Wspakultura
laicka będzie odgrywać w przyszłości coraz większą rolę. Główną
przyczyną tego jest jej dynamika, wynikająca z zadań, które ona podejmie się
realizować. Totalna wspakultura krzyża ograniczyć się musi tylko do protestów i ostrzeżeń, których niewielu słucha. Wspakultura laicka natomiast ma
otwarte drogi do urzeczywistniania swego ideału — szczęścia na tym świecie.
Otwierają się przed nią widoki na raj ziemski, osnute na naiwnej wierze, iż
da się on zrealizować. Miliony umysłów pełne są oczekiwania, kiedy to
wreszcie nastąpi. Stąd wypływa nastrój pewnej świeżości, entuzjazmu, a tym samym i dynamiki dążeń. Znamy
już zasady światopoglądowe wspakultury laickiej i treść rajskiego dobra. Omówimy
szczegółowiej widzenie istoty „zła". Zgodnie z charakterem
schorzenia złem w zasadzie jest panhumanizm i to wszystko, co człowieka wiąże z ewolucją tworzycielską świata. Dla personalisty, który wyrwał się z hierarchii wartości Chrystusowych, panhumanizm wydaje się w pierwszym rzędzie
gwałtem i niewolą wobec „człowieka". Personalista pragnie spokoju,
odprężenia, wolności od wszystkiego, a historia zmusza go do wielu obowiązków,
które są „gwałtem i niewolą". Wszechmiłość ten sam nacisk
odczuwa jako niepojęte „okrucieństwo i złość" ludzką. Bo i naprawdę tylko złością i okrucieństwem można wytłumaczyć srogie sankcje,
którymi państwo i społeczeństwo zmusza pozahistorycznego „człowieka"
do tego lub owego. Hedonizm zaś, patrząc na niezmierny mozół, trud budowania
państw, imperiów, na walki, wojny, poprzez które stwarza się historię, i rozumując, że motywem działania może być jedynie konsumpcja, używanie,
dochodzi do słusznego wniosku, iż tylko niepojęte szaleństwo zmusza ludzi do
tego wszystkiego. Przez to szaleństwo tyle się cierpi, ono więc jest istotnym
złem w świecie ludzkim. W tych właśnie kategoriach widzi dekadent napór
panhumanizmu. Będzie on dlań zawsze gwałtem, okrucieństwem i szaleństwem.
Nie ulega wątpliwości, że stół nakryto i zastawiono wspaniałymi daniami.
Jeśli nie wszyscy do tego stołu mogą się dostać, to tylko dlatego, że
istnieją siły zamącające beztroskie używanie — gwałt, okrucieństwo i szaleństwo. Myśl,
że bodziec tworzycielski, ukazujący się w postępie techniczno-produkcyjnym,
społecznym, wywołuje twarda praca, wytężenie, pasja i namiętności
organizatorów, wynalazców, nie ma dostępu do świadomości dekadenta.
Wszystko się dzieje „samo". Jakiś automatyzm ewolucji rzekomo
sprawia, że powstają pomysły techniczne, organizacyjne, budują się fabryki,
miasta, a tylko gwałt, okrucieństwo i szaleństwo powodują, że dzieje się
to wszystko z męczącym wysiłkiem, który dekadent odczuwa jako dotkliwy ból.
Nie może on nigdy sobie skojarzyć, że to, co określa jako „zło",
to są właśnie motoryczne siły postępu. Osiągnąć
raj ziemski można tylko drogą wyrugowania tego zła. Wtenczas pozostanie już
tylko dobro i używanie bez kresu. Ale żeby zło wyrugować, trzeba je określić
możliwie dokładnie, gdyż od tego zależy precyzja operacji. Gdy zsyntetyzuje
się odczuwanie personalizmu, wszechmiłości i hedonizmu, zło przybiera
jednolitą postać. Tworzą je: złośliwość i głupota ludzka, wadliwe
funkcjonowanie społeczeństwa i wyzysk człowieka przez człowieka. Złość w człowieku jest czymś oczywistym dla dekadenta. To stare odczucie, na którym
wyrosły wszystkie moralistyczne zapędy wspakultury. Natomiast wadliwe
funkcjonowanie społeczeństwa często kojarzy się ze złem tkwiącym w samej
istocie cywilizacji. Dekadentyzm tego kierunku z lubością zwraca się do wizji
życia przedcywilizacyjnego, udowadniając, że zło idzie za cywilizacją. Gdy
natomiast zło sprowadza do „wyzysku człowieka przez człowieka",
sprawa staje się jasna i łatwa do rozwikłania. Kierunek
akcji zarysowuje się w zależności od tego, czym jest „zło". Gdy
utożsamia się z nim głupotę i złośliwość człowieka, jako wyjście należy
przyjąć odpowiednie wychowanie. Pewien kierunek wspakultury laickiej
zdecydowanie nastawił się na wychowanie „nowego" człowieka, który w zasadzie mocno przypomina „starego" i dobrze znanego nam dekadenta.
