Dzięki bogu!
Autor tekstu:

Wielu ludzi odczuwa prawie namacalną obecność boga. Padający na twarz, ocaleni z kolejnej katastrofy ludzie, dają świadectwo banalnej prawdzie o opiece najwyższego. Tylko czasem jakiś niewdzięcznik, czy to na widok newsów z wojen, czy głodujących dzieci, zadaje sobie to niewygodne, egzystencjalne pytanie: „Gdzież jest ten cholerny, wszechmogący bóg"? Ale tak naprawdę to nie trzeba przeżyć katastrofy, by odczuć nieobecność boga. Posłuchajcie zatem mojej historii...

Będzie o mojej żonie. Jest ona w zasadzie istotą idealną. I piszę tak nie dlatego, że zerka ukradkiem na to co wklepuję z mozołem na klawiaturze. Jest bowiem piękna, kochana i po kilkunastu latach nadal nie wyobrażam sobie bez niej życia. Wszechmogący jednak trochę się nie postarał i wzrok jej stale się pogarszał. Dodając do tego bóle porodowe, to w zasadzie można by przejść nad tym do porządku dziennego i zwalić winę na karby grzechu pierworodnego.

— Zrywało się jabłka niewiasto, to teraz cierp! — zachichotałem znad klawiatury.

Ale drugiej strony to jednak niedoróbka. I to w dodatku cały czas pogłębiająca się. Po parunastu latach doszło do prawie -4. Niestety „po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się" i będąc w randze zdecydowanie niższej niż zakonnica, żona moja na poprawę swego losu przy pomocy modlitwy nie mogła co liczyć. Zdecydowaliśmy się więc na operację.

sxc.huPunktualnie o 17. stawiliśmy się w klinice. Po krótkim badaniu niewiasta trafiła do sali zabiegowej, a ja, wraz z gawiedzią czekającą w kolejce, przyglądałem się wyczynom lekarza. Wzrok (tych co widzieli) skupiał się na monitorze podwieszonym pod sufitem. Część z nich wolała zresztą nie patrzeć, ukrywając w ten sposób nieudolnie swój strach. Podszedłem odważnie do szyby oddzielającej poczekalnię od sali operacyjnej. „W końcu to nie twoje oczy tkwią w tych klamrach" — podpowiedziały mi moje samolubne geny. Miałem nieodparte wrażenie, że mimo wprawy z jaką doktor posługiwał się narzędziami, skupiał się on bardziej na ekranie komputera, a nie bezpośrednio na oczach pacjentki. To tajemnicza maszyna, uzbrojona w laser, grała pierwsze skrzypce.

Po 15 minutach żona spojrzała na mnie i z nieukrywanym wzruszeniem powiedziała: — Jeszcze rano bez okularów widziałam cię jako plamę, a teraz jest po prostu cudownie! „Dzięki bogu" - znienacka błyskotliwy mem odezwał się w mojej głowie. Uniesienie nie trwało jednak zbyt długo i recepcjonistka szybko dała nam do zrozumienia, kto zasługuje na nagrodę: sprawnym ruchem umniejszyła stan naszego konta o okrągłe 4000 euro.

Boże! Patrzysz na to i nie grzmisz!


Andrzej Dymkowski
Urzędnik instytucji europejskich. Od kilku lat mieszka w Belgii. Doktor nauk technicznych.

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1088)
 (Ostatnia zmiana: 08-03-2011)