Onanizm wzmacnia organizm
Autor tekstu:

Od razu, ale też by nie dawać tajnej ekipie Rydza okazji do zbrzydzania wypowiedzi racjonalnych, zaznaczam, że osobiście byłem i jestem stanowczym zwolennikiem obrządku łacińskiego, wedle sentencji: Inter pedes puellarum est voluptas puerorum. Czyli wolę z dziewuchami.

Z teorią, że samogwałt (inaczej: kapucynowanie, u pań: kapucynkowanie) rozmiękcza, wycieńcza i do cna wysusza, póki ze żwawego nie zrobi się zdychający kościotrupek, by przegniłą duszę oddać szatanowi na śmierdzącą wieczność, spotkałem się pod koniec lat czterdziestych w Zielonej Górze. Nauki takie teologiczne głosił w liceum ksiądz prefekt Wyporek (a może, co byłoby jakoś stosowniejsze, Wyciorek), pękaty olbrzym podobny do neandertalskiego wieprza. Niedawno skończona wojna, miast wypalić w nim, jak we wszystkich, jakiekolwiek pokłady tłuszczu, dodała mu zapasy słoniny uroczo dźwiganej pod biało-czerwoną skórą. Tego wspaniałego kapłana wspominam z nieodmienną wdzięcznością, gdyż pomógł mi, naturalnie z zupełnie inną intencją, ostatecznie zerwać niewolnicze więzi z Kościołem, o czym kiedy indziej. W każdym razie ksiądz prefekt, wysysając młodzieńcom świeże jeszcze mózgi, głosił z pasją, że masturbacja gorsza od wszelkiego zła towarzyszącego ludzkiemu istnieniu, w tym od wojny. Chłopców nie lubił, czego nie będę rozwijał, by nie spotwarzać tej pięknej postaci moich chmurnych lat.

Ponownie z tematem spotkałem się na uniwersytecie. Zajęcia żołnierskie na Studium Wojskowym polonistyka dzieliła z psychologią, bo tylko razem starczało nas na humanistyczną kompanię. Kolega, wyraźnie starszy od nas gość, co na wydział nauk o duszy dostał się po porzuceniu poznańskiego seminarium duchownego, gdyż nie chciał nabawić się zboczeń, opowiadał śmiesznie jak alumni w tajemnicy wiary trzepali swe ptaszki, by wytrwać w cielesnej czystości. Energię do zakazanych rękoczynów, i to jest właśnie niezwykłe, czerpali nie jak to bywa z obrazków świńskich (wyobrażenie nagiej kobiety to właśnie świnizm w tej czarnej podkulturze), lecz z pewnej inskrypcji wyskrobanej w ubikacji na cegle. Brzmiała ona dosłownie jak tytuł tego felietonu. Że niby czynność wzmacnia.

Dziwna sprawa. Dopiero podczas dyskusji na strzelnicy, gdzie uczyliśmy się zabijać człowieka celnym strzałem z kbk, pojęliśmy głęboki kontekst metafizycznej duchowości związanej z przytoczoną sentencją. Otóż klerycy całość swych wyobrażeń o świecie opierają nie na jakiejś wiedzy, lecz wyłącznie na autorytetach. Ten wypowiedział te, a tamten owe święte prawdy nie podlegające niczemu, zwłaszcza rozumowi oraz jakimkolwiek wątpliwościom, i trzeba w nie twardo wierzyć. Po pewnym czasie skurczony mózg alumna innych możliwości nie dopuszcza. Stąd ów napis na cegle brali za autorytarną prawdę, w konsekwencji za formalne, pisemne najwyższe zezwolenie. W dodatku ponoć starożytne, bo pod cytatem wskazane było jego źródło (jakieś Ap 6/9, lub inne). Cóż, przy sprytnych i długotrwałych manipulacjach nie takich można się dorobić skażeń rozsądku.

Pal diabli onanistów męskich w sukienkach żeńskich. (To chyba nawet ma jakąś nazwę, to przebieranie się chłopaków w szaty niewieście?)

Temat zawdzięczam pewnej książeczce, co ostatnio w księgarniach pod tytułem Niebezpieczeństwa onanizmu. Z francuskiego przełożył i posłowiem opatrzył Krzysztof Rutkowski. Nazwisko mnie wzruszyło, bowiem tłumacz, wybitny krytyk, znawca francuskiej kultury napisał był przed laty ciepłą recenzję mojej pierwszej powieści (jeszcze raz dzięki, panie Krzysztofie!).

Dziełko pochodzi z roku 1825 i przypomniane jest oczywiście dla jaj, choć prawdę mówiąc jaja to straszne, śmierdzące nie płciowym przedmiotem rozprawki, ale potwornością poglądów na praktyki samogwałtu, wyrażających przede wszystkim wiekowe stanowisko Kościoła w sprawie. Autor, piastujący szereg godności związanych z leczeniem, był wykształconym doktorem medycyny, członkiem Królewskiego Akademickiego Towarzystwa Naukowego i w ogóle asem.

Książeczka jest, prawdę mówiąc, nudnym spisem imaginowanych przez tysiącletnie ciemności wszelkich możliwych zawsze przynoszących śmierć zagrożeń dla zdrowia uprawiających onanizm. Zawiera też Apendyks ilustrujący straszliwe skutki masturbacji szeregiem przeraźliwych obrazków. Ostatni ukazuje wycieńczonego trupka z podpisem: Umiera w męczarniach, ledwie 17 lat licząc.

Z punktu widzenia, jak to dawniej mówiono, niezdrowej ciekawości, najbardziej interesujące są przypomnienia tłumacza w posłowiu, gdzie pisze: W „Niebezpieczeństwach onanizmu" pojawiają się również nazwiska zasłużonych pedagogów: Ch. G. Saltzmana i J.H. Campego, którzy napisali bogato ilustrowane podręczniki naukowo-techniczne, wyjaśniające, jak należy wiązać potencjalnym onanistom ręce, zakładać specjalnie wyklepywane w blasze pasy cnoty ze stalowymi zębami na lędźwie, miedziane futerały na członki, podwiązki na genitalia z gumek, drucianych oczek i żelaznych hufnali.

Uśmiać się z ciemnoty, głupoty? Przez tysiąclecie wydziały medyczne uniwersytetów, jak i cała nauka, opanowane były przez czarnych nieuków, którzy ponadto w każdym zadupiu panowali nad umysłami dzieci i młodzieży, ucząc przymusowej religii i szerząc szkodliwą, potworną niewiedzę nie tylko w dziedzinie higieny oraz chorób. Dociekali i dociekają zawiłych subtelności w wyobrażeniach o nieistniejącym Bogu, a jednocześnie żyją w chlewie ignorancji, gdy idzie o realne życie.

Podobnie, jak do niedawna o samogwałcie, wciskana jest teraz wiernym równie ciemna niewiedza o zarodkach ludzkich. I tak zawsze, na wieki wieków.

To jedynie kultura(?) chrześcijańska ma fioła na punkcie tych spraw. Tworzące ją biedne klesze chłopy, którym nie wolno z dziewuchami, wpadły na pomysł, by zohydzić samoobsługę, ale nie tylko sobie, wszystkim wiernym!

Na przykład japońskie mamusie od zawsze masturbacją uspokajały swych maleńkich synków, kiedy rozrabiali nie chcąc zasnąć. No może dlatego Japońcy są mniejsi od Europejczyków? Ale nie wyglądają na wycieńczonych.


Anatol Ulman
Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ".

 Liczba tekstów na portalu: 25  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2191)
 (Ostatnia zmiana: 04-09-2011)