|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia » Filozofia ateizmu
Filozoficzne podstawy ateizmu Autor tekstu: Barbara Stanosz
Większość dawnych filozofów przywiązywała niewielką — jeśli jakąkolwiek — wagę do relacji między proponowanymi przez siebie
opisami świata a doświadczeniem zmysłowym. Jeżeli zauważali niezgodność
tego, co głoszą, z wynikami obserwacji, skłonni byli uznać ją za świadectwo
zwodniczości naszych zmysłów, na ogół jednak po prostu nie interesowali się
empirią. Opierali swoje tezy na własnej intuicji, dbając głównie o ich
perswazyjne walory — o zdolność rozbudzania podobnej intuicji w umyśle
odbiorcy — oraz o ich względną harmonię wzajemną. Równie nikłe
zainteresowanie filozofów budziły logiczne aspekty języka, którym się posługiwali.
Był to język naturalny, z właściwą mu wieloznacznością, niejasnością
znaczeniową i nieostrością wyrażeń oraz chwiejnością reguł składniowych.
Filozofowie wzbogacali go o nowe, ukute przez siebie słowa i zwroty, zwykle bez
definicji, jedynie za pomocą używania ich w niezbyt przejrzystym kontekście,
wskutek czego były one nie mniej, lecz bardziej wadliwe logicznie niż słowa
zwykłego języka. Dbali natomiast o urodę swego stylu literackiego, obficie
korzystając z metafory i innych tropów, ubarwiających, lecz bynajmniej nie
rozjaśniających ich myśli. A jednocześnie z trudem -
jeśli w ogóle — opierali się sugestiom języka, gotowi za niemal każdym słowem
lub kategorią gramatyczną widzieć byt lub rodzaj bytów świata zewnętrznego.
Nierzadko po prostu nie odróżniali wyrażeń językowych od ich (rzeczywistych
lub domniemanych) pozajęzykowych odpowiedników: swoje analizy, które — po
drobnych przeformułowaniach — można by uznać za dość trafne opisy zjawisk
językowych, prezentowali jako opisy faktów i zjawisk realnego świata,
zaobserwowanych lub postulowanych. Deliberowali więc — w zaciszu swoich domostw lub klasztorów i w nobliwej aurze umiłowania mądrości,
której gwarantem była etymologia słowa „filozofia" — nad zasadą świata,
istotą bytu i niebytu, rodzajami bytów, nad jaźnią, ideami zamieszkującymi
nasze umysły, granicami ludzkiego poznania, rzeczami „dla nas" i rzeczami
„samymi w sobie", nad sensem życia i historii, celem istnienia świata i gatunku ludzkiego, nad „naturalnymi" prawami moralnymi i „naturalnym"
ustrojem politycznym, oraz, oczywiście, nad tym, co nadprzyrodzone: bogami lub
jedynym Bogiem. Zwłaszcza ten ostatni przez wiele stuleci przykuwał uwagę
filozofów, inspirując ich twórczość językową („demiurg",
„praprzyczyna", „absolut", „byt bezwarunkowy", „istnienie
samoistne", „byt autonomiczny" itp.) oraz argumentacyjną (podawali
rozliczne „dowody" jego istnienia i jeśli podważali poprawność cudzych,
to po to, by zastąpić je własnymi). Przed kilkuset laty zaczęła
się wyłaniać konkurentka filozofii do miana skarbnicy mądrości i wiedzy o świecie: nowożytna nauka. Nie od razu zauważono jej odrębność — jeszcze
David Hume (XVIII w.) uważał Newtona po prostu za wielkiego filozofa — a tym
mniej wiążące się z nią zagrożenia dla tradycyjnego modelu filozofii. Dość
szybko jednak dostrzeżono źródło jej siły: zdyscyplinowaną metodologię i autorytet doświadczenia. Tę pierwszą próbował opisać już Francis Bacon
(XVI/XVII w.); ten drugi znalazł entuzjastyczną akceptację u empirystów
angielskich XVII i XVIII wieku. Najbardziej konsekwentny z nich, Hume, pisał:
„Biorąc do ręki jakiś tom, traktujący na przykład o teologii albo
szkolnej metafizyce, zapytujemy: Czy zawiera jakieś rozumowanie abstrakcyjne,
dotyczące wielkości lub liczby? Nie. Czy zawiera jakieś oparte na doświadczeniu
rozumowanie dotyczące faktów i istnienia? Nie. A więc w ogień z nim,
albowiem nie może zawierać nic prócz sofisterii i złudzeń." Nadal natomiast niezbyt
krytycznie traktowano filozoficzną aparaturę pojęciową, w tym kluczowe dla
ówczesnego empiryzmu pojęcie idei jako myślowego korelatu wrażeń zmysłowych.
