Złota myśl Racjonalisty: "Istnienie staje się, nieporównywalnie bardziej interesujące, gdy poszerza się nasz horyzont doznań, uczuć i przemyśleń. I gdy praktycyzm życiowy nie ogranicza widzenia świata do perspektywy tego co własne, jednostkowe. Nie wstydźmy się marzeń. Ich najgłębszym sensem jest bowiem pobudzenie nas do działania. Człowiek czynu stara się kształtować swoje życie na miarę własnych tęsknot i pragnień skrystaliz..
Ilekroć rozmawiam z osobą wierzącą o Dawkinsie, tylekroć słyszę o agresywnym ateizmie. W związku z czym sądziłem przez długie lata, iż sformułowanie „agresywny ateizm" nie ma nic wspólnego z ateizmem, lecz jest dziwnym surrealistycznym określeniem wyrażania opinii o autorze książki, której się nie przeczytało. Przykładowo — ktoś, kto nigdy w życiu nie zetknął się z twórczością Szekspira powinien nazwać tego barokowego dramatopisarza „agresywnym ateistą".
Po wielu wnikliwych poszukiwania zorientowałem się jednakże, iż moja pierwotna hipoteza nie była prawdziwa. Osoby wierzące mówiące o agresywnym ateizmie Dawkinsa i nie czytające jego książek, rzeczywiście mają na myśli ateizm. Dlaczego jednakże kojarzy on się im z agresją? Czyżby nie lubiły historii i nigdy nie czytały o krucjatach, inkwizycji, rekonkwiście i konkwiście, paleniu czarownic, heretyków, czy też, robiąc ukłon w stronę innego stanowiska teistycznego — paleniu wdów? Cóż zatem na tle wyżej wspomnianych praktyk może zdawać się agresywnym w ateizmie?
Zacząłem tworzyć nową hipotezę. Spojrzałem w lustro szukając w nim mojego schizofrenicznego alter ego, czyli tego drugiego „ja", które zamiast dyskutować, śmiać się i dociekać prawdy, paliłoby na stosach ludzi, urządzałoby histeryczne spektakle mające przerazić do tego stopnia dzieci, aby przyjęły mój światopogląd, zmuszałoby ludzi zupełnie inaczej myślących aby płacili podatki na moje świątynie i uniesienia mistyczne. Lustro jednak nadal pokazywało tylko jeden wariant „ja". Pomimo, że zapadł zmierzch, nie zmieniłem się też w agresywnego wilkołaka, czy wampira. Nadal byłem tym samym stworzeniem, co wcześniej, mówiącym po prostu prawdę o owocach i źródłach ludzkich wierzeń. Wszystko wskazywało na to, że ateiści nie mają drugiego, ukrytego „ja", które byłoby agresywne w zestawieniu z teistyczną średnią przemocy.
„Owoce i źródła — może jednak o to chodzi?" — pomyślałem szukając na wszelki wypadek srebrnych kul w szufladzie, gdyby mimo wszystko „ja" drugie zechciało mnie odwiedzić. Jeśli chodzi o źródła, to rzeczywiście, ludzie wierzący w boga mają zwykle żal o to, że przypomina się im na przykład o tym, iż ich bogowie są plagiatem z innych wierzeń. Choć tak rzeczywiście jest, złoszczą się głównie na osobę, która im o tym mówi. Przypomina mi to ciężką dolę posłańców w dawnych czasach, gdy mieli do czynienia z nerwowymi władcami. „Królu — przegrałeś bitwę" — mówił zgodnie z prawdziwym stanem rzeczy posłaniec, po czym bywał przez króla zabijany, albo wtrącany do lochu. Władca z pewnością był przekonany, iż miał agresywnego posłańca. Można przypuszczać, iż w określeniu „agresywny ateizm" chodzi o podobny typ agresji. W ten sposób od źródeł przeszliśmy łatwo do owoców wiary… Oczywiście tak jak źródeł było tu bardzo wiele, tak i owoców jest wiele, a zawsze to dość kwaśnie jabłka.
Ludzie religijni mają zresztą bardzo szeroką gamę niuansów dotyczącą słowa „agresja". Na przykład dla wielu muzułmanów, zgodnie z Koranem (ale i z innymi księgami patriarchalnych religii mojżeszowych), zgwałcona kobieta jest przeważnie agresorem wobec mężczyzn, którzy ją zgwałcili. To w końcu ona ich kusiła swoim kobiecym ciałem, zwłaszcza jeśli nie oszpeciła się w dowód pokojowych przekonań strojem i postem. Czyli agresją jest samo istnienie w nielubianej przez pobożnych formie. Wydaje mi się, że ateiści mogą powiedzieć to samo o sobie. Sam fakt bycia ateistą jest tak nieskończenie agresywny, że wielu ludzi wierzących domaga się w dowód pokojowych zamiarów od ateistów nieistnienia. Oczywiście nie trzeba — jak twierdzą łaskawie ci bardziej oświeceni wierzący — popełniać samobójstwa. Wystarczy siedzieć cicho i większym gronie udawać wierzącego. Nie należy też kpić sobie z rytuałów religijnych rezygnując z udziału w nich. Dawkins takich rzeczy nie robi, siłą rzeczy więc ludzie wierzący widzą w nim bardzo agresywnego osobnika.
Zanim przejdę do filmiku, w którym rozwijam temat agresji ateistycznej, wspomnę, że nie brakuje też ateistów, którzy zgadzają się z powyższymi wizjami wyznawców tych czy innych bogów. Oni to chętnie, wraz z innymi „krytykami ateistycznej agresji" wieszają psy na tym wielkim myślicielu i naukowcu, oraz na każdym ateiście, który ośmieli się w przestrzeni publicznej odezwać. Z pewnością ci „łagodni ateiści" robią znacznie więcej dla tej, czy innej „prawdziwej" wiary, niż niejeden misjonarz, guru, czy baśniowy męczennik. A teraz zapraszam do obejrzenia kolejnego filmiku z cyklu „Bezbożna pogadanka".
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.