Reinkarnacja
Autor tekstu:

czyli jak zachować zdrowy wygląd skóry

Reinkarnacja (metempsychoza), koncepcja eschatologiczna zakładająca migrację duszy poprzez kolejne wcielenia, czy to w obrębie gatunku ludzkiego czy też w ramach całej przyrody ożywionej (kręgu czujących istot), stała się ostatnimi czasy swego rodzaju modą – będąc w istocie Świętą Krową New Age.

 

Doktryna ta jest na dobrą sprawę równie prymitywna i wątpliwa etycznie co chrześcijaństwo i większość pozostałych religii, a raczej wierzeń odnoszących się do stanów pośmiertnych.

Po pierwsze – podtrzymuje błędne mniemanie o odrębności poszczególnych istot.

Po drugie – nie wyjaśnia (w sensowny sposób) po co dusze mają inkarnować (skoro „niebo” jest takie cudowne to po co jest TEN świat?!)

Po trzecie – bazuje na moralności kija i marchewki: jeśli zrobisz coś dobrze to czeka cię nagroda (niebo albo lepsze wcielenie, tudzież nirwana), a jeśli coś ci nie wyjdzie to czeka cię kara (piekło, gorsze wcielenie lub kolejne wcielenie w drodze do nirwany), stając się kolejnym narzędziem kontroli społeczeństw w rękach kleptokratów.

Nie wyjaśnia dlaczego jest się tym, kim się jest i tylko tym. Nie ma bowiem, w gruncie rzeczy, żadnej różnicy między jednym życiem a jednym ciągiem określonej ilości żyć — w obu przypadkach nie jest nam dane zaznanie pełni doświadczeń. Stajemy się przez to ograniczeni w konkretnym łańcuchu określonej ilości wcieleń, który kończyć się ma jakimś rozpłynięciem w bogu lub bezosobowym absolucie czy też czymś równie absurdalnym.

Jeśli tak jest, można by się zapytać, to po co w ogóle Absolut wydziela z siebie rzekome dusze, skoro i tak ich celem jest powrót do Niego? Czyż nie widać tu braku sensu? Czyż sensem życia nie jest samo życie?! I tak na dobrą sprawę – cóż to takiego „dusza”? Cóż to takiego „absolut”? Nic więcej ponad słowa.

Postępowanie niezgodne z jakimiś zasadami/ przykazaniami owocować ma rzekomo wieczną męczarnią w piekle lub dalszym przebywaniem w kręgu wcieleń, z czego wnioskować można o braku wartości i przejściowości ziemskiego istnienia. Przebywanie na ziemi zredukowane zostaje do rangi chwilowego złudzenia (chwilowego, lecz bardzo dochodowego), a w koncepcji chrześcijańskiej wręcz do swoistego poligonu (ciągła walka z „szatanem” — straszenie ludzi ‘wiecznym’ potępieniem, tak jakby mogło istnieć coś wiecznego w rzeczywistości „bezczasowej”). Poza tym, kto miałby tworzyć te zasady? Bóg? Szalony Demiurg? Po co? Po to by skazywać ludzkość na cierpienie? Demiurg – sadomasochista?! I w jakiż to sposób byty tworzone przez wszechmocny absolut i będące jego odbiciem miałyby zbaczać z jakiejś prawej drogi?! Czy doskonały byt może tworzyć byty niedoskonale?! Innymi słowy: czy wszechdobry bóg może pozwolić na cierpienie i zło? A czy jeśli posadzimy tysiąc polityków przed maszynami do pisania i każemy im pisać przez tysiąc lat to czy któryś z nich stworzy „Hamleta”?

Wróżki nie istnieją, jeżeli dzieci nie klaszczą w dłonie na ich widok (S. Rushdie).

Dalej — dalsza reinkarnacja zakłada, że istnieją, rzekomo, jakieś lepsze i gorsze osoby, mniej lub bardziej dojrzałe, a co to w ogóle znaczy ‘bycie dojrzałym’? Bardziej przesyconym dobrocią i współczuciem dla wszystkich istot? Wynikałoby z tego, że niedojrzałe, świeżo narodzone „dusze” pełne są zła i niedoskonałości, nie wykazują empatii ani zrozumienia. Inaczej mówiąc bóg lub cokolwiek innego, tworzy jakieś wadliwe twory, które muszą następnie dojrzewać, przechodząc przez kolejne wcielenia. Przecież to absurd. Gdyby istniał jakiś lepszy świat, czyż nie żylibyśmy w nim TERAZ? Czy świat, w którym żyjemy nie jest wystarczająco dobry by w nim istnieć?

