Dieu et les hommes

Wszystko, co nam opowiadają o Chrystusie jest godne niedorzeczności starego testamentu lub domu obłąkanych. Był on synem Boga i Żydówki. Jeszcze nie sam Bóg, ale istota wyższa z lewego łoża, mogąca tworzyć cudy. Nasi kuglarze jarmarczni czynią jeszcze ciekawsze.

Ale koniec jego jest naturalny. Los wszystkich przedwczesnych budzicieli ludu, naturalna pomsta za wzgardzenie tymi, którym on dawał imię „pobielanych grobów". Dla przykładu publicznie stracony, wstał podobno którejś nocy w ukryciu z martwych...

Kto nie wierzy, że schodził on w piekła,… nie jest chrześcijaninem.

***

Że nauka, którą Jezus po wsiach i miasteczkach opowiadał, była dobra, chętnie wierzymy. Morał jego był dobry — inne morały nie istnieją. Miał zresztą licznych słuchaczy i uczniów...

Nie wolno nam jednak twierdzić z pewnością, że Chrystus to właśnie mówił, co mu przypisują i że takie właśnie nadawał znaczenie swoim parabolom i przypowieściom, jakie im chcieli nadać późniejsi. Należy to przedewszystkiem zastosować do onego przykazania, w którym zaleca „znienawidzieć ojca i matki" (ku ukochaniu wszystkich) i do tego, w którym mówi o mieczu (wiary). Ale gdy z pośród przypisanych mu przypowieści wybierzemy najprostsze, to znajdziemy w nich wysoką miłość Boga, świata, ludzi — morał najogólniejszy, a w czynach jego, prócz wypędzenia z świątyni kramarzy, nie znajdziemy jednego czynu, któryby wskazywał nań jako na burzyciela i warchoła. Całe dzieło jego życia, postawione w świetle rozumu, mówi o człowieku dobrym, prawym, płomiennym...

I jeszcze o dwóch słabostkach: człowiek ten kochał sławę i nienawidził kapłanów swego czasu.

***

— Ale za cóż Go czcić — wołają duchy wolne — czy za to, że dał on początek sekcie, która przelała więcej krwi, niż wszystkie wojny ?

Sądzę, że w błędzie trwają ci, którzy widzą w Chrystusie „założyciela sekty". Przeciwnie, słuszność nakazuje widzieć w nim człowieka wolnego od sekciarstwa. A pamiętajmy zawsze o tem, że chrystyanizm od czasów Konstantyna dalej zapewne odbiegł od Chrystusa, niż od Brahmy lub Zoroastra. Jest to „zasługa" czasu.

***

Przez trzy następne stulecia chrześcijanie spłodzili nie mniej jak 54 ewangelie! Rzecz dziwna, że nie powstało ich jeszcze więcej, gdyż o to, zdaje się, najpilniej dbali, aby wznieść potężny gmach kłamstwa na podstawie niezliczonych bajek, legend, proroctw, sfałszowanych ksiąg i równie autentycznych cudów.

Oszustwa te były w każdym razie zbożne.

Nadewszystko ciekawe są cudy męczeństwa. By ustalić cud, należy nieco inaczej myśleć i postępować, niźli to się dzieje w Rzymie z kanonizacyą świętych kościoła.

Na początku czekają tam, rychło święty przestanie żyć. Czekanie to trwa najmniej sto lat. Po stu latach, gdy rodzina świętego trupa lub prowincya, ojczyzna jego ciała, która proteguje swego ziomka, wyłoży bitych 100.000 talarów w gotówce na koszty św. procesu, kościół nakazuje badanie świadków cudu, którzy przed 50 laty słyszeli od dewotek, które słyszały przez 50 laty od dewotek innych z przed 50 laty..., że w mowie będący i aspirujący do świętości święty uleczył jedną kumę od tasiemca.

Metoda, acz dość ścisła, nie może się ubiegać o pierwszą nagrodę naukowości.



 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,142)
 (Ostatnia zmiana: 17-05-2002)