Jacek Kaczmarski

Legendarny bard opozycji lat 80.

Rechot Słowackiego — 1999
Konfesjonał — 1985
W kołysce ziemi obiecanej — 1993
Pusty raj
Dobre rady Pana Ojca — 1993
Walka Jakuba z aniołem — 1979
Wojna postu z karnawałem — 1978

***

RECHOT SŁOWACKIEGO

fragment

Za rządów kniazia Jura Heretyka [Jerzego Buzka — przyp.]
(Którego lud zwał także Uśmiechniętym)
W czasach gdy życia pęd oddech zatykał,
A powóz dziejów dziwne brał zakręty,
Gdy się z herezją borykał Watykan,
Choć ekumenizm głosił Ojciec Święty -
Ja już nie żyłem od półtora wieku,
Lecz nie do końca — krytykom na przekór.
(...)
Wielu ubogich duchem i maluczkich
Dotąd nieznane olśniły błyskotki:
Sztuką — kuglarskie były dla nich sztuczki,
Pięknem — konterfekt półnagiej kokotki,
Nauką — całkiem kosztowne nauczki,
A wiedzą — wróżby, bajeczki i plotki.
Ci zapomnieli marząc o kokosach,
Że ich królestwo — dopiero w niebiosach.

Chciwy odmiany po wioskach i miastach
Człek brał się za to, co najlepiej umiał;
Groszem publicznym pan starosta szastał
(To dla plebana, to dla pana kuma),
Wyżej katedry rychło bank wyrastał
Czyniąc tym zamęt w nieprędkich rozumach,
Gdy mszę niedzielną zamawiał w kościele
Spasiony krzywdą wiernych Złoty Cielec.
(...)
Sny o wielkości srebrne są a kruche;
Polak dla siebie bywa niebezpieczny.
I cóż, że wyśni odrodzenie Duchem,
Kiedy ten duch w nim — zgoła średniowieczny.
Niechaj więc łyka oślizgłą ropuchę,
Zwłaszcza, że w gębie nader wciąż waleczny,
A skoro życie jest snem — niech się we śnie
Spełni, jak zechce… — nie budząc przedwcześnie!

19.07.99

***

Konfesjonał


— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
Formuły tej nauczył mnie przyjaciel
Myślałem o spowiedzi w formie listu,
Lecz słowa napisane — brzmią inaczej.
Nie zmusza mnie do tego próżność, trwoga,
Ciekawość, nawyk, nastrój tej świątyni.
Nie wierząc w Boga — obraziłem Boga
Grzechami następującymi:

Za prawo me uznałem to, że żyję.
Za własną potem wziąłem to zasługę
I — co nie moje — miałem za niczyje,
Więc brałem, nigdy się nie licząc z długiem.
Uznałem, że mam prawo sądzić ludzi
Dlatego tylko, że mam tę możliwość.
Poznawszy sposób — jak sumienia budzić
Zbierałem obudzonych sumień żniwo.

Bogactwo zła, którego byłem świadom
Było mi w życiu — tylko za ostrogę.
Cierpieniem cudzym żyłem i zagładą.
Gdy cierpieć, ani ginąć sam — nie mogłem.
Stworzyłem świat — na podobieństwo Świata
Uznawszy, że na wszystko mam odpowiedź,
Lecz nie wyjąłem misy z rąk Piłata
I nie uniknął swojej męki — Człowiek.

Wierzyłem szczerze w wieczne prawo baśni,
Co każe sobie istnieć — dla morału,
Że życie ludzkie samo się wyjaśni
I wola ma jedynie służyć ciału.
Więc nazywałem szczęściem nieodmiennie
To, co zadowoleniem było — z siebie.
I nawet teraz bardzo mi przyjemnie,
Że tak we własnych wątpliwościach grzebię.

Bo widzę, że ta spowiedź — to piosenka -
Dla siebie ją samego wykonuję..
To też grzech — więcej grzechów nie pamiętam,
Ale tego jednego — nie żałuję!

