społeczeństwa — ile pokoleń działaczy społecznych ukształtowały takie ruchy, jak Jeunesses ouvrieres chretiennes (katolicka organizacja młodzieży robotniczej) lub Jeunesses etudiantes chretiennes (organizacja studentów)? Umilkły wielkie głosy Mauriaca czy Bernanosa. Jak zauważa jezuita Henri Madelin: «Nadal mówi się o znaczeniu Kościoła, o sprawowanym przezeń rządzie dusz… Ale to już nieprawda. Katolicy nie mogą już — jak dawniej — narzucać swych wartości poprzez ustawodawstwo».
Nie rozumieją więc, dlaczego tak się ich krytykuje, dlaczego budzą nieufność i są celem drwin. Jak pyta socjolog Jean-François Barbier-Bouvet: «Dlaczego młodzi nadal zjadliwie atakują instytucje, która utraciła znaczenie, której w ogóle się nie zna?» I proponuje trzy odpowiedzi: «Przede wszystkim ludzie nieufnie odnoszą się do instytucji, które — będąc u władzy — działają w sposób totalitarny. Po drugie, wraz z upowszechnieniem wiedzy psychologicznej, wszyscy wiedzą, lub wydaje im się, że wiedzą, że mogą paść ofiarą manipulacji. I wreszcie nie toleruje się już, by oficjalna instancja wtrącała się do naszej sypialni».

Konkurencja

Czy jednak naprawdę atakuje się katolików? Nie podziela tej opinii inny socjolog o światopoglądzie laickim, pani Daniele Hervieu-Leger, pełniąca kierownicze funkcje w Wyższej szkole nauk społecznych, autorka książki «Le pelerin et le converti» (Pielgrzym i nawrócony). Jej zdaniem katolicy raczej czują się atakowani, niż są nimi naprawdę: «Statystycznie wyjaśnia pani Hervieu-Leger — katolicyzm pozostaje religią większości Francuzów. Ale czy ta matryca kulturowa, która od wieków kształtowała nasze społeczeństwo — nadal ma decydujący wpływ na nasz obraz świata? Oto pytanie na dziś. Katolicy stracili poczucie, że ich obecność w społeczeństwie jest czymś oczywistym. Scena religijna jest dziś pluralistyczna i zdominowana przez konkurencje. Wielu nie potrafi przyjąć tego do wiadomości».
Ten świat, podobnie jak inne, podlega prawom rynku. «Ludzie zachowują się coraz bardziej jak konsumenci „duchowości", poszukujący „towaru", który im najbardziej odpowiada — ciągnie dalej pani socjolog. — A Kościół jaka instytucja ma problemy z uświadomieniem sobie, że wielu postrzega go z punktu widzenia konsumpcyjnego jako przedsiębiorstwo dostarczające takich usług jak rytuały, przeżycia duchowe, wzruszenia. Proszę wstawić się w sytuację księdza, do którego przychodzi dwoje ludzi, mówiących, że wierzą w reinkarnację i bliski im jest New Age, a zarazem chcą wziąć ślub kościelny…»
Dlatego takim powodzeniem cieszą się ruchy charyzmatyczne, kładące nacisk (jak określa to Daniele Hervieu-Leger) na «pobożność emocjonalną». Ruchy te pojawiły się we Francji w połowie lat siedemdziesiątych i początkowo znalazły się na marginesie ze względu na swe upodobanie do widowiskowości. Ustatkowawszy się — przynajmniej jeśli chodzi o najważniejsze z nich — coraz bardziej włączały się w Kościół. Wspólnota Emmanuel ma we Francji piętnaście parafii (z tego trzy w Paryżu), dwu biskupów i 180 księży.

Brzemię tradycji

WYOBCOWANY...
ADRIEN (20 lat, student Politechniki, drużynowy): Niekatolicy żywią wiele uprzedzeń na nasz temat. Uchodzimy za wsteczników, ponuraków, moralizatorów, obłudników… Kiedy mi mówią: «No tak, ty wierzysz, że Bóg stworzył świat w siedem dni» — w końcu czuję się głupio.

Od kilku lat hierarchia kościelna usiłuje zbliżyć się do swej «bazy». Nie ma innego wyboru. «Byliśmy władcami, teraz jesteśmy jednymi z wielu — stwierdza ojciec Dominique Pellet, od 31 lat ksiądz-robotnik, działający w trudnej dzielnicy. — Kościół musi nauczyć się partnerstwa, gdy przedtem czuł się jedynym depozytariuszem wiary. Związany z tradycją nie zauważył, że społeczeństwo od niego odchodzi i tworzy własny świat z dala od Kościoła i jego nauki»
Stąd poczucie «rozziewu», doznawane przez wielu katolików. W zmieniającym się współczesnym świecie ewangelia wydaje się coraz bardziej nie na czasie. W dobie PACS-u i AIDS nieustępliwość papieża w sprawach seksu wydaje się anachroniczna. Rzym obstaje przy poglądach niezrozumiałych, nie popartych żadnym «świętym» tekstem. Czy w naszych czasach można nadal zakazywać rozwiedzionym zawierania powtórnych związków z błogosławieństwem Kościoła? Czy można nadal wzbraniać żonatym mężczyznom — a także kobietom — dostępu do kapłaństwa?
Wartości chrześcijańskie zderzają się z innymi. «W mojej dzielnicy — mówi ojciec Pellet — Bóg konkuruje z Pokemonami i supermarketem Carrefour. Wiara stała się sprawą prywatną, indywidualnym wyborem, nie zaś tradycją, za którą się idzie.»
Zmaterializowanie, indywidualizm, odrzucanie wszelkich zakazów — wszystko to nie sprzyja katolicyzmowi. Postawa kontestatorska, właściwa społeczeństwu demokratycznemu, prowadzi do zakwestionowania tradycyjnych instytucji...
I oto Kościół trafia na łamy prasy z okazji afer pedofilskich, dotychczas skrywanych pod korcem. Tysiąclecia tradycji, rygorystyczne dogmaty, przemiany kulturowe, niechlubny wizerunek prezentowany opinii publicznej — wszystko to działa na niekorzyść Kościoła, przyczynia się do ataków, jakich ofiarą padają katolicy, wpływa na ich stosunek do krytyki. Mówią o tym «szeregowi» katolicy, zapytani przez Le Point."

LE POINT, 13 IV
za: FORUM NR 23, 3 CZERWCA 2001



 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1266)
 (Ostatnia zmiana: 19-07-2002)