Sami udzielili sobie ślubu

Pan Młody — Radek Bartler (lekarz weterynarii), Panna Młoda — Paulina Sierant (lekarz stomatolog).

Czerwcowa sobota — chyba najszczęśliwszy dzień w Ich życiu. On 29 letni mężczyzna po przejściach i Ona — 29 letnia kobieta z przeszłością. Oboje zakochani, oboje pragnący związać się ze sobą na zawsze. Oboje — wychodzący poza ramy i formy. Niezaszufladkowani — być może dzięki charakterom, być może dzięki doświadczeniu.

Jakiś czas temu On oświadczył się jej, Ona zaręczyny przyjęła.

Wybrał miejsce dziwne - przymierzalnię w sklepie.

Ustalili datę ślubu — 16 czerwiec.

Nie znaleźli powodu dla którego nie mieliby udzielić sobie ślubu sami. Kto lepiej wie, niż Oni sami czego naprawdę chcą, co przysięgną i co oznaczać będzie założenie obrączek.

Tak postanowili.

Wychodząc przeciw schematom i standardom, przy wielkiej pomocy najbliższej rodziny, której to (o dziwo) idea ślubu spodobała się ogromnie, przystąpili do przygotowań.

Ogrom pracy , który towarzyszył przygotowaniom nie był w stanie ostudzić ich zapału i zaangażowania. Nawet brutalna kompletnie nie-romantyczna rzeczywistość związana z wyborem sukni, zaproszeniami gości, wyborem dekoracji, potraw na przyjęcie, i całej tej logistyki (modne, brzydkie słowo) nie zniechęcało Ich w żaden sposób.

Stało się.

W skansenie, w okolicy starych lubelskich chat, zieleni drzew i traw, w pobliżu ryczących krów i biegających kóz, w sielskiej, błogiej scenerii dokonało się.

Na białym dywanie u podnóża schodów XIX wiecznego dworku stoi On, stremowany ale szczęśliwy. Czeka.

Po chwili przy dźwiękach skrzypiec nadchodzi Ona , prowadzona przez swojego ojca.

On podaje jej dłoń , odbierając ją Rodzicielowi. Patrzy na nią — jest piękna, ubrana w kremową suknię (widzi ją w niej pierwszy raz).

Ona — chwyta dłoń wyciągniętą ku niej i ściska mocno. Nie chce puścić.

Stoją.

Skrzypce milkną, do Pary podchodzi ich przyjaciel, w kilku słowach wprowadza zebranych gości w to, co za chwilę się dokona. Mówi o życiowych wyborach, radościach i połówkach jabłek.

Milknie.

Ona — silnym głosem wypowiada słowa przyrzeczenia, mówi o codziennym budzeniu się rano obok Niego, o miłości, wierności. Głos ma silny i ciepły.

On — mówi o szczęściu jakie Ona mu daje, o tym jak ją kocha i kochać będzie.

Wzajemnie zakładają sobie obrączki.

Wygrawerowano na nich datę 16.06.2007 oraz słowo „Motyle" — nikt nie wie dlaczego akurat to.

Oni wiedzą.

Są Małżeństwem.

Jeszcze tylko wypuszczą parę białych gołębi, które zatoczą koła nad ich głowami i odlecą w sobie tylko znane miejsce, jeszcze chwilę popatrzą na siebie i nie wypuszczając z objęć odejdą do pobliskiego ogrodu.

Są szczęśliwi, naprawdę szczęśliwi...



 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5662)
 (Ostatnia zmiana: 21-12-2007)