Zazdrość
Autor tekstu:

Jan Tomasz Gross napisał książkę „Strach", w której udowodnił, że głównym motorem popychających Polaków-katolików do mordowania Polaków-żydów, po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej był strach, że prawowici właściciele zabiorą im majątki, które w trakcie wojny uzyskali dzięki niemieckiemu okupantowi. Nieliczni, ocaleni, żydzi stanowili przekleństwo dla swoich katolickich sąsiadów, którzy zagospodarowali się na pożydowskim majątku. Czuli się pokrzywdzeni przez los — im się nie poszczęściło, ich Żyd przeżył jakimś cudem, gdy tymczasem inni zostali zagazowani i nie upominali się dzięki temu o swój majątek. Wyjściem był mord na tych niedobitkach, zrównanie szans z innymi Polakami.

Gross obalił mit, że Polacy byli tylko ofiarami niemieckich okupantów lub sowieckich agresorów, a przypadki, gdy mordowano Żydów, dotyczyły tylko słusznej zemsty na żydowskich komunistach, którzy wysługiwali się czerwonym.

Oczywiście nie było szmalcowników, polskiej Granatowej Policji wiernie wykonującej rozkazy hitlerowców, a UB, PPR to sami Żydzi, a te 99% polskich członków tychże organizacji to oczywiście sami Wallenrodowie.

Niewątpliwie są to bolesne fakty dla polskiej nacjonalistycznej mitomanii, a tacy osobnicy, jak Gross nie pozwalają o nas samych myśleć jak o chodzących ideałach.

Kolejnym tematem w relacjach polsko-żydowskich jest rok 1968. Wyrzucono wtedy z Polski Żydów, którzy jeszcze trwali wśród prawdziwych Polaków. Niektórzy dzięki temu dowiedzieli się o swych żydowskich korzeniach. Były w marcu 2008 roku obchody, z udziałem Premiera Donalda Tuska, czczące niesprawiedliwość komunistycznej władzy, która pozwoliła sobie na antysemicki wybryk. Znowu to oni, komuniści to nam zrobili, bo my, Polacy, to tylko współczuliśmy naszym kochanym żydkom.

Czy to nie kolejny mit? Czy przeciętny Polak tak naprawdę współczuł swemu koledze Żydowi, że musi Polskę opuścić?

Nie, nie współczuł. Zazdrościł.

On też by chciał, aby go z tego kraju wyrzucono, na Zachód. Aby dano mu wilczy bilet i dokument podróży w jedną stronę. Oczywiście, byli Polacy, którzy uważali, że dzieje się niesprawiedliwość. Ale to margines marginesu, mówimy o przeciętnym Polaku, o tych tysiącach i milionach, którzy obserwowali wydarzenia marcowe przed telewizorem.

Zachód znali z opowieści, z pekaowskich gadżetów, które można było kupić za dolary lub bony banku Pekao w specjalnych sklepach. Drogie, eleganckie, trwałe — bez porównania lepsze od siermiężnej produkcji krajowej. Wiadomo, tam na Zachodzie to wszyscy mają swobodny dostęp do tych wspaniałych wyrobów, tam na Zachodzie to się wspaniale żyje, wśród luksusów i dobrobytu. I patrzcie, tych parchów tam wyrzucają, a nam z tego socjalistycznego raju wyjechać nie sposób.

A teraz te Żydy wracają. Chcą mieć polski paszport, przyjechać i popatrzyć na naszą biedę. Oni się tam dobrze urządzili, mają stanowiska i pieniądze. A to przecież Żydy, mordercy naszego Chrystusa. Przecież ksiądz mówił, że jak Go prowadzili na Golgotę, to te Żydy się patrzyły i się śmiały. Nie ludzie, Żydy.

Nie liczmy na logikę, że w Jerozolimie, mieście żydowskim, byli tylko Żydzi. Jedyni obcokrajowcy, to żołnierze Rzymu, którzy prowadzili Chrystusa na kaźń, z wyroku rzymskiego urzędnika. Ci ludzie, co patrzyli, robili dokładnie to samo, co dobrzy Polacy w latach czterdziestych XX wieku — patrzyli na kaźń innego, niewinnego.

