Stenogram z plenarnej dyskusji poselskiej w sprawie przedłużenia terminu rozpatrzenia
projektu ustawy o ratyfikacji Konkordatu
(28 czerwca 1996 r.,
Warszawa)
Wicemarszałek
Marek Borowski: Przystępujemy do
rozpatrzenia punktów 15 i 16 porządku dziennego:
15. Wniosek Prezydium Komisji
Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu między
Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską w sprawie przedłużenia
terminu rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu do dnia 30 czerwca
1996 r. (druk nr 1771).
16. Pierwsze czytanie poselskich projektów
uchwał w sprawie:
1) uchylenia uchwały Sejmu RP z dnia 1 lipca 1994 r. o trybie prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską
(druk nr 1258),
2) zmiany uchwały Sejmu o trybie
prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą
Polską (druk nr 1004),
3) zmiany uchwały Sejmu o trybie
prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą
Polską (druk nr 917),
4) zmiany uchwały Sejmu o trybie
prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą
Polską (druk nr 1775).
Proszę o zabranie głosu zastępcę przewodniczącego Komisji Nadzwyczajnej
pana posła Stanisława Rogowskiego.
Poseł
Stanisław Rogowski: Panie Marszałku!
Wysoki Sejmie! W dniu 10 stycznia 1996 r. prezydium Komisji Nadzwyczajnej do
rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską przesłało do pana marszałka Józefa Zycha pismo, w którym — była to odpowiedź na pismo pana marszałka — informuje o swoim
stanowisku w sprawie dotychczasowych prac komisji oraz kontynuacji tych prac. W tym piśmie prezydium przypomina, że komisja przedstawiła sprawozdanie 14
marca 1995 r., które zostało rozpatrzone na 59 posiedzeniu Sejmu dopiero 14
września tegoż roku. W wyniku dyskusji oraz głosowania zostało ono
odrzucone. Nie wyznaczono wówczas żadnych nowych zadań dla komisji, nie
wskazano też wyraźnie, co komisja powinna czynić czy też jakie błędy popełniła w trakcie dotychczasowych prac. W związku z tym w owym piśmie z 10 stycznia
1996 r. — jeszcze raz powtarzam datę, bo ona tu jest ważna — a więc sprzed
kilku miesięcy, komisja przedstawiła propozycję, aby przedłużyć jej prace
do dnia 30 czerwca 1996 r., co w naszym mniemaniu pozwoliłoby na wykonanie
kolejnego punktu uchwały, w której powierzono komisji określone prace,
mianowicie dotyczącego porównania konkordatu z nową konstytucją — zgodnie z §
2 tejże uchwały z 1 lipca 1994 r. Można było wtedy przypuszczać, że prace
konstytucyjne przebiegną szybciej i tekst konstytucji będzie już po drugim
czytaniu — w kształcie, który by umożliwiał rozpoczęcie takich prac. Stąd
właśnie termin 30 czerwca podany w tym piśmie. W tym momencie jestem w pewnym kłopocie jako przedstawiciel komisji, bo nie
jestem upoważniony, żeby wycofywać tego typu propozycje, natomiast — biorąc
pod uwagę to, że dzisiaj jest 28 czerwca — wniosek, żeby przedłużyć prace
komisji do 30 czerwca, sam by się dezawuował. Nie miałoby to żadnego
merytorycznego sensu. Chciałbym przypomnieć, że komisja w naszym mniemaniu
wypełniła swoje zadania tak, jak było to możliwe, tzn. oceniła zgodność
konkordatu z obecnie obowiązującą konstytucją oraz z ustawami zwykłymi.
Przedstawiła w sprawozdaniu stanowisko, że konkordat jest zgodny z konstytucją — wraz z wnioskiem mniejszości, który postulował odmienne rozstrzygnięcie -
oraz że wraz z konkordatem trzeba zmienić cztery ustawy zwykłe. Przewidziała
też pewne zmiany w innych ustawach.
Jeszcze raz przypominam, że Wysoki Sejm odrzucił to sprawozdanie. W tym stanie
rzeczy prezydium komisji uważa, że komisja spełniła swoje zadania. Nie ma
nowej konstytucji, nie został również ustalony termin referendum
konstytucyjnego. Jeżeli Wysoki Sejm zechce przedłużyć mandat komisji do
stosownego terminu, bardzo wyraźnie określi jej zadania i przedłuży tym
samym jej prace, komisja oczywiście będzie w takim zakresie działać. Jeżeli
Wysoki Sejm postanowi, że komisja powinna przestać istnieć, oczywiście
przestanie ona istnieć. Powtarzam: komisja uznała, że zrobiła to, co było
możliwe — przedstawiła sprawozdanie. W tym stanie rzeczy, jeżeli Sejm nie
określi ani terminu, ani zakresu działań, komisja nie widzi możliwości
dalszego działania w ramach umocowania takiego, jakie otrzymała w uchwale z dnia 1 lipca 1994 r. (Oklaski)
Wicemarszałek
Marek Borowski: Dziękuję panu
posłowi Rogowskiemu za przedstawienie stanowiska Komisji Nadzwyczajnej.
Obecnie proszę o zabranie głosu pana posła Jana Komornickiego w celu
przedstawienia uzasadnień projektów uchwał zawartych w drukach nr 917 i 1258.
(Dok. nr 31 i 39).
Poseł
Jan Komornicki: Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! Cieszę się, że prezentacji dwóch projektów uchwał mogę
dokonać po wystąpieniu pana posła Stanisława Rogowskiego, bowiem w wypadku
jednej z tych dwóch uchwał bardzo pomoże mi ono w zaproponowaniu Wysokiej
Izbie ostatecznej konkluzji. Mam zaprezentować Wysokiej Izbie dwa projekty
uchwał dla mnie czy dla nas jednak już dosyć historycznych: pierwszy projekt,
naturalnie poselski, w sprawie zmiany uchwały Sejmu o trybie prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską z druku nr 917 oraz poselski projekt uchwały w sprawie uchylenia uchwały Sejmu
Rzeczypospolitej Polskiej z 1 lipca 1994 r. w sprawie trybu prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską z druku nr 1258.
Od czasu, kiedy posłowie złożyli projekty tych uchwał, minęło wiele czasu.
Proszę prześledzić numery druków sejmowych, które rozpatrujemy w tym
punkcie porządku dziennego, od nr 917 — żeby nie przywoływać druku ustawy
zasadniczej, tzn. projektuustawy o ratyfikacji konkordatu, który ma numer ponad trzysta, do 1775. Sam rozstrzał
tych numerów druków świadczy o tym, że inicjatywy uchwałodawcze czy różne
wnioski były zbierane, przechowywane — bardzo przepraszam, nie jest to bezpośredni
zarzut, ale muszę tu wyrazić swoje zdziwienie — mimo tego, że zmieniała się
sytuacja, bo przecież projekty tych uchwał posłowie zgłaszali w związku z powstającymi nowymi faktami. I tak: kiedy Komisja Nadzwyczajna do spraw rozpatrzenia ustawy o ratyfikacji
konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską zakończyła
swoją pracę 14 marca 1995 r., w konkluzji sprawozdania wyrażając opinię, że
konkordat jest z konstytucją zgodny, posłowie, którzy uważali od początku,
że złą rzeczą, raczej niedopuszczalną w praktykach prawnych badania zgodności
traktatu międzynarodowego z nie istniejącym prawem, a więc z nie istniejącą
konstytucją, zgłosili projekt uchwały z druku nr 917, który proponował z tej pierwotnej uchwały z dnia 1 lipca 1994 r. w sprawie trybu prac nad ustawą o ratyfikacji wykreślenie dwóch paragrafów, 2 i 3, które nakazywały komisji
badać zgodność konkordatu z przyszłą, nie istniejącą jeszcze konstytucją.
