Od RedakcjiEwangelia według Pradziadka Świętego jest satyrą na leniwych księży, nieskorych na przestrzeni swych dziejów, aż do dziś, wypełniać nakazy Pana. Powołują się oni na Biblię i na Jezusa, lecz świat katolicki i świat biblijny mają ze sobą tyle wspólnego co Polacy z Sarmatami. Mogą co najwyżej odwoływać się do dwójki uczniów Jana i Jakuba, synów Zebedeusza: byli to „porywczy bracia, którzy chcieli niegościnną samarytańską wioskę obrócić w popiół ogniem z nieba (Łk 9, 54), mieli ambitne plany, którym — według Mateusza — sprzyjała także ich matka. Pragnęli mianowicie w Królestwie Niebieskim zająć miejsca bezpośrednio po prawicy i lewicy Jezusa." (U. Ranke-Heinemann). W Biblii jest ponadto wiele fragmentów, które z punktu widzenia doktryny kościoła mogą uchodzić za czyste herezje. Kościół zdawał sobie z tego sprawę. „Kościół katolicki zawsze bardzo niechętnie dopuszczał (a cóż dopiero mówić o zachęcaniu!) laików do lektury Pisma Świętego. (...) Niechęć Kościoła do udostępnienia wszystkim Pisma Świętego miała przyczyny oczywiste: była to księga heretyków i swobodna jej lektura mogła doprowadzić jedynie do następnych herezji" (L. Kołakowski). To tak jakby dziś Polakom zabronić czytać Konstytucji i obok prawnych obostrzeń w tym zakresie spalić wszystkie polskie egzemplarze wydając ograniczoną ich ilość dla komórek rządowych w języku francuskim. Konstytucyjne byłoby to co władza mówi, że jest konstytucyjne, gdyż przecież najlepiej o tym wie. Tak postępowano w świecie katolickim odnośnie Biblii. W 1229 synod w Tuluzie umieścił jej tekst obok pism zakazanych. Kanon 14 synodu mówił: "Ludzie świeccy nie mogą posiadać Ksiąg Starego i Nowego Testamentu; wolno im mieć tylko psałterz i brewiarz albo godzinki maryjne, ale i te księgi nie w tłumaczeniach na języki narodowe". Kiedy zaczęły się upowszechniać tłumaczenia na narodowe języki, to była dopiero tragedia! W 1545 r. na soborze trydenckim autorytet tradycji ogłoszony jako równoznaczny z autorytetem Biblii, potępiono też "plagę Biblii drukowanych w językach narodowych". Fragment ekspertyzy wewnątrzkościelnej sporządzonej za pontyfikatu Juliusza III (1550-1555) mówił: "I wreszcie: spośród wszystkich rad, jakich możemy obecnie udzielić, najważniejszą jest ta, by dołożono wszelkich starań, iżby nikt nie miał sposobności przeczytać choćby niewielkiego fragmentu ewangelii w swoim języku narodowym i żeby z takiej sposobności nie skorzystał..." Zarządzeń w podobnym duchu w ciągu wieków było bardzo wiele. W zamian dano wiernym swoją wersję Biblii — w postaci okrojonej, pociętej na kawałki i rozłożonej na cały rok liturgiczny. Z roku na rok czytano te same fragmenty pomijając inne, mniej wygodne. Praktycznie dopiero w ciągu ostatnich dekad, po Soborze Watykańskim II, realne stało się upowszechnienie Biblii wśród katolików. Ci jednak, bogu dzięki!, niezbyt skwapliwie korzystają z tego przywileju... Antoni Pawlak (poeta, dziennikarz, wydawca, redaktor naczelny portalu literatura.net.pl) pisał w związku z tym: „Kiedy czytam Kazanie na Górze, wracają do mnie pytania, które dorosły człowiek wstydzi się zadać (...) To proste pytania o katolicyzm kapłana błogosławiącego oddziały żołnierzy idących ginąć i zadawać śmierć. Błogosławiącego ich w imię tego samego Boga, który wygłosił owo kazanie. Pytania o katolicyzm innych księży, siejących w