Ale przebłyski podejrzeń co do właściwego obszaru badań filozoficznych
pojawiły się niebawem. W 1776 r. John Horne Took napisał o innym czołowym
empiryście, Johnie Locke’u, że gdybyśmy wszędzie tam, gdzie użył on słowa
„idea", podstawili słowo „słowo", jego esej byłby lepszy. Przełom nastąpił w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Przygotował go żywiołowy rozwój nauk
przyrodniczych oraz powstanie i rozkwit nowoczesnej logiki, stymulowany
potrzebami matematyki. Spora i szybko rosnąca grupa filozofów (wśród nich
wielu uczonych różnych specjalności) dostrzegła potrzebę filozofii nowego
typu, stawiającej w centrum swojej uwagi język oraz metody i strukturę nauki, a pozostawiającej empirycznym dyscyplinom naukowym opis i wyjaśnienie zjawisk
świata przyrodniczego i społecznego. Za głównych inicjatorów tego nurtu
filozoficznego uważa się Bertranda Russella i Ludwiga Wittgensteina, a do
najbardziej znanych jego reprezentantów (często krytycznych innowatorów) należą
Rudolf Carnap, Karl Popper i Willard Quine. W minionym stuleciu nurt ten, pod
mianem filozofii analitycznej, dominował w największych ośrodkach
akademickich Zachodu; należała do niego także polska Szkoła
Lwowsko-Warszawska. Dokonywana narzędziami
logiki rewizja pojęć i problemów tradycyjnej filozofii okazała się niszcząca;
tylko nieliczne z nich uznano za nadające się „do uratowania" pod
warunkiem poddania ich eksplikacji (tj. przekładu na pojęcia i problemy dotyczące
języka bądź zjawisk dostępnych doświadczeniu), ogromną większość zaś
za pojęcia i problemy pozorne. Los ten podzieliły filozoficzne koncepcje Boga.
„W użyciu mitologicznym", pisał Carnap, „znaczenie tego słowa
jest zupełnie wyraźne. Słowem tym [...] określa się czasem istoty cielesne,
królujące na Olimpie, w niebie albo pod ziemią, obdarzone mniejszym lub większym
zakresem władzy, mądrości, dobroci i szczęścia. Czasem oznacza to słowo
istoty duchowe, nie posiadające wprawdzie ludzkiego ciała, ale przecież w jakiś sposób przejawiające się w rzeczach i zdarzeniach świata widzialnego,
co umożliwia empiryczne sprawdzenie ich istnienia. W użyciu metafizycznym
natomiast słowo "Bóg" oznacza coś pozaempirycznego. Odbiera mu się
odniesienie do istoty cielesnej albo ucieleśnionej istoty duchowej, a ponieważ
nie nadaje mu się innego znaczenia, staje się ono słowem, które nic nie
znaczy. Często wydaje się, że w metafizyce nadaje się słowu „Bóg"
jakieś znaczenie, ale przy bliższej obserwacji wszystkie definicje okazują się
pozorne, bo prowadzą albo do powiązań słownych niedopuszczalnych logicznie
[...] albo do innych słów metafizycznych (jak np. „praprzyczyna",
„absolut", „to, co bezwarunkowe" [...] itp.) nigdy zaś do warunków
prawdziwości jego zdań elementarnych. Przy tym słowie nie przestrzega się
nawet zasadniczego postulatu logiki: nie podaje się jego składni, tj. formy, w jakiej występuje ono w zdaniach elementarnych. Zdanie to musiałoby mieć formę
"x jest Bogiem", ale metafizyka albo całkowicie odrzuca tę formę,
nie podając innej, albo przyjmując ją, nie podaje syntaktycznej kategorii
zmiennej x. (Kategoriami są np. ciała, właściwości ciał, związki
między ciałami, liczby)." Dalej Carnap pisze o sposobach używania słowa
„Bóg" w teologii: „Niektórzy teolodzy mają wyraźnie empiryczne (według
naszej terminologii — mitologiczne) pojęcie Boga. Nie ma tu zdań pozornych,
ale sytuacja teologa jest trudna, bo przy tej interpretacji zdania teologiczne są
zdaniami empirycznymi i dlatego podlegają osądowi nauk empirycznych. Inni
teolodzy stosują wyraźnie metafizyczny sposób mówienia, a jeszcze inni
zachowują się pod tym względem niewyraźnie, stosując czasem jedno, a czasem
drugie użycie …". Cytat ten streszcza postawę
współczesnego filozoficznego racjonalisty wobec doktryn religijnych.