Było to zresztą także zgodne z wolą czy przypuszczeniami wielu posłów, którzy
znacznie wcześniej podpisywali wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, uważając,
że uchwała Sejmu z 1 lipca 1994 r. w sprawie trybu prac nad ustawą nie jest
zgodna z praktykami konstytucyjnymi stosowanymi w Rzeczypospolitej w stosunku do
wszystkich podmiotów prawa międzynarodowego. Ponieważ Trybunał tego zażalenia
nie rozpoznał, nie uznając się kompetentnym, stąd też ta inicjatywa. Ale
tu, panie marszałku i Wysoka Izbo, sytuacja tak dalece się zmieniła, tak dużo
nastąpiło nowych faktów, że chciałbym po prostu, korzystając z tego, że
pierwsze czytanie się nie zakończyło, w imieniu wnioskodawców projekt tej
historycznej uchwały z druku nr 917 wycofać. Zgłaszam oficjalnie, że ten
projekt uchwały w sprawie zmiany uchwały Sejmu o trybie prac nad ustawą o ratyfikacji wycofuję. Tym bardziej, że w międzyczasie zgłoszony został
projekt uchwały o takim samym tytule, w druku nr 1004, który jest jednobrzmiący i który różni się tylko uzasadnieniem. Sprawozdawcą tamtego projektu jest
pan poseł Krzysztof Król, o ile się nie mylę. I to jest zakończenie tamtej
sprawy.
Natomiast istotną kwestią jest projekt uchwały w sprawie uchylenia uchwały
Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 1 lipca 1994 r. w sprawie trybu prac nad
ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą
Polską z druku nr 1258, zgłoszony przez bardzo liczną grupę posłów
reprezentujących niemal wszystkie kluby parlamentarne, o ile pamiętam, w dniu
19 września 1995 r., a więc 4 dni po odrzuceniu przez Sejm sprawozdania
Komisji Nadzwyczajnej uchwalonego, jak wspominał mój poprzednik, 14 marca 1995
r.
Chciałbym, żebyśmy bardzo szybko prześledzili fakty, bo to jest dosyć
istotne w tym momencie. 14 marca 1995 r. w druku nr 837 Komisja Nadzwyczajna -
nie będę podawał jej całej długiej nazwy, dla oszczędności czasu -
przedstawiła sprawozdanie skonkludowane wraz z wnioskiem mniejszości. Sejm
dopiero 14 września sprawozdanie rozpatrzył, a 15 września 1995 r. przyjął
wniosek mniejszości i sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej odrzucił. Zgodnie z przyjętą praktyką, a także zasadami regulaminowymi, odrzucenie sprawozdania
komisji, jakiejkolwiek, albo odrzucenie sprawozdania rządowego powoduje w zasadzie konieczność podjęcia pracy od nowa i przedstawienia Sejmowi
sprawozdania, które by Sejm satysfakcjonowało. Ponieważ Sejm odrzucił
sprawozdanie komisji nie z powodu zawartości tego sprawozdania, tylko z powodu
konkluzji stwierdzającej zgodność norm prawnych zawartych w konkordacie z obowiązującą konstytucją, komisja nie bardzo miałaby, zdaniem wnioskodawców
tej uchwały, możliwość przystąpienia do pracy ponownie i — jak napisaliśmy w uzasadnieniu — poszukiwania satysfakcjonującego Izbę rozwiązania, czyli dążenia
do konkluzji odwrotnej niż zawarta w sprawozdaniu komisji. Stąd też po prostu
uznaliśmy w tym momencie, że dalsze istnienie Komisji Nadzwyczajnej do
rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską byłoby tworzeniem pozorów działań w opinii społecznej, w rzeczywistości byłoby tworzeniem mitu, że jest jakiś organ Sejmu, który
się sprawą zajmuje, podczas gdy to już nie mogłoby mieć miejsca. I takie były
nasze przypuszczenia w dniu, kiedy składaliśmy projekt tej uchwały, a więc
19 września.
Jaki jest stan na dziś? Na dzień dzisiejszy mamy zdezaktualizowany wniosek
prezydium Komisji Nadzwyczajnej i mamy fakt, który wygląda w sposób następujący.
Ostatnie posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej odbyło się, o ile dobrze pamiętam,
bo jestem jej członkiem, 14 marca 1995 r. A więc komisja po prostu jest ciałem
martwym, żeby nie powiedzieć ciałem, które tworzy znowu pozór tego, że
istnieje jakiś organ Sejmu, który sprawą się zajmuje.
Po drugie, 19 września 1995 r. uważaliśmy, że projekt ustawy ratyfikacyjnej,
tak jak każdy projekt ustawy ratyfikacyjnej, proponujący wyrażenie zgody na
podpisanie traktatu międzynarodowego, powinien być skierowany do Komisji Spraw
Zagranicznych i Komisji Ustawodawczej celem rozpatrzenia. Stąd też proponowaliśmy
taki tryb, jaki zdaniem wnioskodawców od początku powinien dla tej sprawy być
przewidziany.
Jednakże w ciągu roku i trzech miesięcy sporo się wydarzyło. Przede
wszystkim właściwie wszystko już wiemy na temat zgodności konkordatu z obecną
konstytucją. Znany jest projekt nowej konstytucji. Nie mam zamiaru specjalnie
rozważać sprawy zgodności projektu nowej konstytucji z konkordatem czy
odwrotnie. Po prostu dlatego, że byłbym w stanie zgodzić się z twierdzeniem,
które przyjęła Wysoka Izba, wygłoszonym z tej trybuny przez pana posła
Kazimierza Pańtaka, który powiedział, że ani Komisja Nadzwyczajna, ani w ogóle
żadna komisja nie ma prawa i nie powinna wygłaszać swoich opinii na temat
zgodności jakichkolwiek aktów prawnych z konstytucją, bo od tego jest Trybunał
Konstytucyjny, a w najlepszym razie, na użytek Sejmu Komisja Ustawodawcza. W tej sytuacji w imieniu wnioskodawców chciałbym podtrzymać projekt uchwały w sprawie uchylenia uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 1 lipca 1994
r. o trybie prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską (druk nr 1258). W związku z tym, że tak wiele w tej chwili już wiemy i tak wiele się zmieniło,
proponuję autopoprawkę w imieniu wnioskodawców do tego projektu, polegającą
na wykreśleniu §
2, który proponował, ażeby rządowy projekt ustawy o ratyfikacji konkordatu
skierować do Komisji Spraw Zagranicznych oraz Komisji Ustawodawczej celem
rozpatrzenia. W tej sytuacji proponowany przez wnioskodawców projekt uchwały składałby się
praktycznie z jednego zasadniczego paragrafu stwierdzającego, że traci moc
uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 1 lipca 1994 r. o trybie prac
nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą
Polską, w związku z czym Komisja Nadzwyczajna do rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską
ulega rozwiązaniu. Kończy po prostu pracę. W głębokim moim przekonaniu istnieją pełne warunki do tego, żeby Wysoka
Izba zdecydowała o tym, czy ratyfikować konkordat, czy nie, poprzez przyjęcie
lub odrzucenie ustawy. Żadna komisja, ani ta, do której jeszcze należy część
wnioskodawców i ja także, ani inne komisje, do których będziemy kierowali w tej chwili ten projekt ustawy, niczego już nie wniosą, będą tworzyły tylko
pozór działania Sejmu czy jego organów w tej sprawie.
Na zakończenie propozycja najdalej idąca, która niejako wyczerpuje jeden z wniosków prezydium Komisji Nadzwyczajnej przedstawiony przez pana posła Stanisława
Rogowskiego — że Sejm musi zdecydować, czy utrzymywać dalej ten pozór i Komisję Nadzwyczajną, która od roku i trzech miesięcy się nie zebrała i nie bardzo ma się nad czym zbierać czy spotykać. Komisja miała prawo, w każdym
razie w swojej większości, która przyjmowała sprawozdanie 14 marca, uznać,
wobec tego, że Sejm jej sprawozdanie odrzucił, w pewnym sensie zgłosił wotum
nieufności, iż nie bardzo widzi możliwość dalszego działania.