Nie ma w nauczaniu polskiego Kościoła za grosz chrześcijaństwa, szacunku dla innego człowieka. Jest obecna pogańska mściwość wobec obcoplemiennych, a równocześnie zawiść wobec tych, którym się udało. W Polsce nie szanujemy, nie czcimy Polaków, którzy tutaj, nad Wisłą coś osiągnęli. W Moskwie, na Placu Czerwonym jest pomnik księcia i chłopa, którzy przegnali polskich interwentów, a w Warszawie nie ma pomnika polskich zdobywców Moskwy. W każdym kraju buduje się mit własnego narodu na osiągnięciach współrodaków. Jest to swoista motywacja do wysiłku, kreowania wzorców tych, którym się udało.

W Polsce na piedestałach stoją ci, którzy przegrali, a czci się tych, którzy zdobyli znaczenie gdzie indziej, dzięki ludom, które ich przygarnęły i dały możliwość rozwoju — Maria Curie (nikt się nie pyta, dlaczego nigdy nie chciała do wolnej Polski przyjechać, nazbyt to niewygodne pytanie?), wybitny angielski pisarz Conrad (z domu Korzeniowski), Chopin (de facto Francuz), Kopernik (Niemiec z Warmii, choć w jego czasach trudno jeszcze mówić o narodowościach).

Książe Drucki-Lubecki stworzył Bank Polski, unowocześnił, zeuropeizował polskie finanse, nadając im status najlepszych w XIX wieku w skali całego kontynentu. Kto stoi dziś na słupie na warszawskim Placu Bankowym, przed niedzisiejszym Bankiem Polskim? Marny urzędnik administracji, wybitny poeta Słowacki, udręka współczesnej młodzieży polskich liceów. Mógłby stać sobie gdziekolwiek, najlepiej gdzieś w alei poetów i pisarzy. Nie był i nie będzie dla nikogo wzorcem.

Postawiono pomnik Dmowskiemu, antysemicie i zwolennikowi rosyjskiego caratu — w najbardziej prestiżowym miejscu, obok kancelarii Premiera Polski. Czyż ma być on wzorcem dla współczesnego Polaka? Tylko czego? Serwilizmu wobec obcej władzy, prymitywnej, nieludzkiej, i niechrześcijańskiej, pogardy dla ludzi innego wyznania?

Zazdrość przeciętnego Polaka wobec poniewieranych, wyrzucanych w 1968 roku z Polski Żydów świadczy, że nie szanujemy własnego kraju, gardzimy krajem, sobą i innymi Polakami. Chcemy żyć gdzieś indziej. Tutaj, u siebie, możemy tylko okazać swoje najbardziej prymitywne instynkty i pozwolić, aby rządzili nami najgłupsi spośród nas. Prawdziwy, godny świat położony jest poza granicami Polski. Tam tworzyli Skłodowska i Korzeniowski, tam w ostatnich latach wyjechało dwa miliony młodych Polaków. Tam założyli rodziny, wysłali swoje dzieci do szkół. Nie wrócą, po co i do czego?

Oni wyruszyli śladami naszych żydowskich ziomków z roku 1968, którym wtedy zazdroszczono.

Zostajemy z Rydzykiem, Kaczyńskim, Gosiewskim, laptopem Ziobry, szpitalami w których pacjenci są zakładnikami lekarzy i państwowych urzędników, antysemitów pozbawionych Żydów, dresiarzy i policji zamieniających się od czasu do czasu rolami, sportem, w którym skorumpowani trenerzy i działacze mają gdzieś prawo i zwykłą przyzwoitość.

Tak w tym trwamy, widocznie w tym jest nam dobrze.

Witamy nad Wisłą!


Daniel Zbytek
Były dyplomata, z zawodu ekonomista, absolwent SGH.

 Liczba tekstów na portalu: 21  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5815)
 (Ostatnia zmiana: 02-04-2008)