Starożytni Grecy zaliczali Scytów, zamieszkujących ziemie położone na północ od Morza Czarnego, do ludów barbarzyńskich. Uważali, że nie ma wśród nich i nigdy nie było ludzi uczonych, może z wyjątkiem na pół legendarnego Anacharsisa. Młodzieniec ów żył w początkach VI w. p.n.e. i pochodził z królewskiej rodziny, sprawującej władzę nad jednym z plemion scytyjskich. Jak dowiadujemy się od piszącego w III w. n.e. Diogenesa Laertiosa („Żywoty i poglądy słynnych filozofów" I 101), jego ojcem był Gnuros, matką zaś nieznana nam z imienia Greczynka. Nie wiadomo, czy Anacharsis został wysłany do Grecji przez swych rodziców, pragnących by zapoznał się z jej życiem społecznym i kulturą, czy też wyruszył w podróż pchany ciekawością świata. Zdaniem żyjącego w II w. n.e. historyka Sosikratesa z Rodos (cytowanego przez Diogenesa Laertiosa, „Żywoty …" I 101), przybył do Aten w czasie, gdy archontem eponymem (najwyższym urzędnikiem i sędzią) był Eukrates, czyli w 592 r. p.n.e. Ale inne źródła pozwalają przypuszczać, że nastąpiło to kilka lat wcześniej. Wkroczywszy w mury miasta nawiązał znajomość z Solonem, co stało się ponoć w dość zabawnych okolicznościach. Jak zapisał Plutarch z Cheronei (ok. 50 — ok. 120 n.e.) w swych „Żywotach równoległych" („Solon" 5), Anacharsis zapukał do drzwi jego domu i zawołał, że pewien przybysz chciałby zawrzeć z nim przyjaźń i zostać jego gościem. Solon odpowiedział mu, że najlepiej jest zawierać przyjaźnie u siebie w domu. Ale młody Scyta nie dał się zbić z tropu i stwierdził dowcipnie, że skoro Solon jest u siebie może przyjąć go jako przyjaciela i gościa. Natomiast według piszącego około 200 r. n.e. filozofa Hermipposa ze Smyrny, Anacharsis polecił jednemu ze sług Solona, by przekazał swemu panu, że pragnie się z nim widzieć i jeśli to możliwe zostać jego gościem. Gospodarz kazał służącemu odpowiedzieć, że jako gości przyjmuje się z reguły tylko rodaków. Wówczas Anacharsis wszedł do wnętrza domu i sam powiedział Solonowi, że jest przecież we własnej ojczyźnie i ma prawo do tego, by zostać przyjęty jako gość. Zapewne powołał się na swą matkę Greczynkę i wyniesioną z domu dobrą znajomość języka greckiego. W
każdym bądź razie, zaskoczony śmiałością i elokwencją przybysza Solon
przyjął go do swego domu. Mieszkali razem przez kilka lat, jak twierdzi
Plutarch także w czasie, gdy ów wielki prawodawca podjął w 594 r. p.n.e.
reformę ateńskiej państwowości. Jak wiemy, wprowadzone przez niego prawa
określały zasady greckiej miłość mężczyzny i chłopca (czyli pajderastii) i czyniły ją rdzeniem ateńskiego systemu wychowania młodzieży. Co więcej,
sam Solon był wielbicielem pięknych chłopców, a swym uczuciom do nich dawał
wyraz w poezji. Pośród zachowanych do naszych czasów fragmentów jego utworów
znajdujemy poniższy dwuwiersz (fragment 25; tłum. B. Wierzbicka):
Czy taki właśnie charakter miały stosunki Anacharsisa z Solonem, nie wiadomo. Dalszy bieg zdarzeń pozwala przypuszczać, że miłosny związek z mężczyzną mógł odpowiadać młodemu Scycie, poszukującemu swego miejsca w świecie. Uwielbiał greckie biesiady, na które ateńscy mężczyźni przybywali ze swymi kochankami, by pijąc wino spędzać czas na dyskusjach i słuchaniu gry flecistów. Toteż gdy ktoś zapytał go kiedyś, czy w Scytii są flety, ponoć odpowiedział skromnie: „Nie ma tam nawet winnej latorośli" (Diogenes Laertios, „Żywoty …" I 104). Musimy w tym miejscu wyjaśnić, że krzew ten dostarczał zarówno surowca do produkcji wina, jak i wyrobu fletów. Ale gdy