Kończąc, chciałbym prosić Wysoką Izbę o przyjęcie uchwały Sejmu w sprawie uchylenia uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 1 lipca 1994
r. o trybie prac nad ustawą o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską wraz z autopoprawką, polegającą na skreśleniu §
2, a także przejście do drugiego czytania nad projektem tej uchwały, bowiem
to jest tak oczywisty projekt, że trzeba po prostu przejść od razu do
drugiego czytania i zdecydować, że komisja powinna zaprzestać działania, a ten tryb zakończyć powinniśmy po prostu podjęciem decyzji przez Wysoką Izbę.
(Oklaski)
Wicemarszałek
Marek Borowski: Dziękuję bardzo panu posłowi Komornickiemu za
przedstawienie uzasadnienia projektu uchwały zawartego w druku nr 1258 i wycofanie druku nr 917.
Obecnie proszę o zabranie głosu pana posła Dariusza Wójcika w celu
przedstawienia uzasadnienia projektu uchwały zawartego w druku nr 1004 (Dok. nr
34).
Poseł
Dariusz Wójcik: Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! W sensie prawnym i merytorycznym w zasadzie wszystko już w tej
chwili zostało powiedziane na temat prac nad uchwalaniem ustawy o ratyfikacji
konkordatu, nic więcej w tej sprawie chyba nie da się dodać.
Chciałbym zwrócić uwagę na sprawę tolerancji czy przyzwoitego zachowania
wobec i obywateli, i partnera, w relacji państwo — partner zagraniczny, z którym
umowa została podpisana. Już wielokrotnie zabierając głos w tej sprawie, mówiłem,
że przecież można odrzucić ustawę ratyfikacyjną. Jeżeli taki był wybór
wyborców, taki jest wynik wyborów, taki jest kształt parlamentu, taki jest
kształt Sejmu — to przecież ustawę ratyfikacyjną można odrzucić i wyraźnie,
jednoznacznie to powiedzieć. Natomiast te zabawy, które z konkordatem się
przed Wysoką Izbą toczą, państwo polskie narażają na utratę wiarygodności,
na utratę szacunku i obywateli, i partnerów zagranicznych. Bo jakże można
nazwać to, co się działo i dzieje z Komisją Nadzwyczajną, która przedłożyła
sprawozdanie. Komisja Nadzwyczajna, gdzie parytet jest zachowany, gdzie jest większość z układu koalicyjnego, stwierdza, że nie ma niezgodności z obowiązującą
konstytucją, a potem następuje odrzucenie przez Wysoką Izbę tego
sprawozdania nie z przyczyn przecież merytorycznych czy z przyczyn ideowych,
ideologicznych — bo gdyby to zostało powiedziane, tobym to uznał — ale z przyczyn, które dla mnie są nie do przyjęcia, z przyczyn nieprzyzwoitych,
niejasnych, ukrytych, za sprawą ukrytych tendencji, ukrytych chęci czy celów,
jakimi część Wysokiej Izby, koalicja czy znaczna część koalicji, tutaj się
kieruje. W związku z tym apel zawarty w projekcie uchwały przedstawionej przez
Konfederację Polski Niepodległej zmierza do tego, aby przerwać to — naszym
zdaniem — nieprzyzwoite zachowanie. Przerwać to, co nie mieści się w kategoriach prawnych, merytorycznych, a więc zastanawianie się nad zgodnością
konkordatu z konstytucją, której nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Jest to
przecież absolutny absurd. Proszę Wysokiej Izby, to całkowity absurd.
Zastanawiałem się, kiedy mój poprzednik zgłosił wniosek o wycofanie
projektu uchwały, ponieważ jest projekt uchwały dalej idący, czy faktycznie
nie złożyć też wniosku o wycofanie, czy to nie byłoby lepsze. Ale pomyślałem
sobie, że być może chodzi tutaj o jakieś inne elementy — poza ideowymi,
ideologicznymi, poza związaniem się przyrzeczeniem wobec elektoratu — że
chodzi właśnie o takie harce przed Wysoką Izbą i kolejne przedłużanie
istnienia Komisji Nadzwyczajnej, która ponad rok nie obradowała… A może
chodzi jeszcze o coś innego?
Zacząłem się zastanawiać i zadałem sobie pytanie, czy prezydium Komisji
Nadzwyczajnej bierze dodatki do diet? Bo jeśli tak, to podtrzymuję wniosek o rozpatrzenie projektu naszej uchwały, żeby zmienić tylko uchwałę o trybie
przyjęcia ustawy o ratyfikacji konkordatu. Tylko że należałoby się zachować w sposób sprawiedliwy, konsekwentny i zgodny z tym pomysłem, jaki został
przedstawiony, o przedłużeniu prac Komisji Nadzwyczajnej. A jaki to jest pomysł?
Aby Wysoka Izba powołała Komisję Nadzwyczajną do każdej ustawy, jaka jest
przez Wysoką Izbę wnoszona, aby komisje nadzwyczajne sprawdzały zgodność każdej
ustawy z projektowaną i przygotowywaną konstytucją.
Bo jakże wytłumaczyć jedyny wyjątek w sprawie konkordatu? Jakże wytłumaczyć,
że Wysoka Izba nie zajmuje się zgodnością z przyszłą konstytucją każdej
ustawy? To byłoby sprawiedliwe. Projektów ustaw jest tak dużo, iż wydaje się,
że da się obdzielić wszystkich posłów funkcjami w prezydiach komisji
nadzwyczajnych, które byśmy powołali, i każdy będzie miał furtkę na
dodatek do diety poselskiej. Myślę, że może tu jest taki zamysł? Jeżeli byśmy
poszli w tym kierunku, to tylko z tego względu, bo innego uzasadnienia naprawdę
nie znajduję, można utrzymać projekt uchwały o zmianie uchwały o trybie
uchwalania ustawy ratyfikującej konkordat.
Wszystko, co dzisiaj po raz kolejny omawiamy, jest po prostu sytuacją absurdalną.
Jeżeli posłowie SLD utrzymują i chcą utrzymać sytuację absurdalną i ośmieszającą
Wysoką Izbę, to być może należy iść dalej w kierunku tego absurdu i towarzyszyć w tym posłom SLD, powołać kilkadziesiąt komisji nadzwyczajnych
do różnych ustaw i ustalania, czy są zgodne z projektowaną konstytucją, czy
też nie, obdzielić wszystkich funkcjami w prezydiach tych komisji, dać
dodatki do diet… bo nie znajduję innego uzasadnienia. W związku z tym podtrzymuję wniosek koła Konfederacji Polski Niepodległej o rozpatrzenie naszego projektu uchwały i o przyjęcie tego projektu.
Wicemarszałek
Marek Borowski: Dziękuję panu
posłowi Dariuszowi Wójcikowi za przedstawienie uzasadnienia projektu uchwały
zawartego w druku nr 1004.
Proszę o zabranie głosu panią poseł Izabellę Sierakowską w celu
przedstawienia uzasadnienia projektu uchwały zawartego w druku nr 1775.
Poseł
Izabella Sierakowska: Panie Marszałku!
Panie i Panowie Posłowie! Wobec zarzutów posądzania nas o grę, przedstawiam
dłuższą wersję swojego wystąpienia. Przemawiam w imieniu posłów Sojuszu
Lewicy Demokratycznej, którzy się pod tą uchwałą podpisali. O co chodzi? W §
1 proponujemy skreślenie w uchwale z dnia 1 lipca 1994 r. daty. Co to oznacza?
