Grzech za grzech
Autor tekstu:

Starożytni Kahuni posiadali własną moralną zasadę, według której „nic nie jest grzechem co nie krzywdzi drugiego człowieka". Motto, które warto by puszczać w telewizji przed reklamami lub czytać co tydzień w kościołach. Jakież to proste i oczywiste odniesienie do międzyludzkich stosunków. Chyba każdy zgodzi się z powyższym zdaniem — wręcz genialnym w swojej treści. Przypatrzmy się jak wygląda grzech w najbliższym nam ujęciu chrześcijańskim.

Otóż niepowstrzymanie się od jedzenia mięsa i wędlin w okresach zakazanych kanonem kościoła, jest uznawane za grzech. Nie można folgować żołądkowi w poście ani adwencie, bo grozi to gniewem Najwyższego. Pytanie: czy spożycie kawałka zwierzęcego mięśnia, będącego bogactwem białka, wyrządza krzywdę drugiemu człowiekowi? Odpowiedź: nie. Można, co najwyżej, zaszkodzić samemu sobie, gdy się przeje i narazi tym własny organizm na niestrawność. Grzechem też jest marzenie o dostatnim życiu (przynajmniej było do niedawna), bo „łatwiej będzie wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu dostać się do królestwa bożego". Grzech to także za dużo wiedzy, albowiem „błogosławieni ci co nie widzieli a uwierzyli". Grzech to „myślenie o rzeczach nieskromnych". Jeśli myślenie jest grzechem to już coś nie tak! Ale skupmy się na owych nieskromnościach. Załóżmy, że chłopak ma dziewczynę, którą niedawno zapoznał. Ona mu się podoba. Wyobraża sobie tę śliczną wybrankę serca w anatomicznych szczegółach: ogniste oczy, pełne usta, włosy przypominające łany zboża, ukryte pod jasną bluzką kształtne piersi, linię bioder opadającą ku dołowi, aż po koniuszki palców u zgrabnych nóg.… W pojęciu katechetów przysposabiających w groteskowy sposób naszą młodzież do życia, będzie to obraza boska i powód do lizania delikwenta przez ognie piekielne po kres wszechświata. Dlaczego, pytam? Przecież tym młodym człowiekiem powodują bardzo szlachetne intencje! Jest wrażliwy na piękno, rozwija wyobraźnię, kształtuje uczuciową część swojej osobowości. No i oczywiście nie krzywdzi, ani na jotę, drugiego człowieka. Nikogo nie krzywdzi, gdyż działa zgodnie z zegarem biologicznej aktywności rozwoju płciowego, co powinno dostarczać księżom tyleż radości co niesienie fenetronu w dzień Zmartwychwstania Pańskiego.

Tak się jednak nie dzieje. Kościół katolicki wymyślił sobie, że wyobraźnia erotyczna jest grzechem i finisz! A jeśli ów młody człowiek, ulegając podszeptom szatańskiej namiętności, zapragnie dotknąć tu i ówdzie swoją wybrankę, a ona — ku jego rozkosznemu zaskoczeniu — nie odmówi i wręcz przychyli się do tych konkretnych dowodów sympatii? Zaczną się pieszczoty, obłaskiwania, pierwsze frontalne uniesienia sam na sam z ars amandi. Po jakimś (pewnie niezbyt długim czasie) sfinalizują swoje zapalczywe harce zjednoczeniem cielesnym. „Nie daj Bóg!" — zakrzyknie niejeden obrońca cnoty. „To wielki grzech przeciw czystości!" — zawoła inny. O jakiej „czystości" mówimy? Czy seks jest brudny? Czy jedno z najpiękniejszych doznań, jakie nam się przytrafiają na tym łez padole, jest złe, niegodziwe, grzeszne? Oczywiście może być, jeśli je wulgaryzujemy, ale nie mówię tu o marginesie. Mówię o miłości, pełni doznawania świata, zachłyśnięciu życiem, które mamy tylko ten jeden jedyny raz!

Już widzę miny księży, sióstr zakonnych, i całej reszty prawych katolików, którzy grożąc paluszkami, mówią: „To nieodpowiedzialne! To grozi niechcianą ciążą, dramatami, samobójstwem!" Pytanie: czy jaśnie wielmożny Kościół Katolicki słyszał o prezerwatywach, tabletkach itp. skutecznych środkach zapobiegających ciąży? Odpowiedź: tak, ale… Ale woli tkwić w mrokach średniowiecznych zabobonów, prymitywnych sądów o grzesznej naturze seksu i ludzkiego ciała, niż dopuścić do zdrowego, normalnego rozwoju własnego społeczeństwa. Bajdy o dziewicy Maryi i całym zastępie świętych „czystych kobiet" przedkładają nad świętość miłości, namiętności, spełnienie.

Czy to grzech kochać? Kahuni mieli rację: to, co nie krzywdzi drugiego, nie jest (a w każdym razie nie powinno być!) uważane za grzech. Kościół uważa, że jeżeli schowa głowę w piasek i zastąpi dialog z młodzieżą (bo głównie jej ten problem dotyczy) straszeniem bogiem karzącym chorobami wenerycznymi lub AIDS, to zachowa twarz i uchroni błądzące dziatki przed katastrofą. Bzdura! To głęboko niemoralne asekuranctwo, dyktat niewiedzy i dyletantyzmu uczuciowego! Czy ktoś, kto „kocha" idealistycznego boga może w sposób wiarygodny mówić o seksie? Odpowiedź: nie! Ileż kompleksów rodzi katecheza na temat erotyki i seksu. Jest żadna. Żałosna i pusta. Sprowadza wszystko do sfery prokreacji, jak gdyby człowiek nie zasługiwał na więcej. (W tym kontekście katoliccy generałowie stają się bardziej darwinistami niż ja sam!)

Panowie i panie w czarnych, smutnych strojach: módlcie się o oświecenie, zaprowadźcie porządek we własnych szeregach, zacznijcie choć trochę myśleć, zanim ten coraz bardziej zorientowany naród wyrzuci resztki waszego autorytetu do kosza.

Grzechem, według mnie, jest uciekać przed problemami innych, zasłaniając się doktryną (bo to może wyrządzić krzywdę bliźniemu). Grzechem jest nieprzyznawanie się do błędów i trwanie przy swoim, nawet za cenę ośmieszenia. Grzechem jest przemoc, w każdej formie i w każdym kontekście — niezależnie od wyznawanego światopoglądu czy religii. Grzechem jest umiłowanie głupoty i trwanie w ułudzie, że ktoś wie lepiej od nas (ludzi) jak mamy się zachowywać i występowanie w imieniu sił, których istnienia nie da się dowieść. Grzechem, wreszcie, jest celowe pomniejszanie wartości uczuć dla każdego człowieka najświętszych — nie wyłączając erotyki...


Maciej Sosnowski
Aktor, autor tekstów. Współpracownik m. in. Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu, Teatru Komedia we Wrocławiu, Teatru Arka we Wrocławiu. Wystąpił w ponad dwudziestu produkcjach filmowych, w latach 90-ch współpracował z "Podwieczorkiem przy mikrofonie" w Warszawie, gdzie występował jako parodysta i monologista, tam napisał kilka monologów dla Hanki Bielickiej. Dla Teatru Arka stworzył kilka scenariuszy spektakli (m. in. "Przygody małego M.", spektakl uhonorowany nagrodą specjalną na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży - Korczak 2012).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3858)
 (Ostatnia zmiana: 05-01-2005)