Pamiętam tamte czasy. Czasy wojny, głodu i śmierci. Czasy straszne. Ze słuchanego nocą radia dowiadywaliśmy się o bohaterskich czynach naszych lotników walczących w bitwie o Anglię, o dokonaniach naszych żołnierzy pod Narwikiem, w Tobruku i pod Monte Cassino. Jednak te wiktorie polskiego oręża łączyły się z nazwami egzotycznych miejsc, o których wcześniej nic się nie wiedziało, a w tamtych czasach, kiedy świat był o wiele większy niż dzisiaj, były to jakieś miejscowości leżące na końcu świata. Wreszcie powstanie w Warszawie. Dziś już chyba mało kto rozumie co to znaczyło "że w Warszawie". Dla nas znaczyło to, że to jest tutaj. Tutaj, to znaczy na tej polskiej ziemi, na której przez parę lat trzeba było Niemcowi ustępować z drogi. Liczne akcje zbrojne to były akcje z zaskoczenia i szybka ucieczka, a tam w Warszawie jawna walka z Niemcami prowadzona przez naszych chłopców pod biało-czerwonym sztandarem. Moja przygoda z Powstaniem Warszawskim była krótka i skończyła się bardzo boleśnie. Pamiętam tę noc z czwartego na piątego sierpnia, kiedy to z trzema kolegami i długim pakunkiem zawierającym niemiecki mauzer szliśmy pustymi ulicami Lwowa na dworzec główny. Nie napotkaliśmy żadnego sowieckiego patrolu i dotarliśmy przed dworzec. Na frontowej ścianie olbrzymi portret Stalina. Niestety już w kilka minut później w tunelu dworca złapał nas polski patrol złożony z mego taty i matki mego kolegi. Mój tato zabrał mi długi pakunek i nie pytając, co jest w środku wyrzucił go do ubikacji a następnie zerżnął mi tyłek. Jednak wielu moich kolegów dotarło aż na praski brzeg. Tam, lub wcześniej zostali złapani przez patrole sowieckie i ślad po nich zaginął. Od tamtej nocy minęło sześćdziesiąt lat! Dopiero dzisiaj, po sześćdziesięciu latach, rocznica
Powstania Warszawskiego doczekała się WRESZCIE właściwej oprawy. To co oglądałem w TV było piękne! Ale nie tylko piękne. Już w dniach poprzedzających rocznicę usłyszałem bardzo wzniosłe przemówienia wychwalające Powstanie z ust towarzysza Aleksandra Kwaśniewskiego i towarzysza Józefa Oleksego. Przecież to komunistyczni aparatczycy! To ludzie z tej opcji, która w sposób agenturalny rządziła nami wbrew naszej woli przez prawie pół wieku właśnie dlatego, że klęska powstania uniemożliwiła stworzenie enklawy dla rządu londyńskiego tu w kraju. I oni wychwalają? Panowie towarzysze za grosz wstydu nie macie. Jednak w tych uroczystościach wyczuwam także inne zakłamanie. Zakłamanie przez przemilczenie. Przez pomijanie spraw zasadniczych. Walka jest jednym z czterech sposobów realizacji celów politycznych. Walka i jej ofiary są uzasadnione, jeśli ta walka rokuje osiągnięcie założonych celów, bez względu na to, czy te cele faktycznie zostają osiągnięte. Walka, która z założenia musi skończyć się klęską jest zbrodnią ludobójstwa przeciwko własnemu narodowi. W Teheranie premier brytyjski W. Churchill z własnej inicjatywy zaproponował Stalinowi przesunięcie granic na zachód demonstrując to przy użyciu trzech zapałek, co dokładnie opisuje w swoich pamiętnikach. To właśnie ta angielska inicjatywa przesądziła o oddaniu Sowietom jednej trzeciej naszych ziem. Następnie nakreślono granice stref wpływów. Według tych ustaleń Polska i Austria zostały włączone do strefy wschodniej. Ustalenia te noszą nazwę jałtańskich, mimo że w Jałcie tylko przeprowadzono korektę ustaleń wcześniejszych. W znanych mi źródłach nikt nie wspomina o tym, że w prawdzie inicjatywa oddania naszych ziem wschodnich Stalinowi w prezencie oraz powierzenie całej Polski jego czułej opiece, to inicjatywa rdzennie angielska, to jednak te posunięcia w dużej mierze wynikały z twardej walki Japonii, a to dlatego, że strona amerykańska była w stosunku do Stalina mięciutka jak masełko ze względu na zobowiązania Stalina do konkretnego (ilościowo i terminowo) uderzenia na armie japońskie po zakończeniu działań przeciwko Trzeciej Rzeszy. Wracając do Powstania Warszawskiego: My Polacy mamy pewne