Oznacza to, że komisja nadal pracuje nad konkordatem i zajmuje się
konkordatem… Kiedy? Dopiero wtedy, kiedy w ogólnonarodowym referendum nowa
konstytucja zostaje przyjęta.
Takie rozwiązanie parlamentowi, ciału, które jest władzą ustawodawczą, ciału,
które musi dbać o to, aby prawo było przestrzegane, proponuje Sojusz Lewicy
Demokratycznej. Dlaczego? Podaję te przyczyny dla tych, którzy już
zapomnieli.
Konkordat był podpisany 28 lipca 1993 r. przez rząd pani Hanny Suchockiej bez
wiedzy parlamentu i społeczeństwa. Negocjacje prowadzono w ścisłej
tajemnicy. Posłowie poprzedniej kadencji doskonale pamiętają: były wnoszone
interpelacje, zapytania — ze strony rządu nie było żadnej odpowiedzi, nic nie
ma. Potem Sejm został rozwiązany i ni stąd, ni zowąd w lipcu 1993 r.
postawiono nas przed faktem dokonanym: konkordat został podpisany.
Konkordat nie jest zwyczajną umową międzynarodową. Jest to naprawdę umowa
szczególna, a jej wagę wyznaczają bardzo poważne konsekwencje prawne, Wysoka
Izbo. Przypomnę jeszcze kilka ciekawych faktów. Dzisiaj w krajach
demokratycznych konkordatów już się nie zawiera. Stolica Apostolska utrzymuje
stosunki dyplomatyczne ze 146 państwami, natomiast aktualne konkordaty i inne
umowy ma tylko z 46 państwami. We Francji, Niemczech, Szwajcarii obowiązują
tzw. umowy ograniczone tematycznie albo terytorialnie. Natomiast pełne
konkordaty mają tylko Austria, Hiszpania, Portugalia i Włochy — z tym że włoski
konkordat jest bardzo ciekawy, bardzo długo nad nim pracowano, renegocjowano i nic się nie stało, że takie renegocjacje zostały przeprowadzone, i podpisał
go papież Jan Paweł II.
Tak więc, Wysoka Izbo, została podpisana umowa szczególna i właściwie do
dnia dzisiejszego nikt z podpisujących nie przedstawił przekonywających
argumentów na rzecz konkordatu z punktu widzenia naszego państwa. Zadawane były w toku dyskusji publicznej pytania w rodzaju: Ile Polski w konkordacie? Padały
również stwierdzenia w rodzaju: konkordat kościelnych przywilejów — i to
wszystko wskazuje na niedopuszczalne, sprzeczne z polską racją stanu odstępstwo
od zasady równości stron. Konkordat pomija interesy naszego państwa, przyznając
jednocześnie stronie kościelnej uprawnienia będące nierzadko w sprzeczności z polskim systemem prawnym. W konkordacie nie mówi się nic o respektowaniu
przez kościół porządku konstytucyjnego Polski. Ten temat podnosiliśmy
usilnie w trakcie obrad Komisji Konstytucyjnej. Mówiono wtedy — i myśmy mówili — wydawać by się mogło, że taki zapis jest zbędny — i to właśnie podkreślali
panowie profesorowie księża, którzy reprezentowali kościół podczas obrad
komisji, bo dotyczy to duchowieństwa polskiego, a w końcu nikt nie zarzuca
duchowieństwu polskiemu braku patriotyzmu. To prawda, ale jednak należy pamiętać o hierarchicznej strukturze kościoła katolickiego, o bezpośredniej podległości
papieżowi biskupów rezydencjalnych. Trzeba także pamiętać o tym, że w konkordacie z roku 1925 było zobowiązanie do poszanowania polskiej
konstytucji. I preambuła, z której wynika, że Polska odzyskała dopiero
niepodległość po roku 1989, a doskonale wiemy, że była uznawana przez cały
świat już od roku 1918.
Ile rzeczy w konkordacie jest nie do zaakceptowania? Między innymi brak nadzoru
państwa nad programem i realizacją nauczania religii w szkołach państwowych i objęcie katechezą najmłodszych. Nie do przyjęcia jest słynny już art. 22
mówiący o tym, że wszystkie zmiany w systemie finansowania, które dotyczą
instytucji kościelnych i osób duchownych, a więc podatki, ulgi, zwolnienia
podatkowe, mogą być zmieniane, ale tylko wtedy, gdy będą uzgodnione ze
Stolicą Apostolską — i na dodatek muszą być korzystne dla Stolicy
Apostolskiej, dla kościoła katolickiego u nas. Zdecydowanie jest różny
zakres zobowiązań Rzeczypospolitej i Stolicy Apostolskiej w dziedzinie ochrony
praw człowieka, podczas gdy — doskonale wiemy — Rzeczpospolita jest stroną międzynarodowych
Paktów Praw Człowieka z roku 1966, europejskiej konwencji z roku 1950, Stolica
Apostolska tych konwencji nie przyjęła, i to stwarza istotny problem. Przy
ocenie konkordatu zawartego w 1993 r. trzeba mieć wzgląd nie tylko na polskie
prawo wewnętrzne, ale także na międzynarodowe zobowiązania Polski w zakresie
ochrony praw człowieka. Podstawową bowiem zasadą dotyczącą konwencji
ochrony praw człowieka jest zasada niedyskryminacji m.in. także ze względu na
wyznawaną religię, a ta niedyskryminacja — jak doskonale wiemy — jest
jednoznaczna z równością praw. Stawiam wam pytanie, szanowne koleżanki i koledzy: Czy możliwe jest utrzymanie takiej równości, jeżeli poprzez
konkordat do wewnętrznego porządku prawnego państwa wprowadzone zostaną
przepisy prawa kanonicznego?
Zastrzeżenia wnosimy również do zapisów stwarzających różnicę w uprawnieniach kościoła katolickiego i pozostałych kościołów i związków
wyznaniowych. Różnice te prowadzą do naruszenia zasady niedyskryminacji oraz
zasady równych praw. Podobnie rzecz ma się z niejasną w świetle art. 24
konkordatu sytuacją zakładanych przez kościół cmentarzy i ich dostępnością
dla innowierców i ateistów. My siedzący po lewej stronie sali doskonale
wiemy, jakie mieliśmy kłopoty, zanim mogliśmy godnie pochować naszą koleżankę
posłankę Wandę Sokołowską; takie były problemy.
Również dyskryminacyjny charakter wydaje się mieć zobowiązanie państwa na
bardzo wysokim szczeblu umowy międzynarodowej do finansowania bądź to placówek
oświatowych i wychowawczych prowadzonych przez kościół katolicki (o tym mówi
art. 14), bądź też szkół kształcących duchownych katolickich (o tym mówi
art. 15).
Wysoka Izbo! Jakże można wyrazić zgodę na ratyfikację dokumentu, który
wprowadza, delikatnie mówiąc, chaos do polskiego ustawodawstwa. Jakże się można
godzić na zapis, że Rzeczpospolita uznaje również osobowość prawną
wszystkich instytucji kościelnych, terytorialnych i personalnych, które uzyskały
taką osobowość na podstawie przepisu prawa kanonicznego art. nr 4. Dlaczego
prawo kanoniczne, a więc prawo jednego z kościołów w Rzeczypospolitej, ma
automatycznie rozstrzygać o osobowości prawnej kościelnych instytucji? A podobnych orzeczeń o obowiązywaniu w Polsce dwóch praw jest w konkordacie mnóstwo.
Obrońcy konkordatu w jego obecnym kształcie troszczą się o powagę naszego
państwa, ale nie przeszkadza im to, że konkordat ów z zasady zobowiązuje władze
państwowe do uzgadniania z władzami Kościoła Rzymskokatolickiego wielu
posunięć, natomiast temu kościołowi pozostawia tylko obowiązek
powiadamiania władz państwowych o swoich decyzjach.