jeden z Ateńczyków szydził z jego scytyjskiego pochodzenia, powiedział z dumą: „Dla mnie hańbą jest moja ojczyzna, ty natomiast jesteś hańbą dla swej ojczyzny". Otwarty sposób wyrażania się Anacharsisa zrodził ponoć powiedzenie „mówić jak Scyta" (tamże, I 101, 104). Przypisywane mu wypowiedzi, odnoszące się głównie do greckiej obyczajowości znajdujemy w pismach wielu antycznych autorów. Trudno dziś stwierdzić, czy choćby niektóre z nich rzeczywiście zawierają wyrażane przezeń poglądy, aczkolwiek w większości pochodzą z jego epoki. Anacharsis napisał ponoć również poemat o prawach Scytów i Greków, skromnym życiu i sztuce wojennej oraz 10 listów. Te ostatnie powstały jednak dopiero w I połowie III w. p.n.e. i są dziełem filozofów ze szkoły cyników. Widzieli oni w na poły legendarnym przybyszu z Północy człowieka o nieskażonej naturze, wolnego od krytykowanego przez nich, nadmiernego przywiązania do uciech cielesnych. Anacharsis nie był jednym z wielu wędrujących po świecie młodych ludzi. Wiedziano, że pochodził z królewskiego rodu, toteż zapewne przyjmowano go jako wyjątkowego gościa i zapamiętano na długo. Choć jego lud uważano za „barbarzyński", podziwiano pragnienie poznania tego co greckie. Być może uczęszczał wraz ze swymi greckimi rówieśnikami na zajęcia do gimnazjonów i słuchał wykładów najwybitniejszych filozofów tego czasu. Według żyjącego w V w. p.n.e. Herodota („Dzieje" IV 76) zwiedził „wiele krajów", wykazując „sporo mądrości". Prawdopodobnie przebywał przez pewien czas w Sparcie, podobno odwiedził wyrocznię pytyjską w Delfach oraz króla Lidii Krezusa. Wracając w ojczyste strony, Anacharsis przepływał przez cieśninę Hellespont (Dardanele) i zatrzymał się w Kyzikos. Mieszkańcy miasta obchodzili właśnie święto ku czci Matki Bogów, czyli wywodzącej się z Bliskiego Wschodu bogini Kybele, zwanej także Wielką Matką. Młodego Scytę zafascynowały zwiewne i barwne stroje kapłanek i kapłanów, ekstatyczne śpiewy i tańce oraz orgie seksualne, w trakcie których kapłanki i kapłani oddawali się pogrążonym w transie wyznawcom Wielkiej Bogini. Z ochotą przyłączył się do obrzędów i jak dowiadujemy się od Herodota („Dzieje" IV 76) — ślubował bogini, „że jeżeli cało i zdrowo wróci do domu, będzie jej składał ofiary tak samo, jak to widział u Kyzikeńczyków i ustanowi całonocne święto". Słowa te możemy rozumieć w ten sposób, że Anacharsis dostąpił wtajemniczenia w kult Kybele i został jej kapłanem. Nie wykluczone, że podobnie jak wielu wyznawców bogini poddał się kastracji. Wkroczył na drogę życia, które wyrażało jego naturę. Trudno dziś stwierdzić, czy był homoseksualistą o skłonnościach transwestytycznych, czy może transseksualistą. Gdyby żył dzisiaj, pewnie zostałby drag qeen albo poddał się operacji zmiany płci. W tamtych czasach mógł jedynie poświęcić się kapłaństwu Kybele lub innego, podobnego jej bóstwa. W każdym bądź razie nie spodziewał się zapewne, że dokonany przez niego wybór zaowocuje tragedią. Po powrocie w rodzinne strony, Anacharsis zapewne długo opowiadał swemu bratu, królowi Sauliosowi i plemiennym dostojnikom, o tym czego nauczył się przebywając wśród Greków. Według opowieści zasłyszanej przez Herodota od mieszkańców Peloponezu („Dzieje" IV 77) miał powiedzieć, że „wszyscy Hellenowie zajmują się wszelkiego rodzaju umiejętnościami — z wyjątkiem Lacedemończyków; ale tylko z tymi można prowadzić rozumna rozmowę". Jak widać, imponowała mu typowa dla Spartan zwięzłość formułowania myśli. Bardzo prawdopodobne, że