Gdyby ludzie byli optymistami nie wymyśliliby religii.

Skoro świat jest taki jaki jest, pełen pozornego zła to oznacza to, że albo taki musi być, a samo pojecie zła jest subiektywnym odczuciem człowieka, nie rozumiejącego zasad rządzących przyrodą, albo, że świat jest tworem niedoskonałym, stworzonym przez „ułomnego” boga, a ludzie znajdują się jakby w więzieniu własnego, niedoskonałego jestestwa (‘doskonałość’ i ‘niedoskonałość’ – terminy czysto subiektywne, różnicowanie rzeczywistości: ‘my’ i ‘oni’). Ten drugi, gnostyczny światopogląd prezentowało w gruncie rzeczy pierwotne chrześcijaństwo (co nie znaczy, że miało rację). Wymienić tu można chociażby listy św. Pawła, w których twierdzi, że „tym światem rządzi szatan”. W 2 Kor 4,4 szatan nazywany jest wręcz „bogiem tego świata”. Przypomina to w istocie narzekania partyjnej opozycji, która odsunięta od władzy wieszczy bliski koniec świata operując populistycznymi sloganami (‘sprawiedliwość społeczna'), by wraz z przejęciem rządów (niezależnie czy dusz czy portfeli – różnicy nie ma tu żadnej) odejść od swych wzniosłych haseł na rzecz utrwalania posad i stanowisk.

Nie ma lepszych i gorszych ludzi. Ludzie są tacy jacy są (tak naprawdę to jesteśmy tym, kim wydaje nam się, że jesteśmy — ale to już jest inny problem).

Nie ma biliardów dusz, no bo po co miałyby się męczyć na tym padole. Zamknięte w pułapce materii, od nie wiadomo kiedy po niezgłębioną wieczność, zmuszone do szukania oświecenia, tak, jakby przebywanie w mroku było czymś złym i nienaturalnym. Poszukiwanie swej „prawdziwej natury” jest w istocie jedynie „szlifowaniem lustra” a „oświecenie” zrozumieniem, że nie ma żadnego oświecenia.

Być może świat, w którym żyjemy, jest jednym, pulsującym absolutem, tworzonym przez zbiorowość z pozoru odrębnych świadomości, które, w gruncie rzeczy, tworzą jedną, ponadgatunkową nadświadomość. Być może jest bytem równie wirtualnym co litery na ekranie monitora. W każdym razie jedno jest dla mnie pewne: cokolwiek robimy drugiemu człowiekowi, czy też zwierzęciu, robimy to, w gruncie rzeczy, samemu sobie...

Czym tak naprawdę jest nasza świadomość, stwarzająca pozory istnienia „tylko-siebie”, tworząca „ekran świadomości” tylko-tu i tylko-teraz. Nierealne Dazein, przygniatające kruchością istnienia? Jak kogo.

Nie ma żadnej różnicy między pozornym „ty” i „ja”. No bo kto w tej chwili czyta ten tekst? Kto ma go przed swymi oczami? JA i tylko JA!

Mówiąc inaczej, zadajmy sobie pytanie, czego doświadczamy w tej chwili? Czym jest to, czego doświadczamy?

Aby poczuć zapach świeżego powietrza wystarczy otworzyć okno…

Chyba, że pod oknem sprzedają śnięte ryby.


Krzysztof Sykta
Zajmuje się głównie biblistyką i religioznawstwem. Prowadzi stronę synopsa.pl. Skończył ekonomię, jest dyrektorem w izbie gospodarczej i redaktorem w Magazynie Przedsiębiorczości i Integracji Lokalnej IMPULS. Był redaktorem naczelnym ezinu Playback.pl
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 102  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,393)
 (Ostatnia zmiana: 06-09-2003)