To tylko część pytań, tylko część spornych kwestii. Przechodzę do najważniejszej
przeszkody, która zdecydowanie uniemożliwia kontynuowanie procesu ratyfikacji.
Jest to niezgodność z obecnie obowiązującą konstytucją. Konkordat narusza
obowiązującą konstytucyjną zasadę rozdziału kościoła od państwa (art.
82 ust. 2 konstytucji) i zastępuje ją odmienną normą niezależności i autonomii. Przyjęcie tej normy przed zmianą konstytucji doprowadziłoby do
wystąpienia w wewnętrznym porządku prawnym Rzeczypospolitej dwóch odmiennych
norm dotyczących tej samej materii, a jak doskonale wiemy, konsekwencją
rozdziału kościoła od państwa jest niezależność prawa wydawanego przez te
podmioty.
Art. 82 konstytucji mówi poza tym, że stosunki państwo — kościół regulują
ustawy, a nie konkordat — ustawa szczególna. Konkordat w sprzeczności ze
wspomnianą zasadą rozdziału kościoła od państwa powierza duchownym państwową
funkcję urzędnika stanu cywilnego. Konkordat wkracza szeroko w materię
konstytucyjną — ogranicza przede wszystkim to, co jest dla nas najważniejsze,
to, co jest najważniejsze dla społeczeństwa, suwerenne prawa parlamentu i obywateli do zgodnego z ich wolą ustalania przepisów nowej konstytucji.
Tak jak powiedziałam na początku, próby, naciski na szybką ratyfikację
[konkordatu — red.], mimo że jest on niezgodny z obowiązującym prawem, na
pewno świadczą o pewnym niefrasobliwym stosunku do konstytucji, zarówno tej,
którą mamy obecnie, jak i do tej, którą przygotowujemy. Polska jest
demokratycznym państwem prawa i to musimy pamiętać. Pamiętać także należy o tym, że jednym z najważniejszych zadań tego parlamentu jest nowa
konstytucja, którą powinniśmy spokojnie, bez żadnych nacisków przyjąć -
naszą wspólną konstytucję. Konstytucję, o której kształcie zadecyduje społeczeństwo i my.
Zgodnie z przedłożonym projektem zmiany uchwały z dnia 1 lipca 1994 r. klub
Sojuszu Lewicy Demokratycznej, posłowie, którzy się podpisali pod tą uchwałą,
mówimy, że do spraw związanych z konkordatem możemy wrócić dopiero po
przyjęciu w ogólnonarodowym referendum konstytucji. I teraz kolejne pytanie, Wysoka Izbo! Czy po przyjęciu nowej konstytucji, w której
być może będą spełnione odpowiednie dla ratyfikacji warunki, SLD powie: tak
dla konkordatu? Otóż odpowiadam, Wysoka Izbo, że jeżeli będzie to konkordat z tymi samymi zapisami, Sojusz Lewicy Demokratycznej na pewno powie „nie". Z ogromnym szacunkiem odnosimy się do wszystkich ludzi wierzących, do wszystkich
kościołów i związków wyznaniowych; wolność sumienia, religii, równoprawność
kościołów, współdziałanie kościoła i państwa są dla nas podstawową
zasadą demokracji. Socjaldemokracja zachowuje neutralność światopoglądową
zarówno w pracy na zewnątrz, jak i w działaniach wewnętrznych. W naszych
szeregach jest miejsce dla ludzi wierzących i niewierzących. Religia i wiara
nie mają nic wspólnego ze złą, źle zredagowaną, niekorzystną dla naszego
państwa umową międzynarodową. Na konkordat w tym kształcie nie może być
zgody. I powtarzam, nie ma to nic wspólnego z ludźmi wierzącymi.
Co robić? Czas do uchwalenia nowej konstytucji powinien być przeznaczony na
obustronną pracę nad tym dokumentem. Informacja rządu o korzyściach płynących z tej wyjątkowej umowy dla społeczeństwa powinna być poprzedzona
renegocjacjami dokumentu, w którym byłby określony czas jego obowiązywania,
wykluczone finansowanie kościoła przez państwo i zaznaczone poszanowanie porządku
prawnego Rzeczypospolitej. A więc obustronnie uzgodniony dokument, szanujący
polskie prawo, a nie nota interpretacyjna strony polskiej, ta bowiem nie będzie
wiążąca dla kościelnego partnera.
Sojuszowi Lewicy Demokratycznej nie chodzi o to, aby ustawić się wobec kościoła
katolickiego po drugiej stronie barykady. Zależy nam na tym, żeby stosunki państwo — kościół zostały zapisane we wzajemnej umowie, ale musi to być zapis
precyzyjny, który nie będzie dyktatem kościoła, a nie chcemy, Wysoka Izbo,
udowadniać, że potrafimy zgromadzić większość w parlamencie i powiedzieć
„nie" dla tego dokumentu. Zależy nam na wypracowaniu rozsądnej płaszczyzny
współpracy. W związku z powyższym wnoszę o przyjęcie projektu uchwały
przedstawionego przez posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. (Oklaski)
Wicemarszałek
Marek Borowski: Dziękuję pani
posłance Izabelli Sierakowskiej.
Sejm postanowił o wysłuchaniu w debacie nad tymi punktami porządku dziennego
10-minutowych oświadczeń w imieniu klubów i 5-minutowych w imieniu kół.
Otwieram dyskusję. Proszę o zabranie głosu pana posła Longina Pastusiaka w imieniu klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Poseł
Longin Pastusiak: Panie Marszałku!
Wysoki Sejmie! Stosunek do konkordatu nie wynika z podziału społeczeństwa na
wierzących i niewierzących, jak często próbuje się to przedstawiać, lecz
wynika on z odpowiedzi na fundamentalne pytanie, jakie każdy parlamentarzysta
na tej sali — łącznie z panem, panie pośle Wójcik — powinien sobie zadać:
Na ile konkordat podpisany 28 lipca 1993 r., w takim momencie, o takiej właśnie
treści, uwzględnia prawa i wolności wszystkich obywateli i czy uwzględnia
należycie interesy i racje Rzeczypospolitej? Tu nie odbywają się żadne
zabawy, panie pośle Wójcik, jak pan to był uprzejmy określić przed
chwileczką. Sojusz Lewicy Demokratycznej nie ma żadnych nieprzyzwoitych czy
ukrytych motywów działania, co pan nam przypisał. Nasze motywy są jasne i zostały już dawno określone. Naszym motywem jest bronić interesów
Rzeczypospolitej i bronić poszanowania prawa i konstytucji.
Jednym z fundamentalnych praw człowieka jest prawo do wolności sumienia i religii, a także prawo do wolności myśli. Zdajemy sobie sprawę, że religia
lub inne przekonania filozoficzne stanowią dla tego, kto je wyznaje, jeden z podstawowych składników jego własnej koncepcji życia. Dlatego też wolność
religii lub przekonań musi być całkowicie szanowana i musi być całkowicie
gwarantowana. Uważamy, że może ona w istotny sposób przyczynić się do
realizacji spokoju społecznego i sprawiedliwości społecznej. Naruszenia zaś
wolności myśli, sumienia i religii stanowią bezpośrednie źródło konfliktów,
niepokojów społecznych, wywołują nienawiść nie tylko między ludźmi, ale
całymi narodami. Dowodów na to dostarczają nam codzienne doniesienia z polityki światowej.
Uważamy, że z wolności myśli, sumienia i religii powinien korzystać w pełni
każdy człowiek i we wszelkich okolicznościach. Lewica demokratyczna wychodzi z założenia, że religia i humanistyczne systemy przekonań mają tę samą
rangę moralną. Wszystkie kościoły i związki wyznaniowe uznane przez państwo
mają równe prawa i mogą swobodnie wypełniać swoją misję religijną. Jesteśmy
przeciwko wszelkiemu przymusowi w sprawach religii lub przekonań.