kazaniach, audycjach radiowych i listach pasterskich nienawiść do ludzi myślących inaczej, odmiennie rozumiejących otaczający ich świat, wyznających inne wartości (...) Tych zasadniczych pytań wstydzimy się dlatego, bo doskonale wiemy, że zaraz jakiś uczony mądrala od teologii wyśmieje nas publicznie. Powie, że nie rozumiemy prostych przenośni i metafor w tekście, w których przecież nie ma metafor i przenośni. (...) Nasz polski katolicyzm nie jest podbudowany głębszą refleksją etyczną. Jest płytki i płaski jak naleśnik" („Krótka pamięć chrześcijan", Newsweek) Krótką pamięć chrześcijan w tym zakresie odświeżaliśmy na stronach: 474, 1024, 335, 331, 336, 329, 340, 333, 338, 339, 341, 337, 332, 330, 334, 342, 328, 1241, 1255, 235, 1047 (Racjonalista.pl) — o najważniejszych przyczynach dla których kościół nie może odwoływać się do Biblii. Teraz jednak inna propozycja: napisanie takiej wersji ewangelii, która mogłaby być bez obaw promowana w naszym świecie „cywilizacji miłości". Jest to jednak ujęcie satyryczne, napisane wprawdzie z niezwykłą lekkością i dowcipem, lecz polecane tylko dla tych, którzy jak my, mówią za dawnym Kołakowskim, iż są w stanie „trwałego zaniku poczucia świętości", albo też dla tych których cechuje zdolność do krytycznej oceny własnego kościoła, czy też pewien dystans wobec Transcendencji. Przede wszystkim należy podkreślić, iż utwór poniższy nie ma nic wspólnego ani z Biblią, ani zasadniczo z dogmatami kościelnymi — Ewangelia według Pradziadka Świętego jest bowiem swoistą ekstrapolacją dziejów kościoła i postępowania „sług bożych". Choć wydarzenia i postacie są fikcyjne, jednak każda niemal scenka znajduje swoją analogię w faktach historycznych oraz naszym życiu codziennym (tutaj odniesień do stron w Racjonaliście podawać nie będę, gdyż zbyt wiele miejsca by to zajęło). Cały utwór jest satyrą z gatunku theology-fiction: oto fikcyjny papież przyszłości wydaje encyklikę Imitatio papae w której wyjaśnia głęboki kryzys jaki trapi jego kościół, po czym proponuje uzdrowienie sytuacji poprzez wydanie nowego pisma świętego, które stanowi załącznik do encykliki. Zbieżność imion, nazwisk, tudzież symboli jest czysto przypadkowa, w czym upewni Was encyklika. Jednostkom „uczuciowym" czytanie odradzamy, a jednostkom które mają zwyczaj traktować wszystkie przejawy życia społecznego w pryzmacie interesów partyjno-religijnych - odradzamy w szczególności. Wszystkim innym — serdecznie polecamy, wierząc, że dowcip autora zapewni Wam nie tylko wielu „wrażeń", ale i poważnych przemyśleń. Jak by ujął to Boccaccio: „Umysł spaczony żadnego słowa w jego prawdziwym nie weźmie znaczeniu. … Kto jednak korzyści i nauki będzie pragnął, ten się nie zawiedzie. Jeśli teksty te będą czytane … przez osoby, dla których je napisano — pożytecznymi i przyzwoitymi się okażą. Kto przekłada nad nie trzepanie ojczenaszków albo gniecenie kiszek czy placków dla spowiednika, ten niechaj ich nie rusza. Nie uganiają one za nikim, nie proszą, aby je czytano." Mariusz Agnosiewicz Spis treści:Od Redakcji Ewangelia według Pradziadka Świętego (format .pdf E-Book)Wersja: 2 rozszerzona. Ilość stron: 46; format: .pdf (Acrobar Reader); rozmiar pliku: 350 kB (ZIP) Jeśli nie masz zainstalowanego Acrobat Reader'a, można go ściągnąć: | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2334) (Ostatnia zmiana: 07-12-2004) |