Dlaczego nie powinno się ratyfikować konkordatu?

1. Nic nie wskazuje na to, że państwo, a także prezydent odniesie jakąkolwiek korzyść z ratyfikacji (prezydent i tak będzie postrzegany jako wróg. Celem Kościoła nie jest bowiem ułożenie sobie poprawnej współpracy z prezydentem, lecz uzyskanie najpierw przez konkordat, a później przez Konstytucję. Realnego wpływu na decyzje polityczne). Argument pragmatyczny nie wytrzymuje krytyki, gdyż od 1989 r. kościół nie ustąpił praktycznie z żadnego żądania.

2. Ratyfikacja konkordatu osłabi struktury demokratyczne w Polsce. Po 7 latach są już one stabilne (inaczej niż w 1993 r., gdy podpisywano dokument). Ratyfikacja umowy będzie odebrana jako porażka państwa neutralnego światopoglądowo i dodatkowo państwa słabego. Gdy państwo postrzegane jest jako słabe, to jako słabe (czyli niezdolne do autonomicznego działania) postrzegane są również jego instytucje demokratyczne.

3. Ratyfikacja utwierdzi kościół w mniemaniu, że jest on traktowany w sposób specjalny. Podobne przekonanie utwierdzi się w tej części społeczeństwa, które przeciwne jest nadmiernej obecności Kościoła w polityce, czy po prostu wobec niej obojętnej. W praktyce będzie to oznaczało utrwalenie ogólnego już przekonania, że podobnie jak za rządów solidarnościowych, Kościół uzyskuje co chce i nic nie jest w stanie poradzić nawet rządząca opcja liberalna światopoglądowo. W warunkach stabilnych struktur demokratycznych uprzywilejowanie kogokolwiek jest niedopuszczalne i prowadzi do utraty tożsamości tych struktur.

4. Po ratyfikacji konkordatu Kościołowi będzie znacznie łatwiej uzyskać odpowiednie zapisy w Konstytucji, co jest głównym celem polityki Kościoła. Ratyfikacja utwierdzi również przekonanie, od którego w demokracji powinno się już odejść, że Kościół jest stroną w polityce i może uczestniczyć w podejmowaniu ważnych decyzji (np. niedopuszczalna jest zapowiedź oddzielnego spotkania Komisji Konstytucyjnej z przedstawicielami Episkopatu. Episkopat ma swoich przedstawicieli w Komisji i tam jest miejsce na dyskusje). Przekonanie to umiejętnie Kościół wpaja społeczeństwu od 1989 r.

5. Ratyfikacja praktycznie zamknie możliwość kontroli Kościoła przez instytucje demokratyczne. Z przyczyn oczywistych np. nie będzie możliwe powołanie specjalnej Komisji Sejmowej do spraw przejmowania majątku przez Kościół czy innych tego typu inicjatyw.

6. Po ratyfikacji nie tylko elektorat tzw. lewicowy, ale także ludzie z różnych opcji politycznych, przeciwni nadmiernej ekspansji Kościoła stracą zaufanie do elit, a także do prezydenta, którego poczynania wokół konkordatu dość powszechnie odbierane są jako kunktatorskie. W efekcie utwierdzi się przekonanie, że w Polsce nie ma siły politycznej ani instytucji demokratycznych zdolnych powstrzymać ekspansję Kościoła („zawsze się dogadają"). Kościół zatem nie tylko będzie postrzegany, ale praktycznie stanie się na długie lata stroną w podejmowaniu wielu ważnych decyzji politycznych.

7. Ratyfikacja konkordatu nie zakończy kłopotów politycznych z Kościołem. Wprost przeciwnie — najprawdopodobniej otworzy nowe pola konfliktów. Można się spodziewać nasilenia klerykalnej retoryki ze strony partii prawicowych, które będą występować z nowymi żądaniami dotyczącymi sfery politycznej (np. Konstytucja). Ratyfikacja ośmieli również Kościół do wysuwania nowych żądań. Można również spodziewać się działań ze strony prawicy (podbudowanej przyjęciem konkordatu) pod adresem koalicji i Kancelarii Prezydenta.

8. Ratyfikacja zapoczątkuje także niekończące się spory dotyczące poszczególnych zapisów konkordatu, co dodatkowo wzmocni chaos informacyjny i niepokój znacznej części społeczeństwa, który od początku towarzyszy temu dokumentowi.

*

(Poufna notatka z 1996 r. dla prezydenta R.P. Aleksandra Kwaśniewskiego; dotąd nigdzie nie publikowana — ujawnił specjalnie dla „Racjonalisty" b.poseł Ryszard M. Zając)



 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3529)
 (Ostatnia zmiana: 22-07-2004)