Podzielamy pogląd utrwalony w praktyce w krajach demokratycznych, że prawo do
wolności myśli, sumienia i religii najpełniej jest osiągalne, gdy sprawy
wiary i przekonań filozoficznych są oddzielone od polityki. Doświadczenie
historyczne uczy wymownie, że wolności tej nie służy uprzywilejowanie
jakiegokolwiek kościoła lub związku wyznaniowego czy jakiegokolwiek poglądu
filozoficznego.
Stoimy na stanowisku, że w państwie demokratycznym, jakim jesteśmy i chcemy
być, władza publiczna należy do narodu, który ją sprawuje bezpośrednio lub
przez wybranych przez siebie przedstawicieli. Nie do pogodzenia z wymogami
systemu demokratycznego byłoby przypisywanie jakiemukolwiek organizmowi, który
nie może się legitymować pochodzeniem z woli narodu, który nie został wyłoniony w demokratycznych wyborach, jakiejkolwiek władzy politycznej.
Wysoka Izbo! Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym. Najwyższej
rangi aktem prawotwórczym jest konstytucja. Prace nad projektem nowej
konstytucji odpowiadającej wymogom demokracji, gospodarki wolnorynkowej i aspiracjom wolnościowym naszego narodu znajdują się w fazie końcowej. Uważamy,
że rozstrzyganie o podstawach stosunków między Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską w warunkach trwającego nadal prowizorium konstytucyjnego
jest niewłaściwe. Nie odpowiada to przede wszystkim znaczeniu kościoła
katolickiego w życiu naszego kraju. Według obowiązujących przepisów
konstytucyjnych kościół jest oddzielony od państwa, a zasady stosunku państwa
do kościoła oraz sytuację prawną i majątkową związków wyznaniowych
regulują odpowiednie ustawy.
Na niezgodność obowiązującej normy konstytucyjnej z zapisem konkordatowym o stosunkach państwo — kościół zwrócił uwagę nie kto inny, tylko rzecznik
praw obywatelskich w liście do marszałka Sejmu z 26 kwietnia 1994 r., kiedy to — i tu pozwolę sobie zacytować — napisał: „Konkordat zawiera w art. 1
odmienną niż w art. 82 obowiązujących przepisów konstytucyjnych normę określającą
stosunek państwa do kościoła, której przyjęcie przed zmianą konstytucji
doprowadziłoby do wystąpienia w systemie wewnętrznego porządku prawnego
Rzeczypospolitej dwóch odmiennych norm dotyczących tej samej materii".
Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej podziela te wątpliwości i uważa,
że ich wyjaśnienie może nastąpić jedynie wówczas, gdy najpierw uchwali się
nową konstytucję, albowiem dopiero wtedy będzie można ustalić, czy zawarty w niej model stosunków państwo — kościół jest zgodny z tym, co zostało
zapisane w konkordacie. Przyjęcie odmiennego rozumowania oznaczałoby, że
suweren, a więc naród, oraz działające w jego imieniu Zgromadzenie Narodowe
byłoby ograniczone w możliwości przesądzenia tej niezwykle ważnej materii
konstytucyjnej.
Rzecznik praw obywatelskich w tymże liście przestrzegł również — i znów
pozwolę sobie zacytować: „Ratyfikowanie umowy międzynarodowej zawierającej
postanowienia sprzeczne z konstytucją przed jej zmianą może doprowadzić do
powstania wewnętrznej sprzeczności w systemie prawa, gdy na ratyfikację Sejm
wyrazi zgodę zwykłą większością głosów, a zmiany konstytucji nie uchwali
wymaganą kwalifikowaną większością. W odniesieniu do konkordatu oznaczałoby
to istnienie w wewnętrznym porządku prawnym dwóch odmiennych norm dotyczących
stosunków państwa do kościoła". Otóż argument ten jednoznacznie
przemawia za tym, aby w pierwszej kolejności uchwalić konstytucję, a dopiero
później rozważyć ustawę o ratyfikacji konkordatu. Jak wynika z analizy
konkordatu, dokonanej przez wielu ekspertów, niektóre jego artykuły nie są
zgodne z obowiązującą konstytucją i ustawami, a nawet, i to chciałbym
podkreślić, z art. 1 samego konkordatu, mówiącym o niezależności i autonomii kościoła i państwa. Można powiedzieć, że ta niezależność i autonomia nie są po równi rozłożone. Kościół został obdarzony większą
niezależnością od państwa niż państwo od kościoła.
Eksperci wymieniają jako przykłady: przyznanie osobowości prawnej prawa
cywilnego wszystkim osobom prawnym tworzonym na podstawie prawa kanonicznego,
zrezygnowanie przez państwo ze sporządzania aktu zawarcia małżeństwa
cywilnego, brak nadzoru państwa nad programami i realizacją nauczania religii w szkołach państwowych. Ograniczenie autonomii uniwersytetów państwowych
przy tworzeniu wydziałów teologii. Brak kryteriów w zakresie opodatkowania osób
duchownych i kościelnych osób prawnych. Szeroki zakres dotowania działalności
religijnej przez państwo oraz brak kontroli nad wydatkowaniem subwencji państwowych.
Nie są to argumenty wymyślone, to są konkretne zarzuty typu prawnego.
Konkordat, proszę Wysokiej Izby, podpisano. Nie zestawiono jednak wcześniej
koniecznych w przypadku jego ratyfikacji zmian w prawie polskim. Nie dokonano też
obliczenia jego skutków finansowych. Sejm i społeczeństwo polskie mają prawo
wiedzieć przed ratyfikacją, jakie obciążenie z budżetu państwa wiąże się z realizacją tak sformułowanych artykułów konkordatu.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej
nie jest przeciwny regulacji stosunków między Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską w formie umowy międzynarodowej. Jedną z takich form jest
konkordat. Przeciwni jednak jesteśmy temu konkordatowi ze względów, które
wymieniłem. Dlatego też Klub Parlamentarny SLD głosować będzie przeciw
projektowi uchwał zawartych w drukach nr 1004 i 1258. Zgłaszam wniosek o odrzucenie powyższych uchwał w pierwszym czytaniu. Rozumiem, że pan poseł
Komornicki wycofał projekt uchwały zawarty w druku nr 917. Posłanki i posłowie
SLD będą głosować za uchwałą, która postuluje, aby ostateczne
sprawozdanie Komisja Nadzwyczajna przedłożyła niezwłocznie po
przeprowadzeniu referendum konstytucyjnego.
Przyjmujemy do wiadomości informację, że rząd prowadzi rozmowy ze Stolicą
Apostolską. Naszym zdaniem rozmowy te powinny stworzyć warunki do renegocjacji
konkordatu, opracowania wspólnych deklaracji lub wspólnych protokołów.
Protokołów, które wyeliminują wątpliwości i niedostatki obecnego
konkordatu, i które to dokumenty będą miały obowiązującą moc prawną.
Takie praktyki są szeroko stosowane w polityce traktatowej różnych państw, w tym również w praktyce traktatowej Stolicy Apostolskiej. Tak na przykład -
mowa już o tym była tutaj z tej trybuny — Stolica Apostolska postąpiła przy
zawieraniu konkordatu z Włochami. Jeżeli możliwe to było z Włochami, to
pytam: Dlaczego nie jest to możliwe z Rzeczpospolitą Polską? Może minister
spraw zagranicznych Rzeczypospolitej zada takie pytanie swojemu odpowiednikowi w Watykanie. Chciałbym usłyszeć odpowiedź. Chciałbym również zwrócić uwagę,
że historia dyplomacji zna wiele przykładów, kiedy rządy przedkładały
parlamentom układy do zatwierdzenia, a legislatury wyrażały różne zastrzeżenia
do tych traktatów. Niech mi wolno będzie jako amerykaniście posłużyć się
przykładem z historii dyplomatycznej Stanów Zjednoczonych...
