7 sierpnia b.r. wieczorem odbyło się historyczne posiedzenie rządu libańskiego, na którym jednomyślnie została złożona deklaracja o gotowości rządu do rozmieszczenia 15 000 żołnierzy libańskich na południu Libanu po wycofaniu się stamtąd Izraela. Ta decyzja, którą poparli również ministrowie reprezentujący Hezbollah, ma ogromne znaczenie z dwóch powodów:
Wystąpienie z deklaracją o gotowości do rozmieszczenia 15 tys. libańskich żołnierzy na południu Libanu jest ważnym argumentem na rzecz poparcia na arenie międzynarodowej planu premiera Libanu Fuada Siniory, zgłoszonego na konferencji w Rzymie. Plan ten przewiduje, między innymi, przywrócenie władzy państwa nad całością terytorium libańskiego, w tym nad południowym Libanem, zwiększenie liczebności sił pokojowych ONZ w Libanie i reaktywację rozejmu z 1949 r., oznaczającą koniec operacji militarnych Hezbollahu. Ogłoszenie decyzji rządu Libanu było poprzedzone konsultacjami telefonicznymi premiera Siniory z premierem Wielkiej Brytanii Blairem i Ministrem Spraw Zagranicznych Francji Douste-Blazy. Znamienny jest fakt, że ministrowie z ramienia Hezbollahu opowiedzieli się za, mimo że takie rozwiązanie spotykało się dotąd ze zdecydowanym oporem przywódców partii. Także powszechnie znany ze swoich prosyryjskich sympatii prezydent Libanu Emil Lahoud poparł tę decyzję rządu. Na zwołanej wczoraj konferencji prasowej Minister Informacji Ghazi Aridi odczytał oficjalny komunikat informujący o gotowości rządu do wysłania na południe Libanu 15 tys. żołnierzy armii libańskiej. Odpowiadając na pytanie dziennikarzy stwierdził on, że Hezbollah będzie mógł kontynuować swoją działalność jako partia polityczna. Czy uda się wprowadzić ten plan w życie? Jak zachowają się najważniejsi gracze w regionie? Co stanie się z ramieniem zbrojnym Hezbollahu w tej sytuacji? Co będzie z prawem Palestyńczyków do powrotu na swoje ziemie, któremu Izrael przeciwstawia projekt osiedlania uchodźców palestyńskich w krajach, które ich przyjęły? Nad planem rządu libańskiego stoi wiele znaków zapytania. Liban nadal spowijają ciemne kłęby dymów po wybuchach i pożarach. Ale może jednak mimo sprzecznych interesów sąsiadów i innych zamieszanych w konflikt sił, na przekór fatalizmowi historii, który wielokrotnie obracał ten piękny kraj w ruinę, dla Libanu zapaliło się światełko w tunelu? Czy Libanowi z jego wielokulturowością opartą na współistnieniu muzułmanów i chrześcijan będzie dane znów stać się miejscem pokojowego spotkania różnych cywilizacji, mostem między Wschodem a Zachodem? „Bez Libanu neokonserwatyści z Waszyngtonu, mesjanistyczni syjoniści i islamiści przygotowujący ziemie dla Mahdiego staną twarzą w twarz" — pisze libański dziennikarz Fady Noun. * Źródła: "L'Orient le Jour", „Le Monde" i CNN. | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4983) (Ostatnia zmiana: 09-08-2006) |