Polski naród w świecie uchodzi za dziwaczny. Najbardziej zdumiewającym z jego dziwactw jest skłonność do postaw i zachowań, które można by nazwać samobójczymi. Ściągały one na kraj wiele nieszczęść, ale nie wysnuto z tego nauk. Mówiąc ściślej; przyczyny nieszczęść uświadamiano sobie, lecz nie powodowało to zmian w postawach i postępowaniu. Niepowodzenia kraju są dwojakie: zewnętrzne i wewnętrzne. Zewnętrzne miały najczęściej źródło w tym, że przyjaciół zyskiwano sobie daleko, wrogów zaś stwarzano blisko. Przyczyną największego nieszczęścia, utraty na przeszło sto lat niepodległości, było także to, że rodowa elita kraju osłabiła go własnymi rękami. Widząc w silnym państwie zagrożenie dla swego warcholstwa nie dopuszczała do umocnienia centralnej władzy oraz wojska, z czego skwapliwie skorzystali zaborczy sąsiedzi. Kiedy potem, w wyniku wojny między owymi sąsiadami i korzystnej sytuacji międzynarodowej, kraj odzyskał niepodległość, warstwa przywódcza natychmiast pogrążyła go w zgubnych swarach, które doprowadziły do wojskowego przewrotu. Później znowu szukając sojuszników daleko, gdy wróg był blisko, poniesiono kolejną klęskę. Tym razem krótkotrwałą, lecz tragiczną w skutkach, bowiem jedna piąta obywateli przypłaciła ją życiem. Odżywają też ciągoty do anarchii w imię nieokiełznanej wolności, której władza stoi na przeszkodzie. Skłonność do anarchii sprawia, że prawo jest w Polsce mało skuteczne. Sporo obywateli, a także przedsiębiorstw, wkłada wiele pomysłowości w to, by łamać je bez narażania się na represje. Przyjąwszy nawet, że część praw grzeszy przesadą, jest to zjawisko patologiczne. Stosunek do prawa jest odbiciem szerszego zjawiska o charakterze irracjonalnym. Polacy nawet wówczas, gdy są przekonani o słuszności określonego postępowania, czynią często inaczej. Najprościej byłoby przypisać to słabości woli, ustępującej przed pokusą. Ale nie zawsze tak bywa. Niezborność między świadomością a zachowaniem nie ma czasem żadnych uchwytnych podniet, mimo to występuje, jakby rozum nie kontrolował czynów. Obywatele Polski rozumieją na ogół, że bez dobrej pracy nie będzie dostatku, jednakże bardzo wielu z nich nie kieruje się tym przy wykonywaniu swoich zadań. Nawet wtedy, gdy wysiłek przy pracy dobrej i złej jest taki sam. To nie koniec sprzeczności przejawiających się w Polsce. Naród ten cechuje megalomania, przekonanie o własnej wyjątkowości i szczególnej roli w historii oraz drażliwość na punkcie honoru. Kiedy naród ten cierpi, powinien pochylić się nad nim z troską cały świat — i to bez względu na przyczynę niepowodzenia, nawet zawinioną. Owa megalomania nie przeszkadza temu, że Polska jest państwem, w którym nic się jego obywatelom nie podoba. Wszystko, prócz krytykującego, jest złe. Źle oceniając komunizm piętnowano jednocześnie każde odstępstwo od niego w kierunku nierówności społecznej. Gdy w przywrócono kapitalizm, niezwłocznie podniósł się zaraz bunt przeciwko jego bezlitosnym zasadom. Wymarzonym ustrojem byłby zatem taki, w którym obywatele mogliby się bez ograniczeń bogacić, a jednocześnie mieć równe dochody, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. Prawie każdy Polak wie, jak należy rządzić państwem, nawet jeśli na własnym podwórku radzi sobie kiepsko. Powszechne są pretensje o niedocenianie i zawiść wobec powodzenia innych. Nie ma wiary w sens trudzenia się we własnym kraju. Natomiast za granicą każdy potrafi pracować lepiej i mniej wymagać. Umie też zdobyć się na duży wysiłek wówczas, gdy pragnie zaćmić dochodami innych. Wspomniałem o megalomanii Polaków. Jej dopełnieniem jest mnogość mitów. Prawdę o dziejach kraju można znaleźć w księgach rzetelnych historyków. W powszechnym obiegu natomiast kursują mity uformowane spontanicznie lub świadomie, zawsze jednak tak, by uszlachetniały przeszłość narodu i krzepiły ducha. Gdy mit utwierdzi się w umysłach, nic go już z nich nie wymaże, żaden dowód ani autorytet. Człowiek usiłujący przeciwstawiać mitowi mniej piękną prawdę, bywa zazwyczaj okrzyczany oszczercą. Warto wspomnieć także o pomnikach, których w Polsce jest mnóstwo, a ciągle jeszcze wznosi się nowe. Bywały pomniki stawiane zbyt pospiesznie, za życia uczczonych, które potem burzono (ciekawe co się kiedyś stanie z najświeższymi). Z racjonalnego punktu widzenia trudno zrozumieć, dlaczego ileś tam ton metalu i betonu lepiej rzekomo służy pamięci człowieka niż wiedza o jego dziele, której pomnik nie pomnaża. Mity, chociaż zniekształcają historię, mogą być pożyteczne, jeśli skłaniają do postępowania według wzorów chwalebnych. Część mitów polskich nie zalicza się jednak do takich. Niektóre sławią wojny o celach zaborczych. Inne uwznioślają czyny samobójcze, rodzą kult zrywów daremnych, drogo opłaconych krwią. Gorzej jeszcze: wiodą do pogardzania postawami trzeźwymi, prowadzącymi do osiągania małymi krokami tego, co realne. Rezultat jest taki, że gdy inne narody pomnażały mozolną pracą swój dorobek, Polacy krwawili się w straceńczych powstaniach lub bohaterskich bojach o cudze interesy. Pozostała z tego trwała skłonność do porywów nasyconych emocją i gorącymi chęciami, lecz gasnących przed dopięciem celu, gdy nie leży on w zasięgu ręki. Wszystko albo nic — to inna odmiana niecierpliwego entuzjazmu krótkodystansowców z Polski. Przeważnie kończy się on niczym. Powyższego można się dowiedzieć obserwując Polaków na co dzień oraz z rzetelnych źródeł historycznych (najlepiej zewnętrznych). |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2561) (Ostatnia zmiana: 02-04-2005) |