Wicemarszałek
Marek Borowski: Panie pośle,
proszę zbliżać się do końca.
Poseł
Longin Pastusiak: Już kończę,
panie marszałku, ...gdzie również prezydent ratyfikuje układy międzynarodowe,
ale za uprzednią zgodą Senatu. Otóż w ciągu pierwszych 150 lat istnienia
Stanów Zjednoczonych prezydent przedłożył senatowi 928 traktatów i układów
międzynarodowych. Z tej liczby 15 zostało odrzuconych przez senat, a do ponad
100 układów senat zgłosił poprawki zmieniające niekiedy zasadniczą treść
tego układu.
Obowiązkiem każdego parlamentu, panie posłanki i panowie posłowie, jest
bronić interesów państwa i interesów obywateli, których reprezentujemy. (Oklaski)
Wicemarszałek
Marek Borowski: Dziękuję panu
posłowi Longinowi Pastusiakowi za przedstawienie stanowiska klubu Sojuszu
Lewicy Demokratycznej.
Obecnie stanowisko Polskiego Stronnictwa Ludowego przedstawi pan poseł
Aleksander Bentkowski.
Poseł
Aleksander Bentkowski: Panie
Marszałku! Wysoki Sejmie! W swoim wystąpieniu pani poseł Sierakowska bardzo
mocno akcentowała fakt, że konkordat w swojej treści jest sprzeczny z naszym
prawem, nie uznaje naszego prawa, porządku prawnego, i powoływała się tutaj
na argument, że przecież w preambule nie ma żadnych uwarunkowań, powoływała
się na argument, że przecież mówienie o odzyskaniu niepodległości w 1989
r. to jest w jakiś sposób obraza naszej historii.
Chciałbym więc odwołać się do konkordatu, ale do treści konkordatu, a nie
do dowolnych interpretacji. Chciałbym w swoim wystąpieniu przytoczyć kilka
przykładów, jak opacznie można tłumaczyć treść konkordatu, i będę
cytował konkordat, i będę się opierał na projekcie tej ustawy, a nie na
domniemaniach.
Uznanie konstytucji i naszych ustaw jest zawarte w preambule w stwierdzeniu, że
Rzeczpospolita Polska uwzględnia swe zasady konstytucyjne i ustawy przy
tworzeniu tego konkordatu i przy ustalaniu treści tego konkordatu. Dla stron,
które podpisują umowę międzynarodową, jest w związku z tym jasne, że
jedna i druga strona uznaje zasady konstytucyjne i normy prawne, które obowiązują w tych państwach, które podpisują umowę międzynarodową. Jest więc taki
zapis w konkordacie, konkretnie — jak powiadam — w preambule. Nie ma natomiast
takiego zapisu w konkordacie, który kościół podpisał z Włochami. Nie jest
prawdą to, co pani powiedziała. Nie jest również prawdą to, że konkordat
określa odzyskanie niepodległości datą 1989 r. Nie ma takiej daty zawartej w konkordacie, a zatem wprowadza pani w błąd społeczeństwo. Nie ma takiej
daty, proszę wziąć konkordat, przeczytać — nie ma. Ja mam przed sobą
konkordat, mogę cytować.
Natomiast jest prawdą, że konkordat odwołuje się do stwierdzenia, że Polska
odzyskała niepodległość, nie podając daty. I podanie na to przykładu, że
przecież Polska była podmiotem prawa międzynarodowego, była uznawana przez
państwa, jako dowodu na to, że była państwem w pełni wolnym, w pełni
suwerennym, to jest chyba nieporozumienie. Bo dzisiaj państwem uznawanym przez
prawo międzynarodowe, przez liczne inne państwa jest także Korea Północna.
Czy pani chce twierdzić, że to jest dowód na to, że Korea Północna jest państwem
wolnym i suwerennym?
Przechodzę teraz do samego konkordatu. Kolejna uwaga, czy kolejny zarzut, że
kościół katolicki podpisał tylko 46 konkordatów. Otóż mnie się wydaje,
że jest to argument za tym, że podpisał aż 46 konkordatów. Ale proszę mi
powiedzieć, dlaczego w naszym konkordacie doszukujecie się aż tylu
niekorzystnych rozwiązań dla państwa, przewidujecie aż takie nieszczęścia
dla państwa polskiego? Czy słyszeliście państwo przynajmniej o jednym sporze
między państwem watykańskim a innym państwem, z którymi podpisało ono
konkordat, na tle konkordatu? Czy były z tego powodu jakieś niepokoje społeczne?
Czy były z tego powodu jakieś krachy gospodarcze? Myślę, że jest to właśnie
przykład swoistej interpretacji konkordatu.
Polskie Stronnictwo Ludowe stanowczo opowiada się za przyjęciem ustawy umożliwiającej
ratyfikację konkordatu. Uważamy jednocześnie, że uzasadnione jest równoczesne
uchwalenie przez Wysoki Sejm ustawy tzw. okołokonkordatowej, która zmienia w niezbędnym zakresie Kodeks rodzinny, Kodeks postępowania cywilnego oraz ustawę o aktach stanu cywilnego. Opowiadamy się za ratyfikacją konkordatu, ponieważ
jesteśmy zdania, że konkordat przez jego przeciwników wykorzystywany jest do
gier politycznych, do celowego wypaczania jego treści i ogłupiania społeczeństwa
dowolnymi, wygodnymi dla siebie interpretacjami treści konkordatu.
Niektóre partie polityczne uczyniły sobie z konkordatu pretekst do kolejnego
dzielenia społeczeństwa, grożąc społeczeństwu, że w wypadku uchwalenia
konkordatu nieprawdopodobnymi konsekwencjami narażą to społeczeństwo na
szczególne represje bądź uciążliwości. Ubierają się przy tym w togi obrońców
wolności obywatelskich czy wręcz suwerenności państwa polskiego. Przekonują
naiwnych, że po przyjęciu konkordatu Polska stanie się państwem kościelnym,
niemalże Iranem Europy. Takie bzdury chętnie są przywoływane i podawane
przez wielu naiwnych, którzy najczęściej nawet nie czytali konkordatu. Krótki
czas wyznaczony na oświadczenie nie pozwala mi na szerszą dyskredytację tez
przedstawionych tu przez moich przedmówców, ale podam kilka przykładów
takich prób interpretacji konkordatu, które świadczą o celowym wprowadzaniu w błąd społeczeństwa.
Najczęściej powtarzanym zarzutem jest twierdzenie, że konkordat uniemożliwi
grzebanie zmarłych niekatolików na cmentarzach będących własnością kościoła
katolickiego. Chcę być precyzyjny i przytoczę fragment konkordatu, z którego
wyprowadza się taką tezę. Art. 8 ust. 3: „Miejscom przeznaczonym przez właściwą
władzę kościelna do sprawowania kultu grzebania zmarłych państwo gwarantuje w tym celu nienaruszalność". I dalej: „Niniejszy przepis nie ogranicza
stosowania prawa polskiego w przypadku wywłaszczania z zachowaniem standardów
prawa międzynarodowego". Zapis ten po prostu stwierdza, że własność kościoła
jest nienaruszalna, że może on nią swobodnie dysponować, ale kiedy
zaistnieje uzasadniona społeczna potrzeba, można kościół pozbawić własności w drodze wywłaszczenia.
Należy teraz zapytać: Co w tym zapisie jest nienormalnego czy szkodliwego?
Przecież od pewnego czasu w Polsce każda własność jest nienaruszalna,
nikogo nie można bez jego woli pozbawić własności; gwarantuje to przecież
art. 7 konstytucji. Dlaczego zatem mienie kościoła ma być traktowane inaczej?
Cmentarz jest przecież nieruchomością będącą mieniem kościoła.