nasze narodowe tajemnice. Oto na przykład każdy Polak wie, że Polska jest Królestwem Matki Boskiej, że Polska jest Chrystusem Narodów, no i w ogóle, że jesteśmy pępkiem świata. O ile mi wiadomo z tymi oczywistymi prawdami nie zgadzał się tylko Juliusz Słowacki i Józef Piłsudski. Mapy politycznej po Drugiej Wojnie Światowej nie ustalali spece od pępków świata, lecz reprezentanci wielkich mocarstw. W Teheranie nasza przynależność do bloku wschodniego została zadecydowana. Ten fakt był DECYDUJĄCY! Po ustaleniach teherańskich żadne powstanie na terenie Polski nie miało sensu. Nie miało sensu bez względu na to czy by się zakończyło klęską czy zwycięstwem. Są to sprawy oczywiste: przecież zakończone klęską Powstanie Warszawskie miało taki sam wpływ na polityczne losy Polski jak zakończone zwycięstwem powstanie wileńskie. Różnice były minimalne. Dowódcy powstania w Wilnie pojechali głównie w Góry Sajana a dowódcy Powstania Warszawskiego (po powrocie do kraju z niemieckich obozów) głównie do Moskwy. Perspektywy natury czysto wojskowej przedstawiały się następująco: Z chwilą wycofania Warszawy z Burzy stolica ekspediowała broń na wschód i w przededniu powstania broni w Warszawie nie było nawet na sześć dni, zaś amunicji było (w jednostkach ognia) mniej niż broni. Trzecia Rzesza od sierpnia licząc, walczyła z trzema mocarstwami jeszcze przez dziesięć miesięcy, a więc była to potęga niewspółmierna do sił warszawskich. Cel powstania, czyli opanowanie terenu wystarczającego do stworzenia enklawy dla rządu londyńskiego i powitanie wkraczających do Warszawy Sowietów przez legalną polską władzę było zupełnie niemożliwe bez pomocy wojskowej z zewnątrz. Pomocy od kogo??? Oficer łącznikowy naczelnego wodza na cztery dni przed wybuchem powstania dowiedział się, że Królewskie Siły Zbrojne nie widzą żadnych możliwości udzielenia pomocy wojskowej w Warszawie a ekspediowanie jednostek wojskowych wchodzących w skład tychże sił poza angielski teatr działań wojennych w ogóle przekracza kompetencje dowództwa wojskowego. (Chodziło o naszych spadochroniarzy). To samo usłyszał po wybuchu powstania rząd polski od rządu brytyjskiego. Teraz napiszę coś, co dzisiaj jest trudne do uwierzenia: Wielu powstańców, a nawet wielu dowódców Powstania Warszawskiego, wierzyło w pomoc Armii Radzieckiej. To zakrawa na kpinę. Przecież celem powstania miało być NIEDOPUSZCZENIE do utworzenia w Polsce siedemnastej republiki pod nazwą PRL i w tym mieli pomóc twórcy PKWN — komuniści! Konkluzja jest tylko jedna: Powstanie Warszawskie było skazane na klęskę zanim wybuchło. Poprzednio pisząc, że Powstanie Warszawskie nie miało sensu, miałem na myśli sens z punktu widzenia osiągnięcia założonego PRZEZ POLAKÓW celu. Jednak to samo powstanie miało bardzo głęboki i pozytywny sens dla naszych wrogów. Warszawa to ogromny rezerwuar najbardziej patriotycznych sił polskich i miejsce przebywania zarówno delegatury rządu londyńskiego jak i najwyższych władz ruchu oporu. Było to największe w Polsce zagrożenie dla PKWNu. Ale w czterdziestym czwartym roku nie było możliwe zastosowanie tych niezwykle skutecznych metod, jakie z powodzeniem stosowano w Katyniu, Kozielsku i wielu nieznanych miejscach kaźni. Wykonywanie tej roboty przez Niemców było wielkim ułatwieniem dla Stalina. Właśnie dlatego dwie polskojęzyczne stacje radiowe (oczywiście komunistyczne) przez wiele dni poprzedzających powstanie darły się bez przerwy: Polacy! Warszawa drży od huku dział radzieckich! Niech milion mieszkańców Warszawy stanie się milionem jej żołnierzy! Do boju! Także Niemcy byli zadowoleni z powstania, bo według OKW opóźnianie wycofywania frontu wschodniego było ważniejsze od utrzymania pozycji na zachodzie, a żadna twierdza nie broniła przed ofensywą radziecką tak dobrze jak trwanie powstania. Wydaje mi się, że obecnie, po upływie tylu lat należy o tym mówić. | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3553) (Ostatnia zmiana: 04-08-2004) |