7.4.1985

***

W kołysce Ziemi Obiecanej

W kołysce Ziemi Obiecanej
Niczego się nie zapomina
Cudem jest każdy zmierzch i ranek,
A każde słowo — to nowina.

W kołysce Ziemi Obiecanej
Dziewica porodziła Syna.

Uwierzyłi władcy
I uwierzył lud
Znać najwyższy czas był
Na ten cud.

Nikt się nie zdziwił, choć zachwycił
I nikt nie zwątpił, choć zatrwożył,
Gdy niebem wędrowały wici
A ziemią pył spod stóp się położył.

Nikt się nie zdziwił, choć zachwycił
Że się człowiekiem stał — Syn Boży.

Uwierzyłi władcy
I uwierzył lud
Znać najwyższy czas był
Na ten cud.

Porządek świata się odmienił
W ów pierwszy dzień pierwszego wieku,
Bo stał się jasny sens cierpienia:
Okowy na relikwie przekuł.

Porządek świata się odmienił -
Odtąd nadzieja jest w człowieku.

Uwierzyłi władcy
I uwierzył lud
Znać najwyższy czas był
Na ten cud.

Zarazem nic się nie zmieniło,
Rzekami płyną krew i łzy,
Ręce się myje, jak się myło,
I z ofiar dobrowolnych drwi;

Czci się Nadzieję, Wiarę, Miłość
I to się trwoni, co się czci.

Roztrwonili władcy,
I roztrwonił lud.
Znów najwyższy czas, by
Stał się cud.

22.9.93

***

Pusty raj

W pustym raju dni po wygnaniu
Stwórca trawi na długich spacerach
Nocą leży na chmurnym posłaniu
Jasność własna sen mu odbiera
Swoich praw się uczy na pamięć
Sam ich musi przestrzegać by trwały
W pustym raju niebo jak kamień
Pusty raj jest dla Stwórcy za mały

A ludzie dwoje
W świecie brodzi
Adam poluje
Ewa dzieci rodzi

W pustym raju powietrze kwaśne
Jałowieje nietknięta ziemia
Zarastają ścieżki ostatnie
Nikt nie zbiera owoców stworzenia
W wielkiej ciszy prócz kroku swojego
Słyszy Stwórca rytm uporczywy
Z drzewa wiedzy dobrego i złego
Lecą jabłka w wysokie pokrzywy

A tam deszcz pada
Wichry żałosne
Adam ma katar
Ewa sieka czosnek

W pustym raju archanioł Gabriel
Miecz ognisty czyści od święta
To przed Panem wypręży się nagle
To postraszy z nudów zwierzęta
Towarzyszy Stwórcy w przechadzkach
Lecz nie może Go bawić rozmową
Żadną myślą zaskoczyć znienacka
Obaj myślą wszak jednakowo

Na ludzkim lądzie
Nagle już starzy
Adam wciąż błądzi
Ewa ciągle marzy

W pustym raju czas przejął władanie
Stwórca czeka z rękami wzdłuż ciała
Panujący światu skazaniec
Dożywocie wyłącznej chwały
Życie Pana jest wiecznym czuwaniem
Wśród niewysłowionych problemów
W pustym raju cokolwiek się stanie
Zawsze stanie się przeciw Niemu

***

Dobre rady Pana Ojca

Słuchaj młody ojca grzecznie
A żyć będziesz pożytecznie.
Stamtąd czekaj szczęśliwości,
Gdzie twych przodków leżą kości.
Nie wyjeżdżaj w obce kraje,
Bo tam szpetne obyczaje.

Nalej ojcu, gardło spłucz,
Ucz się na Polaka — ucz.
Bo tam szpetne obyczaje.

One Niemce i Francuzy
Maja pludry i rajtuzy.
Niechrześcijańską miłość głoszą
I na wierzchu jajca noszą.
Pyski w pudrach i w pomadkach,
Wszy w perukach, franca w zadkach.