Hołdują mu sfery inteligenckie i intelektualne, czyniąc niemało hałasu w tej sprawie. Inny kierunek żąda reform społecznych, opartych koniecznie na miłości i wolności człowieka. Zbliża go to do dążeń indywidualizmu, tyle że po
swojemu pojmuje „wolność". Poczesne w nim miejsce zajmuje akcja dążąca
do wyrugowania podstawowego „zła", tj. wyzysku. Milionowe masy
zlaicyzowanych dekadentów odruchowo czują, że zło to „wyzysk", i wszędzie go widzą. W rezultacie socjalizm jako wielki ruch w świecie
cywilizacji zachodniej został zainfekowany frakcjami wspakulturowymi, które
nastawione są na likwidację zła u podstaw. Dążą więc do form
ustrojowo-społecznych, w których tej szkarady nie będzie. Wspakultura laicka
ze szczególną żarliwością włącza się w ruch robotniczy, usiłując
narzucić mu swoje idee jako naczelne cele. Chce ona wyrugować
„wyzysk", po czym spodziewa się nadejścia ziemskiego raju. Ażeby
taki cel osiągnąć, należy użyć odpowiednich środków. I tu się pojawia kłopot.
Środki, które poczyna się stosować, są mocno podobne do tego, co zwalcza się
jako oczywiste „zło". Trzeba się więc pogodzić „przejściowo" z tym, że stosowane środki będą nieco zbliżone do tego, co się zwalcza.
Ale u kresu, gdy usunie się ustrój oparty na wyzysku człowieka przez człowieka,
odrzuci się i niegodziwe środki. Nawet państwo, jako narzędzie gwałtu,
zostanie poniechane i skazane na zagładę. Wspakulturowe masy godzą się więc
na przymus, na pewną surowość, na przejściowe „przerosty", które
nieco mącą perspektywy raju ziemskiego, gdyż są to rzeczy chwilowe. W pełni
prosperuje perwersyjny instrumentalizm wspakultury. Ażeby raj ziemski
urzeczywistnić, trzeba stosować środki skuteczne, a więc równe w swojej
wydajności tym, których używano w ustroju „wyzysku". Masy
dekadentów laickich stają się stopniowo niewolnikami własnego dzieła. Chcąc
usunąć „zło", zdobywają się na środki, które wprowadzają to
samo „zło" do ich Kościoła tylnymi drzwiami. Próbują oni czasem
wyzbyć się zła w ten sposób, że odrzucają funkcje, które ono spełnia,
ale wówczas rozpoczyna się katastrofalny rozstrój, a jedyna przed nim
ucieczka sprowadza się do wznowienia tych funkcji. Dekadent chętnie odrzuca
obcy jego psychice motyw dyscypliny, odpowiedzialności, wysiłku dla dzieła,
gdyż to jest zło, ale wtedy wyłania się nędza, brak środków utrzymania
itd. Wyjście więc znów oznacza pogodzenie się ze „złem". Jesteśmy
jeszcze dalecy od chwili, gdy cykl ten będzie można uważać za zamknięty.
Czeka na nas jeszcze wiele doświadczeń, nim ten wywód znajdzie swoje
potwierdzenie w rzeczywistości historycznej. Wspakultura laicka, zdeterminowana co do charakteru swej „wiary", coraz bardziej skupiać się będzie w „Kościół zbuntowanych", dążących do stworzenia ziemskiego raju. W zależności od określenia, czym jest zło, i sposobu jego likwidacji, powstaną i rozwiną się odmiany Kościoła zbuntowanych. Każda z nich musi przebyć swoje etapy rozwojowe. Podobnie jak i we wspakulturze totalnej, linię postępowania wytyczać będzie utajona intuicja schorzenia, nie poddająca się żadnej logice lub świadomości. Będzie więc posiadać swoje wyznania, kodyfikacje wartości, utajony szyfr, zrozumiały dla swych wyznawców, tak jak to było w chrześcijaństwie. Lecz na zewnątrz rozpocznie się krystalizacja ogniska świadomości, panującego nad całym cyklem. To może wpłynąć na jego przebieg w historii. |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1767) (Ostatnia zmiana: 03-08-2002) |