Domaga
się omówienia jeszcze jeden pierwiastek wspakultury, który nazwiemy hedonizmem.
Wyłania się on zazwyczaj jednocześnie z nihilizmem i jest jakby jego
braciszkiem. Punkt wyjścia mają wspólny — oba wykwitają z negacji
instrumentarium, z tym że nihilizm ogarnięty jest szałem niszczenia, który
obejmuje i to wszystko, co z instrumentarium pozostaje w związku, hedonizm
natomiast ogranicza się do zmiany w sposobie użycia obiektywnego dorobku
kulturowego. Zmiana ta polega na użyciu całego dorobku ludzkości do konsumpcji.
Według hedonizmu człowiek jest powołany do spożywania — i to wszystko. Oprócz
woli czystej wegetacji nawet w najbardziej ospałym dekadencie istnieje instynkt
zabawowy, chęć pewnego ruchu fizycznego i umysłowego, ale tylko w granicach bezpośredniego zadowolenia, które ten ruch daje. Nawet dokładnie
wymaglowany przez wspakulturę, chciałby on czasem dobrze zjeść, wypić, potańczyć,
pływać kajakiem, przeżyć wzruszenia artystyczne koncertu, dramatu, zaznajomić
się z nową teorią naukową, polityczną itd., by w końcu pogrążyć się w odprężeniu i niezmąconym spokoju. Ale
środki służące temu wszystkiemu ktoś musiał stworzyć ciężką pracą, której
cele na pewno nie leżały w tym, by ktoś inny mógł w pasożytniczy sposób
„używać", „sycić się wrażeniami" itd. Dla hedonisty
motywy inne niż bezodpowiedzialny utylitaryzm są zupełnie niezrozumiałe. Nie
jest on zdolen pojąć historii, zmagań i walk, gdyż bodźce, które je
stwarzają, są mu wraz z całą kulturą obce. On pojmuje tylko użycie,
wytworną konsumpcję. Świat to stół zastawiony daniami, do którego on się
zgłasza. Kto i na co ten stół zastawił — to jest dlań dalekie. A myśl,
że uczta, która dlań wszystkim, to w ciągłości tworzenia kultury tylko
jedno z ogniw, zupełnie doń nie dociera. W procesach kultury zdolności człowieka,
wytwory w postaci państwa, narzędzi pracy, komunikacji, bogactw, nauki, sztuki
itp. są środkami dalszego przeistaczania i wiązania energii ładu
naturalnego. Dla hedonizmu są one tylko środkami użycia. Następuje odwrócenie
ról biologii i kultury. Biologia nie jest już fundamentem, na którym wznosi
się gmach posłannictwa kulturowego człowieka, lecz dzieje się wręcz coś
przeciwnego: dorobek kultury służy użyciu dla „człowieka"
hedonizmu. W
chrześcijaństwie hedonizm został wessany przez spirytualizm. Wszystkie
aspiracje hedonizmu zostały przerzutowane „tam". Spowodowało to
pozorny zanik hedonizmu. Występowanie go w chrześcijaństwie jest mocno
zatuszowane. Wszyscy pragną użycia, ale z konieczności pragnienia swoje lokują
„tam". Na tym polega wiedza i mądrość chrześcijańska, która
obiecuje sobie stokrotne powetowanie umartwień doczesnych. „Wiedza
świętych polega na umiejętności doznawania bólów w czasie, ażeby za to w wieczności obfitować w rozkosze" (Myśli św. Bernarda, s. 82). Mogli
więc cierpieć srogie nawet katusze, wierząc, że tym więcej użyją sobie
„tam". Św.
Gordiusz „...Sam jeszcze katy one pobudzał mówiąc: targajcie, sieczcie,
jak chcecie, mojej mi nadziei nie wydrzecie. Im więcej mąk mieć będę, tym
większą zapłatę wezmę. Nieszczęścia świeckie wiecznego mi szczęścia i rozkoszy przyczynią; rany te czasu zmartwychwstania będą mi ozdobą moją; ta
wzgarda świecka i doczesna, sławą mi się wieczną nagrodzi" (P Skarga,
op. cit., s. 14). Tymi
nadziejami żył każdy dobry chrześcijanin. A cóż mówić o świętych? Posłuchajmy,
co mówi św. Justyn: „Pewien mąż imieniem Jan, jeden z apostołów i Chrystusowych, prorokował w Apokalipsie, którą oglądał, że ci co uwierzą w naszego Chrystusa, tysiąc lat spędzą w Jerozolimie, i że potem nastąpi
powszechne, jednym słowem wiekuiste, równoczesne wszystkich
zmartwychwstanie" (Dialog..., II, 84, 4). Niepospolite
używanie „tam" zapowiada św. Bernard. Tam dopiero nurzać się on będzie w uciechach bez końca i rozkoszach bez dna. To ci będzie uczta.
„Cierpienie po kropli pijemy, po chwili zapominamy o nim; w odpłacie za
nie z rozkoszy źródła pić będziemy: napływ życia, strumień wesela, potok
chwały, potok pokoju, upoi nas. Strumień ów przepływać będzie, ale nie upływać i nie unikać. Strumieniem nazywa się nie dlatego, że upływa, lecz że bez końca
napływa" (św. Bernard, Pisma, homilie, V) Wiara w Chrystusa, jego boskość, miała dać nader błogie owoce, bo upojenie się
szczęściem całkiem ziemskim, hedonistycznym, przy jego boku „tam". „Jeśli
się Jemu w tym życiu podobać będziemy, otrzymamy również życie przyszłe,
tak jak nam przyrzekł, że nas z martwych wzbudzi, i jeśli życie nasze będzie
godne Jezusa, że z nim razem królować będziemy, o ile tylko mamy wiarę"
(św. Polikarp, Do Filipian, 5, 2). Ponury
nihilista św. Tomasz a Kempis taki oto świetlisty obraz widzi w przyszłym życiu:
„Wtedy ciało umartwiane więcej radować się będzie, jak gdyby zawsze
samymi rozkoszami karmione było. Wtedy licha odzież błyszczeć będzie, a zgaśnie
strój świetny. Wtedy więcej pomoże wytrwała cierpliwość, aniżeli potęga
całego świata" (O naśladowaniu Chrystusa, I, 24, 5, 6) Pierwiastek
hedonizmu przejawi się w pełni dopiero wówczas, gdy wyrwie się spod przewagi
spirytualizmu. Wtenczas się dopiero okaże, czego chce wspakulturowiec, który
straciwszy wiarę w niebiańską nagrodę, zechce dać upust swoim pragnieniom
hedonistycznym. Odpadnie tylko ornament chrześcijański, a sama wspakultura
przybierze inną nieco postać. Ano, zobaczymy. |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1757) (Ostatnia zmiana: 03-08-2002) |