Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.547.200 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 244 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
Agnieszka Zakrzewicz - Papież i kobieta

Złota myśl Racjonalisty:
Musi być im ciężko... Tym, którzy wzięli autorytet za prawdę, zamiast prawdę za autorytet.
 Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie

Dzieje Całunu Turyńskiego [1]
Autor tekstu:

Całun Turyński jest artefaktem wyjątkowym. Nie bez przyczyny otacza go legenda. Od wielu lat toczy się bowiem gorąca dyskusja między tymi, którzy uznają, że jest to płótno, w które zawinięto ciało Jezusa złożonego do grobu a tymi, którzy odrzucają tę tezę. Obie strony wytaczają najcięższe działa, aby poprzeć swoje twierdzenia, lub zbić argumentację przeciwników, nie zawsze licząc się z faktami. Można jednak myśleć o Całunie nieco inaczej; nie w kategoriach związku tej tkaniny z Jezusem, a raczej jako o zjawisku kulturowym i poznawczym. Tajemnica płótna z Turynu okazuje się bowiem nie tyle tajemnicą w sensie obiektywnym, ile wytworem ludzkiej świadomości ograniczonej przez uświęcone tradycją założenia. Śledząc dzieje Całunu Turyńskiego można stwierdzić, że od samego początku pewne elementy ukazujące naturę tej tkaniny są dobrze znane, lecz przeszkodą w ich dostrzeżeniu i logicznej interpretacji jest nastawienie ludzi.

Historia Całunu jest nieźle udokumentowana od chwili jego pierwszej publicznej prezentacji w roku 1357 zorganizowanej przez kanoników z kolegiaty w Lirey we Francji. Właścicielka tkaniny Joanna de Vergy wypożyczyła Całun kolegiacie, którą ufundował jej mąż rycerz Godfryd de Charney. Świątynię wyświęcono w maju 1356 roku, a 19 września tego samego roku rycerz zginął w bitwie z Anglikami pod Poitiers. Joanna znalazła się wtedy w trudnej sytuacji finansowej i prawdopodobnie dlatego zdecydowała się wystawić tkaninę. Pątnicy przybywający do Lirey kupowali bowiem dewocjonalia, w tym pamiątkowe medale z herbami Joanny i jej męża wybite z okazji prezentacji relikwii.

Co ciekawe, biskup Troyes Henryk z Poitiers, który wcześniej cenił rycerza Godfryda de Charney za pobożną fundację, po zapoznaniu się ze sprawą wydał oficjalny zakaz pokazywania tkaniny z Lirey. Uznał, że Całun nie jest autentyczny, więc Joanna pod naciskiem biskupa musiała przerwać pokazy. Potem Całun zmienił właściciela i po raz drugi został wystawiony dla publiczności w Lirey w roku 1389. Sytuacja jednak powtórzyła się: biskup Troyes, tym razem Piotr de Arcis, sprzeciwił się kultowi podejrzanej relikwii, a nawet napisał skargę do papieża. Chodziło o to, że pokaz odbywał się bez pozwolenia biskupa. De Arcis podkreślał też, że fałszywa relikwia służyła wyłącznie wyciąganiu pieniędzy od naiwnych. Rzym jednak, wbrew nadziejom biskupa, w dwóch kolejnych listach nakazał metropolicie milczenie w sprawie Całunu, czyli nieoficjalnie zaakceptował kult relikwii.

W ciągu następnych wieków Całun wędrował z rąk do rąk, był pokazywany we Francji, Niderlandach i Italii, a przy okazji wykonywano jego malarskie kopie, prawdopodobnie co najmniej 52.

W roku 1506 papież Juliusz II, chociaż nie stwierdził oficjalnie, że Całun faktycznie należał do Jezusa, ogłosił 4 maja dorocznym dniem Świętego Całunu. Natomiast w roku 1670 rzymska Kongregacja Odpustów zezwoliła na udzielanie odpustów pielgrzymom przybywającym do Całunu Turyńskiego, chociaż nie za czczenie samego Całunu, lecz za rozpamiętywanie męki Jezusa.

Szczególnym momentem w dziejach tkaniny był pożar, jaki 4 grudnia 1532 roku strawił kaplicę Sainte Chapelle w Chambery. Płótno nadpaliło wtedy kapiące roztopione srebro, a dwa lata później zakonnice wstawiły łaty, żeby zakryć wypalone dziury.

Zdjęcie Całunu Turyńskiego
1. Zdjęcie Całunu Turyńskiego

Od XVI wieku relikwia znajduje się w Turynie jako własność dynastii sabaudzkiej i co pewien czas jest pokazywana publicznie.

