Noce i dnie z racjonalistą
Autor tekstu: Maria Dąbrowska

Napisany wspaniałą polszczyzną cykl powieściowy Marii Dąbrowskiej pt. Noce i dnie obejmuje pół wieku dziejów polskich — od powstania 1863 r. do wybuchu I wojny światowej. Ukazuje przemiany, jakim ulegało wówczas zubożałe ziemiaństwo polskie. Jak pisała sama autorka, obrazuje on „wątek współżycia ze sobą dwu psychik, dwu gatunków człowieka i dwu postaw duchowych wobec rzeczywistości". Jednej współbrzmiącej z życiem, czynnej, drugiej — nieufnej, zamkniętej. Odzwierciedlają te postawy główni bohaterowie cyklu — Bogumił i Barbara Niechcicowie, którzy znajdują jednak sens w pokonywaniu trudów wspólnego, niełatwego życia.

W powieści pojawia się ciekawa postać wolnomyśliciela Tytusa Niechcica...

***

"Śród włóczęgi po mieście i rozmów, toczonych w domu, wyszło na jaw między innymi, że pan Tytus [Jerzy Niechcic] jest racjonalista i ateusz. Po zastrzeżeniach, jakie w nich powstawały, gdy uzasadniał ten swój pogląd na świat, Marcin i Agnieszka poznawali, że są w jakiś sposób ludźmi religijnymi. Nie umieli jednak należycie przedstawić ani obronić swego wyznania wiary. Ograniczali się do nieco wstydliwych napomknień o irracjonalnych i metafizycznych pierwiastkach bytu, które muszą istnieć, skoro zależność od nich i obcowanie z nimi daje się wykryć w życiu tak licznych ludzi. Lecz dla pana Tytusa takim samym dowodem nieistnienia pozazmysłowych i pozazmysłowych tajemnic był fakt, że równie liczni są ludzie pozbawieni zupełnie uczuć i przeżyć religijnych. Podżartowywał więc delikatnie z nowych kierunków filozofii prowadzących myśl, jedyne bogactwo ludzkości, na manowce kultu ciemnych instynktów. Agnieszka przekomarzała się z nim, że jest w swym ateistycznym racjonalizmie tak samo fanatyczny i 'klerykalny' jak kościoły wszech wyznań. Różni się od nich jedynie tym, że nie przypisuje rozumowi możności poznania dogmatów wiary.

Ale pan Tytus był tylko w teoretycznych poglądach bezwzględny i fanatyczny. W praktyce okazywał się zawsze tolerancyjny i wychodzący życzliwie naprzeciw każdemu, w kim wyczuł dobrą wolę i czystą intencję. Wartość wszelkiego ludzkiego działania i myślenia mierzył też nie racjonalistycznymi przesłankami swych przekonań, ale jakąś niespodzianie przychodzącą do głosu i zawsze trafną intuicyjną miarą rzeczy. — Może — myślała Agnieszka — miarą apokaliptycznego rycerza, o którym powiedziane jest, że wyjeżdża na wronym koniu. O tym rycerzu z Apokalipsy przypomniał jej sam pan Tytus, gdyż lubił się również wczytywać w Biblię, którą woził zawsze ze sobą i uważał za wielkie dzieło literatury świata. I pan Tytus Agnieszkę właśnie porównywał do rycerza na wronym koniu.

[...]

Agnieszka oświadczyła nagle zwróciwszy się do pana Tytusa:

— Pan nie wierzy w Boga, a ja mam wrażenie, że pan jest po prostu cały skąpany w Bogu. Dlatego pan nie ma Jego świadomości.

Pan Tytus niby przeczył, ale to ujęcie sprawy zdawało mu się podobać. Spojrzał na Agnieszkę i ona spojrzała na niego, a mimo że mówili o rzeczach tak wzniosłych, oczy ich wyrażały zachwyt, bynajmniej niezaziemski. I co dziwniejsza, mający jednak wiele wspólnego z tym, o czym rozmawiali, jakby największe natężenie uczuć ziemskich wiodło nieuchronnie w zaświaty".

Maria Dąbrowska, NOCE I DNIE, tom V Wiatr w oczy, str. 101-102. [BO]


 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4356)
 (Ostatnia zmiana: 13-09-2005)