mówił także o zmianach jakie można by na wzór grecki przeprowadzić wśród Scytów. Zapewne zdawał sobie sprawę, że nie prędko przekona swych rodaków do kultu Kybele. Toteż pewnej nocy, w tajemnicy przed rodziną i dworem udał się w bezludną okolicę, porośniętą lasem. „Tam skrywszy się — pisze Herodot ("Dzieje" IV 76) — dopełnił ku czci bogini całego obrzędu, przy czym w ręku trzymał bęben i obwieszony był świętymi obrazkami". Obrazki te przedstawiały zapewne Kybele i jej oblubieńca Attisa. Nie zdawał sobie sprawy, że był śledzony przez jakiegoś człowieka, który natychmiast doniósł o wszystkim królowi Sauliosowi. Zbulwersowany władca kazał zaprowadzić się w leśne ostępy i „widząc, co Anacharsis wyprawia, zabił go strzałą z łuku". Herodot tłumaczy oburzenie i bezwzględność króla powszechną wśród ludów scytyjskich niechęcią do obcych obyczajów. Wyjaśnienie to budzi jednak pewne wątpliwości. Wszak mężczyźni przechodzący mistyczną przemianę w kobiety nie byli zjawiskiem nieznanym ich kulturze. Opisując zwyczaje Scytów, Herodot wspomina, że niektórzy z nich cierpieli na specyficzną dolegliwość, nazwaną przezeń „chorobą zniewieścienia" („Dzieje" I 105). Ludzie ci przywdziewali żeńskie szaty i być może poddawali się kastracji, skoro zwano ich „enareami", czyli „kastraci". W innym zaś miejscu historyk ten stwierdza, że „enareami" byli kapłanami-wróżbitami łączącymi w sobie cechy obu płci („Dzieje" IV 67). Pozwala to przypuszczać, że funkcję tę powierzano głównie homoseksualistom-transwestytom lub transseksualistom. Rzecz jasna, odprawiane przez Anacharsisa obrzędy były zapewne odmienne od tych praktykowanych przez scytyjskich kapłanów-kastratów i postronnym obserwatorom mogły wydawać się czymś zupełnie obcym. Lecz czy właśnie dlatego wzbudziły aż tak dużą niechęć i pchnęły króla Sauliosa do zamordowania własnego brata? Sprawa ta zdaje się mieć drugie dno. Wprawdzie kultowe przeistaczanie się mężczyzny w istotę żeńską nie było potępiane lub karane przez Scytów, jednakże reguła ta mogła mieć wyjątki. Wiele starożytnych ludów wiązało cechy niezbędne panującemu lub wodzowi, takie jak władczość i waleczność, z męską aktywnością seksualną. Jest więc bardzo prawdopodobne, że religijnej zmianie płci nie mogli poddawać się członkowie królewskiego rodu, że w tym przypadku uważano ją za hańbiącą zarówno dla poddającego się jej, jak i dla jego rodziny. Herodot kończy swą opowieść uwagą, że „jeszcze teraz, jeśli kto zapyta o Anacharsisa, mówią Scytowie, że go nie znają"("Dzieje" IV 76). Inna
wersja zdarzeń, przytaczana przez Diogenesa Laertiosa („Żywoty …" I 102), mówi, że Anacharsis został postrzelony przez swego brata-króla podczas
polowania i zmarł. Zdaniem tego autora Saulios zamordował go, ponieważ
zamierzał przeprowadzić w swej ojczyźnie reformy w duchu greckim. Jak się możemy
domyślać, ich wzorem byłoby prawodawstwo Solona. Pełen podziwu Diogenes
Laertios uczcił pamięć marzycielskiego Scyty następującym epigramem (tłum.
W. Olszewski i B. Kupis):
Dziś moglibyśmy powiedzieć, że pod pewnymi względami świat mało się zmienił. Ponad dwa i pół tysiąca lat później wielu naszych rodaków pała świętym oburzeniem do wszystkich, którzy — jak Anacharsis — idąc za głosem swej natury przyjmują „obce obyczaje". A iluż jemu podobnych wymazywano przez stulecia ze zbiorowej pamięci, ponieważ nie pasowali do boguojczyźnianego obrazu naszej kultury. Literatura: | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2740) (Ostatnia zmiana: 27-09-2003) |