Tak w ogólnych zarysach wygląda zapisana historia Całunu Turyńskiego. Rzecz w tym, że nie ma wiarygodnych i dających się zweryfikować informacji o tej relikwii sprzed pierwszego publicznego pokazu w Lirey. Mniej lub bardziej efektowne próby łączenia Całunu Turyńskiego z innymi wizerunkami Jezusa nie znajdują potwierdzenia w źródłach. Na przykład Ian Wilson (I. Wilson, Całun Turyński. Warszawa 1985) dość zręcznie usiłował dowieść, że Mandylion czyli wizerunek twarzy Jezusa znany w Bizancjum jest tożsamy z Całunem, lecz poza spekulacjami nie podał żadnych wiarygodnych dowodów na poparcie tej tezy. Nie można więc jego rozważań traktować poważnie.

Zapewne nie przypadkiem dwaj kolejni biskupi Troyes pod koniec XIV wieku zaprzeczali prawdziwości Całunu i widzieli w nim fałszerstwo oraz chęć wzbogacenia się na naiwności wierzących. Z drugiej zaś strony kanonicy w Lirey i masy wiernych chciały wierzyć, że tkanina jest pogrzebowym całunem Jezusa. Nastąpiło zderzenie krytycznej postawy ludzi wykształconych z emocjami prostego ludu, który bardzo pragnął cudów potwierdzających jego wiarę. Uświadomienie sobie tego faktu dobrze wyjaśnia też późniejszą zmianę w polityce Kościoła: po początkowym odrzuceniu Całunu przez biskupów z Troyes duchowni zaakceptowali jednak relikwię jako środek wspomagający wiarę. To zachowanie było na wskroś pragmatyczne, ponieważ stanowiło zręczną odpowiedź na społeczne zapotrzebowanie. Znaczące jest przy tym, że oficjalnie Kościół katolicki nigdy nie uznał Całunu Turyńskiego za płótno niegdyś okrywające ciało Jezusa.

Mimo to wielu badaczy usiłowało dowieść, że Całun pochodzi z Bliskiego Wschodu. Wspominany już Ian Wilson założył, że płótno zostało zrabowane w Konstantynopolu plądrowanym przez krzyżowców, lecz nie potrafił przedstawić dowodów potwierdzających jego opinię. Jedyną poszlaką wskazującą na Konstantynopol było uczestnictwo rycerza Godfryda de Charney w krucjacie. Być może, gdyby zacny rycerz nie zginął, zechciałby wyjaśnić, w jaki sposób wszedł w posiadanie tajemniczej tkaniny. Stało się jednak inaczej.

Kolejne istotne informacje o tajemniczym płótnie pojawiły się dopiero w roku 1898 przy okazji wystawienia Całunu podczas obchodów 30. rocznicy utworzenia Królestwa Włoskiego. 28 maja na zlecenie włoskich władz Secondo Pia wykonał pierwsze fotografie płótna. Oglądając w laboratorium negatywy swoich zdjęć fotograf doznał wstrząsu. Odkrył bowiem, że obraz negatywowy jest dużo wyraźniejszy i bardziej plastyczny od tego, co można dostrzec na oryginale. Tajemnicza twarz z Całunu przeniesiona na kliszę nabrała życia. Dzięki Secondo Pia ludzie dowiedzieli się, że obraz na Całunie nie jest malowidłem jak to w roku 1389 sugerował biskup Piotr de Arcis podejrzewając fałszerstwo. To raczej rodzaj fotografii, a na płótnie znajduje się właściwie jej negatyw. Problem w tym, że ten dziwaczny obraz istniał z pewnością już w XIV wieku czyli ponad pół tysiąca lat przed wynalezieniem fotografii.

Po tym odkryciu zwolennicy autentyczności Całunu triumfowali twierdząc, że tak specyficzny wizerunek mógł powstać wyłącznie pod wpływem nadnaturalnych mocy, na przykład jako rezultat gwałtownego rozgrzania ciała w chwili zmartwychwstania. Na podstawie fotografii wykonanych przez Pia dokonano antropologicznej analizy człowieka z Całunu, a wyniki tych badań Yves Delage przedstawił w odczycie dla Akademii Francuskiej 21 kwietnia 1902 roku. Potwierdził, że wizerunek faktycznie nie jest malowidłem, lecz odbiciem ciała z zachowaniem naturalnych proporcji, bez śladów stylizacji i artystycznych zniekształceń. Brakuje też perspektywy, jaka musiałaby się pojawić, gdyby ktoś malował obraz patrząc na model. Wszystko wskazuje, że tkanina prawdopodobnie okrywała człowieka, miejscami przylegając do ciała, a w innych miejscach od niego odstając, co przełożyło się na kształt plam oraz intensywność ich zabarwienia.

Te wnioski zostały uzupełnione 16-17 czerwca 1969 roku, kiedy na zlecenie kardynała Pellegrino Całun Turyński był badany przez komisję naukowców i jeszcze raz fotografowany na kliszy czarno-biało oraz kolorowej a także w promieniach ultrafioletowych. Kardynał chciał ostatecznie potwierdzić panującą powszechnie opinię o autentyczności Całunu poprzez pokazanie jego wyjątkowych cech. Dlatego w następnych latach Kościół dość chętnie godził się na kolejne badania płótna, mające umacniać przekonanie, że w Turynie znajduje się prawdziwy całun Jezusa.