Mitologiczny status „Boga" uważa on za równorzędny ze statusem wszelkich
„bogów", a ogólniej — wszelkich postaci baśniowych czy literackich: są
to postaci fikcyjne, twory ludzkiej wyobraźni, które w wielu historycznie zaświadczonych
kulturach były i — z rozmaitych złożonych przyczyn — nadal bywają błędnie
traktowane jako rzeczywiste byty. Zdania stwierdzające ich istnienie są
empirycznie fałszywe, a co najmniej całkowicie bezzasadne. W filozofii
natomiast i w czerpiącej z niej teologii próby nadania słowu „Bóg"
innego, niemitologicznego znaczenia pozostały nieskuteczne, gwałciły bowiem
reguły, które rządzą konstruowaniem i używaniem inteligibilnego języka.
Metafizyczne konteksty tego słowa nie są więc ani prawdziwe, ani fałszywe,
ponieważ w ogóle nie są zdaniami: są pozbawionymi sensu ciągami napisów
lub dźwięków. Imitują one zdania i wywołują u niektórych ludzi złudne
poczucie rozumienia dzięki temu, że ich zewnętrzna budowa przypomina strukturę
zdań, składniki zaś zwykle mają jakąś etymologię, budzą więc
skojarzenia z czymś znanym skądinąd. Żadne z nich jednak nie jest
skorelowane z jakimkolwiek kryterium prawdziwości — nie tylko z kryterium, któremu
można by je poddać już dziś, lecz także z takim, które, choć aktualnie
niedostępne z przyczyn technicznych, mogłoby zostać zastosowane, gdyby nasza
technika była odpowiednio bardziej zaawansowana. O pseudo-zdaniach metafizyki mówimy
więc, że jako zasadniczo niesprawdzalne są pozbawione wszelkiej
wartości poznawczej. Być może ich funkcja polega na wyrażaniu pewnych uczuć,
tak jak w przypadku utworów poetyckich; w szczególności wypowiedzi o Bogu mogą
wyrażać nasze poczucie tajemniczości świata. Ale opisywać ani wyjaśniać
świata na pewno nie mogą, bo nie głoszą o nim nie tylko żadnych prawd, lecz
nawet żadnych fałszów. * Oddajmy sprawiedliwość
dawnym filozofom: mieli do dyspozycji co najwyżej zaczątki nauk przyrodniczych i bardzo skromny zasób wiedzy logicznej. A przede wszystkim większość z nich
żyła w czasach, gdy zakwestionowanie sensowności teologicznych kontekstów słowa
„Bóg" oznaczałoby wyrok śmierci — co najmniej cywilnej. Dlaczego jednak także część
współczesnych filozofów utrzymuje, że doktryny religijne — mitologiczne,
metafizyczne lub mieszane — są intelektualnie uprawnione? Nie warto pytać o to samych filozofów; wiarogodnych odpowiedzi na pytanie o źródła i przyczyny
trwałości ludzkiego zauroczenia religią udzielić może jedynie nauka-
psychologia, socjologia, historia oraz, last but not least, ewolucyjna
biologia naszego gatunku.
Wystąpienie przygotowane na I Ogólnopolski Zjazd Racjonalistów i Wolnomyślicieli,
Radzików 6-8.10.2006
Spis wykładów:
- Kaz Dziamka: Świecki humanizm w programie szkolnym
- Andrzej Dominiczak: Humanizm wobec świata i wobec siebie samego — kwestie sporne i nieporozumienia
- Bogdan Miś: Wolność prasy, mediów i słowa w aktualnej Polsce
- Lech M. Nijakowski: Wolność nauki i sztuki a kultura świecka
- Andrzej Nowicki: Racjonalizm czyli ruch kulturalny dążący do przemiany współczesnego polskiego Ciemnogrodu w Światłogród
- Maria Szyszkowska: Ucieczka od wolności. Czy ludzie potrzebują wolności?
- Jerzy Drewnowski: Zniewolniczenie. Rozważania nad niesamodzielnością wiary
- Barbara Stanosz: Filozoficzne podstawy ateizmu
(nie wygłoszony)
- Stanisław Obirek: Agnostycyzm religijny
- Tadeusz Cegielski: Czy światła wolnomularstwa są nadal widoczne? Sztuka Królewska dziś
- Łukasz Nysler: Jak być ateistą we współczesnej Polsce?
- Paweł Borecki: Status prawny osoby bezwyznaniowej w Polsce
« Filozofia ateizmu (Publikacja: 24-12-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5175 |
|