Nalej ojcu, gardło spłucz,
Ucz się na Polaka — ucz.
Bo tam szpetne obyczaje.

Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj,
Czego nie wiesz — księdza pytaj.
Ucz się siodła, szabli, dzbana,
A poznają w tobie pana.
Z targowiska nie bierz złota -
To żydowska jest robota.

Nalej ojcu, gardło spłucz,
Ucz się na Polaka — ucz.
Bo tam szpetne obyczaje.

Twoja sprawa — strzec Ojczyzny,
Czyli własnej ojcowizny.
Nie wiesz, gdzie się czai zdrada -
Uczyń zajazd na sąsiada.
Jak już musisz być w stolicy
Patrz co robią politycy.
Na elekcjach dawaj kreskę
Nie za słowa, a za kieskę.

Nalej ojcu, gardło spłucz,
Ucz się na Polaka — ucz.
Bo tam szpetne obyczaje.

Bierz od wszystkich z animuszem,
Dawaj na mszę za swą duszę.
Bóg cnotliwie czyta chęci
I zachowa je w pamięci.
Żeń się młodo, dzieci rób
By miał kto o twój dbać grób.
Tu przez wieki twoje dziady
Dały nauk tych przykłady.
Tu przez wieki twoje wnuki
Nie przypomną tej nauki.

Nalej ojcu, gardło spłucz,
Ucz się na Polaka — ucz.
Bo tam szpetne obyczaje.

Taką stoi Polska racją
Na pohybel innym nacjom!

06.01.93

***

Walka Jakuba z aniołem

A kiedy walczył Jakub z aniołem
I kiedy pojął że walczy z Bogiem
Skrzydło świetliste bódł spoconym czołem
Ciało nieziemskie kalał pyłem z drogi
I wołał — Daj mi Panie, bo nie puszczę
Błogosławieństwo na teraz i na potem

A kaftan jego cuchnął kozim tłuszczem
A szaty Pana mieniły się złotem

On sam zaś Pasterz lecz o rękach gładkich
W zapasach wołał — Łamiesz moje prawa
I żądasz jeszcze abym sam z nich zakpił
Ciebie co bluźnisz grozisz błogosławił

A szaty jego mieniły się złotem
Kaftan Jakuba cuchnął kozim tłuszczem

W niewoli praw twych i w ludzkiej niewoli
Żyłem wśród zwierząt obce karmiąc plemię
Jeśli na drodze do wolności stoisz
Prawa odrzucę przecz a Boga zmienię

I w tym spotkaniu na bydlęcej drodze
Bóg uległ i Jakuba błogosławił
Wprzód mu odjąwszy władzę w jednej nodze
By wolnych poznać po tym że kulawi.

1979

***

Wojna postu z karnawałem

fragment

(...)

W drzwiach świątyni na serwecie krzyże po trzy grosze
Rozgrzeszeni wysypują się bocznymi drzwiami
Klęczą jałmużnicy w prochu pomiędzy mnichami
Nie odróżnić, który święty, a który świętoszek

Oszalało miasto całe
Nie wie starzec ni wyrostek
Czy to post jest karnawałem
Czy karnawał postem

Dosiadł stulitrowej beczki kapral kawalarzy
Kałdun — tarczą, hełmem — rechot na rozlanej twarzy
Zatknął na swej kopii upieczony łeb prosięcia
Będzie żarcie, będzie picie, będzie łup do wzięcia

Przeciw niemu — tron zaprzężony w księży
A na tronie wychudzony tkwi apostoł postu
Już przeprasza Pana Boga za to, ze zwycięży
A do ręki zamiast kopii wziął Piotrowe Wiosło

Prześcigają się stronnicy w hasłach i w modlitwach
Minstrel śpiewa, jak to stanął brat przeciwko bratu
W przepełnionej karczmie gawiedź czeka rezultatu
Dziecko macha chorągiewką — będzie wielka bitwa

(...)

1978



 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1681)
 (Ostatnia zmiana: 15-08-2006)