W roku 1973 zostały pobrane do zbadania substancje chemiczne z powierzchni Całunu, a następnie pojedyncze włókna samej tkaniny i dwa małe wycinki, lecz ich badania nie wniosły istotnych elementów do kwestii autentyczności płótna. Za to dokonane szczegółowe analizy ułożenia ciała, obrażeń i kierunku spływania krwi wykazały, że ślady na Całunie dobrze pasują do opisów ewangelicznych. Jedynym odstępstwem od Ewangelii okazał się fakt, że człowiek okryty Całunem prawdopodobnie jeszcze żył, o czym zdają się świadczyć ślady spływania krwi. Gdyby serce nie pracowało, krew nie mogłaby płynąć.

Należy tu jeszcze dodać badania pyłków roślin tkwiących między włóknami tkaniny. Szwajcar Max Frei w roku 1976 ogłosił, że na Całunie znalazł pyłki aż 56 gatunków roślin pochodzących z Palestyny. Tymczasem znawcy wiedzą, że ziarno pyłku pozwala zwykle określić jedynie rodzaj lub rodzinę rośliny lecz nie gatunek, a zatem informacje Freia są co najmniej wątpliwe. Mimo to zwolennicy tezy, że Całun faktycznie był w grobie Jezusa, entuzjastycznie przyjęli publikację Szwajcara. Nie chcieli pamiętać, że Max Frei nie był specjalistą od palynologii, a za to bardzo chciał udowodnić autentyczność Całunu Turyńskiego i pyłki rodzajów roślin występujących nad całym Morzem Śródziemnym zinterpretował jako pyłki gatunków wyłącznie bliskowschodnich. Zagalopował się przy tym, bo zapomniał, że powinien znaleźć również rośliny francuskie, skoro Całun znajdował się we Francji przez ponad 600 lat. Tymczasem według Freia pyłków roślin z Francji tam nie było. Na domiar złego inni badacze próbujący powtórzyć rezultat Szwajcara nie odnaleźli większości wymienionych przez niego pyłków. Przede wszystkim zaś nie stwierdzono obecności oliwki, która jest powszechnie uprawiana na Bliskim Wschodzie i trudno przypuszczać, że jej pyłek nie znalazłby się na płótnie, gdyby ono kiedykolwiek było w Palestynie. Co więcej, pyłki zidentyfikowane przez innych badaczy odpowiadały roślinom z Francji. To jednak nie przekonało entuzjastów Całunu, którzy po prostu odrzucili niewygodne dla nich wyniki. Natomiast sam Max Frei dodatkowo podkopał swoją wiarygodność, kiedy na początku lat 80. XX wieku uznał autentyczność rzekomych pamiętników Hitlera, a niedługo potem zawodowi grafolodzy stwierdzili, że niewątpliwie chodziło o falsyfikat.

Pojawiły się też inne interesujące fakty związane z badaniem chemii obrazu widocznego na Całunie. W roku 1978 rozpoczął badania zespół określany jako Shroud of Turin Research Project. Zespół ogłosił w roku 1981, że na tkaninie nie znalazł śladów barwników naniesionych przez malarza na powierzchnię, co przeczy podejrzeniom, że wizerunek został namalowany. Przebarwienia nie wynikają z nałożenia farby, lecz dotyczą samych włókien tkaniny, które uległy utlenieniu i odwodnieniu oraz doszło do zmiany struktury celulozy składającej się na te włókna. Próby uzyskania podobnych efektów w warunkach laboratoryjnych zakończyły się niepowodzeniem. Poza tym komputerowe analizy gęstości przebarwień pozwalają tworzyć efektowne trójwymiarowe obrazy człowieka z Całunu. Wyniki tych badań powszechnie uznawano za dowód autentyczności Całunu Turyńskiego, chociaż w istocie mówiły one jedynie o wyjątkowości wizerunku na tkaninie i w żaden sposób nie odnosiły się do wieku artefaktu. Chęć połączenia Całunu z czasami Jezusa była jednak tak wielka, że prowadziła czasem do dość absurdalnych „odkryć". Niektórzy badacze zaczęli na przykład doszukiwać się na Całunie odcisku monet z I wieku rzekomo leżących na powiekach zmarłego, a nawet rozpoznawali litery z inskrypcji na tych monetach.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Świat, Martusia i nastroje manichejskie
Czarna Śmierć odchodzi w zapomnienie

 Zobacz komentarze (13)..   


« Doktryna, wierzenia, nauczanie   (Publikacja: 17-09-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Leszek Żuk
Pisarz i publicysta.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Szatan jako konieczność
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2238 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365