Ciało przeciwko celibatowi
Autor tekstu:

Zalety księdza Coignarda

Była piękna, ciepła noc letnia. Komary i ćmy tańczyły wokół latarni nad drzwiami „Małego Bachusa", a ks. Coignard zażywał świeżego powietrza pod sklepieniem portyku Św. Benedykta Beturneńskiego. Rozmyślał głęboko, jak to była jego zwyczajem, gdy nagle ujrzał Kasię. Siadła na ławce kamiennej tuż przy znakomitym mężu, który nie lenił się nigdy chwalić Boga w dziełach jego. Z wielkim tedy upodobaniem jął przyglądać się onej dziewczynie, że zaś umysł jego był trzeźwy i zdobny, przeto mówił jej rzeczy miłe i przychlebne. Chwalił ją za to, że dowcip nie tylko w języku posiada, ale również w karczku, łonie i innych częściach swej osoby. Powiadał, iż uśmiechać się potrafi nie tylko wargami i policzkami, ale także każdym dołeczkiem i każdą szpareczką swego nadobnego ciała, tak że każdego mierzi osłona, w jaką jest spowita, i rad by patrzeć na to uśmiechanie bez żadnej przeszkody.

— Z uwagi na to, że grzeszyć już musimy na tej nędznej ziemi — mówił — i nikt nie może unosić się pychą, jakoby mu nie zagrażał upadek, tedy proszę Boga, by mi udzielił przywileju, iżbym właśnie z tobą upaść mógł, dzieweczko miła, o ile nie sprzeciwia się to woli twojej. Wynikłyby stąd dwie wielkie korzyści, a mianowicie: po pierwsze, mógłbym grzeszyć z radością wyjątkową i rozkoszą niewysłowioną, po wtóre zaś, znaleźć usprawiedliwienie w potędze wdzięków twoich, jest bowiem niewątpliwie zapisane w księdze losu, iż wdziękom twym nikt oprzeć się nie zdolny. Należy wziąć to pod głęboką rozwagę. Zdarza się widzieć ludzi nieroztropnych, spółkujących z kobietami szpetnymi i niemiłej postaci. Nieszczęśni ci, czyniąc tak, bliscy są zatraty dusz swoich, bowiem grzeszą, by grzeszyć, a grzech ich pracowity przepojony jest jadem zła. Tymczasem cudne ciałko twoje, droga Kasiu, to okoliczność łagodząca wielce sprawę w oczach Przedwiecznego. Wdzięki twe zmniejszają niezrównanie występek, z którego łatwiej rozgrzeszyć, ile że jest mimowolny. Krótko mówiąc, nadobna panienko, gdy siedzę przy tobie, czuję, że łaska Boża opuszcza mnie, oddala się i ulata niby gołąbek srebrzysty. W chwili gdy wymawiam te słowa, majaczy on ledwo widzialnie na niebie, ponad dachami, kędy wśród rynien miłują się koty, miotając wrzaski dziecięcym skargom podobne, a księżyc bezczelnie siada na cembrowinie komina i gapi się na nas głupawo. Wszystko, co mi danym jest widzieć z osoby twej, Kasieńko, porusza mnie wielce, a to, czego dojrzeć nie mogę, porusza oczy moje stokroć silniej jeszcze.

[Anatol France, Poglądy księdza Hieronima Coignarda, tłum. Franciszek Mirandola]

*

Spóźnione opamiętanie mnicha Pafnucego

— Szalony, szalony byłem, że nie posiadłem Taidy, kiedy jeszcze był czas po temu! Szalony, gdym myślał, że prócz niej jest jeszcze coś na świecie! O obłędzie! Myślałem o Bogu, o zbawieniu mej duszy, o życiu wiekuistym, jak gdyby to wszystko miało wartość jaką dla tego, kto widział Taidę! Jakże mogłem nie odczuć, że w jednym pocałunku tej kobiety jest szczęśliwość wiekuista, że bez niej życie nie ma sensu i jest tylko złym majaczeniem. Głupcze, widziałeś ją, a pożądałeś dóbr tamtego świata! Nędzniku, widziałeś ją i lękałeś się Boga! Bóg!  Niebo?! Cóż dać ci mogą, co by warte było najmniejszego źdźbła z tego, co by ona ci dała? O litości godny głupcze, coś szukał dobroci Boskiej gdzie indziej niż na wargach Taidy! Czyjaż ręka przysłaniała ci oczy!? Przeklęty niechaj będzie ten, co cię oślepiał! Za potępienie mogłeś kupić chwilę jej miłości i nie uczyniłeś tego? Otwierała ci ramiona urobione z kwiecia a ty nie pogrążyłeś się w niewysłowionych urokach jej odsłoniętego łona! Słuchałeś zazdrosnego głosu, który mówił ci: 'Powściągnij się'. Głupcze, głupcze, oszukany głupcze! O żałości! O wyrzuty! O rozpaczy! Nie móc do piekła unieść pamięci tej niezapomnianej chwili, nie móc wołać do Boga: 'Pal ciało moje, łam kości, wysusz krew w żyłach — nie możesz mi odebrać wspomnienia, które jest dla mnie wonią i ochłodą na wieki wieków!… Tais umiera! Śmieszny Boże, gdybyś wiedział jak kpię z Twego piekła! Tais umiera i nigdy nie będzie moją, nigdy, nigdy!'

[Anatol France, Tais, tłum. Jan Sten]


Anatol France
Ur. 1844, zm. 1924. Powieściopisarz, poeta i krytyk francuski. Zapalony bibliofil i historyk, przedstawiciel postawy racjonalistycznej oraz sceptycznej. Przez jemu współczesnych porównywany do Voltaire'a. Autor licznych powieści satyryczno-heroikomicznych wzorowanych na XVII-wiecznych powiastkach filozoficznych i libertyńskich. Jeden z pierwszych obrońców Dreyfusa. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za 1921 rok. W 1922 r. Z uzasadnienia komisji noblowskiej, otrzymał ją za "błyskotliwe osiągnięcia literackie wyróżniające się wykwintnością stylu, głębokim humanizmem i prawdziwie galijskim temperamentem". Przez Josepha Conrada nazwany "księciem prozy". Humanizm France'a wywarł wpływ na takich pisarzy jak: Marcel Proust, Tomasz Mann, Aldous Huxley, Jean Paul Sartre czy André Gide. Watykan umieścił wszystkie dzieła France'a na Indeksie Ksiąg Zakazanych.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,355)
 (Ostatnia zmiana: 24-08-2004)