Wyprowadzanie z treści tego artykułu twierdzenia, że na podstawie tego zapisu
kościół ma prawo do odmowy pochówku, jest nieuczciwe, ponieważ kościół
ma już takie prawo. Powtarzam: kościół ma prawo do odmowy pochówku od roku
1959. W ustawie o cmentarzach i chowaniu zmarłych w art. 6 ust. 2 stwierdza się
bowiem, że „teren cmentarzy będący własnością kościoła może być
przeznaczony na inny cel jedynie za zgodą władzy kościelnej". Już wtedy
nie można było pozbawić dowolnie kościoła własności. Natomiast art. 8
ust. 2 stanowi, że w miejscowościach, w których nie ma cmentarzy komunalnych,
zarząd cmentarza wyznaniowego umożliwia pochówek na tym cmentarzu". Inaczej
mówiąc, już w 1959 r. kościół uzyskał prawo do odmowy pochowania zmarłych
na swoim cmentarzu w wypadku, gdy w danej miejscowości był drugi cmentarz,
komunalny. Powtarzam: stało się tak w 1959 r.
Identyczny zapis został powtórzony w art. 45 ust. 3 ustawy z dnia 17 maja 1989
r. o stosunku państwa do kościoła katolickiego.
Stan prawny, który istnieje od 37 lat, został wpisany do konkordatu, a więc
do umowy międzynarodowej. Od 37 lat każdy proboszcz, właściciel cmentarza kościelnego,
ma prawo odmówić pochowania zmarłego na swoim cmentarzu, jeżeli w danej
miejscowości jest cmentarz komunalny, i na tym tle nie było żadnych konfliktów.
Rodzi się pytanie: Dlaczego teraz, podając społeczeństwu półprawdy,
straszy się je nieprawdopodobnymi konsekwencjami?
Drugi, równie dobrze znany przykład nieuczciwego przedstawiania społeczeństwu
treści konkordatu — art. 10 ust. 1 mówiący o małżeństwach kanonicznych. A oto treść tego przepisu: „Od chwili zawarcia małżeństwo kanoniczne
wywiera takie same skutki, jakie pociąga za sobą zawarcie małżeństwa
zawartego zgodnie z prawem polskim…" Przytoczyć też należy ust. 4:
„Orzekanie w sprawach małżeńskich w zakresie skutków określonych w prawie
należy do wyłącznej kompetencji sądów państwowych". Z zapisów tych wyprowadza się tezę, że uznanie ważności małżeństw
kanonicznych stworzy warunki do łatwych konkubinatów, czy też stwierdzenie,
że niemożliwe są rozwody. W tym miejscu należy zauważyć, że tę lukę w prawie wprowadzono ustawą z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku państwa do kościoła
katolickiego. Od wejścia w życie tej ustawy powstała szczególna luka prawna.
Do tego czasu obowiązywał przepis prawa o aktach stanu cywilnego, który
zabraniał duchownemu udzielania ślubu kanonicznego nupturientom przed
zawarciem przez nich związku małżeńskiego w urzędzie stanu cywilnego.
Cytowana ustawa uchyliła ten zapis i od roku 1989 ta sama osoba, bez żadnych
przeszkód i konsekwencji, może zawrzeć związek małżeński kanoniczny, a niemal następnego dnia z inną osobą drugi związek małżeński w urzędzie
stanu cywilnego. Obecnie więc istniejący stan prawny stwarza warunki do
niekaralnych związków bigamicznych. Ten nienormalny stan prawny zamierza
zlikwidować konkordat stwierdzając, że bez względu na to, gdzie para
nupturientów i przed kim złoży wspólne oświadczenie woli o zamiarze
pozostawania w związku małżeńskim, a więc czy przed urzędnikiem stanu
cywilnego, czy też przed księdzem, to oświadczenie to uzyskuje status prawny i małżeństwo od tej chwili uznaje się za ważnie zawarte. Wprowadzenie więc
zapisów konkordatu do prawa polskiego wyeliminuje obecnie istniejące możliwości
bezkarnych podwójnych związków małżeńskich, a tym samym będzie zapobiegać
przypadkom nieprawnej, ale faktycznej bigamii.
Odnosząc się do zarzutów niemożności orzekania w przypadkach małżeństw
kanonicznych rozwodów cywilnych, to wystarczy odrobinę dobrej woli, by
przeczytać i zrozumieć art. 10 ust. 4, w którym stwierdza się, że: "w
zakresie skutków określonych w prawie polskim orzekanie w sprawach małżeńskich
należy do wyłącznej kompetencji sądów państwowych. otóż prawo polskie
przewiduje instytucję rozwodu i oczywiście sądy będą mogły rozwody orzekać
również w małżeństwach kanonicznych. Ust. 6 tego artykułu przewiduje
konieczność wprowadzenia niezbędnych zmian w prawie polskim i klub Polskiego
Stronnictwa Ludowego przed dwoma laty złożył w Sejmie projekt ustawy zmieniającej
Kodeks rodzinny, Kodeks postępowania cywilnego oraz ustawę o aktach stanu
cywilnego. Proponowane zmiany normują tę problematykę całkowicie
jednoznacznie...
Wicemarszałek
Marek Borowski: Panie pośle,
bardzo proszę już o konkluzję.
Poseł
Aleksander Bentkowski: Panie
marszałku, konkluzja będzie bardzo szybko. Pozostało mi jeszcze tylko proste
stwierdzenie, że kolejnym przykładem takiej właśnie swoistej interpretacji
jest art. 12. Mówi się o tym, powszechnie się tłumaczy, że przecież
konkordat wprowadza obowiązek nauczania w szkole, a przepis brzmi: „wprowadza
się religię w szkole zgodnie z wolą zainteresowanych". Nie ma takiej woli,
nie ma religii w szkole. Czy może być przepis bardziej demokratycznie
napisany? Jak sobie to wyobrażacie? Czy można inaczej zapisać tę wolę do
nauczania religii w szkole? Będzie tylko wtedy, kiedy będzie taka wola rodziców.
Reasumując, powiem na koniec państwu ciekawostkę: konkordat zawiera 23
merytoryczne artykuły, z tego 17 artykułów to przepisane artykuły z innych
obowiązujących już ustaw w Polsce, zebrane w tej umowie międzynarodowej. 17 — te najważniejsze — to są już prawa nabyte przez kościół zawarte w innych
ustawach.
Reasumując, w imieniu Polskiego Stronnictwa Ludowego stwierdzam, że dalsze
odwlekanie decyzji o ratyfikacji konkordatu nie służy interesom Polski, dzieli
społeczeństwo, wywołuje niepotrzebne emocje i ośmiesza Polskę na arenie międzynarodowej.
Konkordat jest umową międzynarodową — zwykłą umową międzynarodową, nie
szczególną, podpisaną przez...
Wicemarszałek
Marek Borowski: Panie pośle,
jestem zmuszony pana prosić o konkluzję. Konkluzja polega na tym, że
stronnictwo coś popiera, coś proponuje, więc prosiłbym o nią, bo naprawdę
już ponad 3 albo 4 minuty jest po czasie.
(Poseł
Irena Lipowicz: Ale to jest bardzo interesujące, panie marszałku.)
Zapewniam
panią posłankę, że tu każda wypowiedź jest niezwykle interesująca. Bardzo
liczę też na pani posłanki wypowiedź, ale zapewniam, że będę przestrzegał
czasu.
Poseł Aleksander Bentkowski: Proszę państwa, Polskie
Stronnictwo Ludowe opowiada się bardzo jednoznacznie za ratyfikacją konkordatu i będzie podejmowało wszelkie działania, które będą zmierzać do szybkiej
ratyfikacji. Stąd moja deklaracja, że będziemy głosować za takimi rozwiązaniami,
które będą zbliżać nas do ratyfikacji, a będziemy przeciwni takim pomysłom,
jak np. pomysł klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej odwleczenia ratyfikacji na
czas zupełnie nieokreślony. (Oklaski) |