Epitafium
Autor tekstu:

Zmarł kolejny z moich kolegów.

Atomy, do tej pory utrzymywane w posłuchu i porządku przez stale dopływającą z zewnątrz energię, tworzyły nie tylko złożone struktury przestrzenne, ale także osobowość i intelekt, rozpoczęły kolejny etap swego bytu i wędrówki przez wieczność.

Nie wiadomo jaką drogę przeszły dotąd, ani jaką przebędą, dokąd trafią. Być może szybko zostaną wbudowane w jakiś inny żywy organizm, a być może wejdą w skład jakiegoś nieorganicznego tworu, ale wszystkie, w ostatecznym rachunku, za jakiś miliard lat zostaną wchłonięte przez Słońce, a potem rozproszone w kosmosie. W ten sposób wrócą tam, gdzie się narodziły — do Wszechświata.

Każdy z nich ma już za sobą kilkanaście miliardów lat wędrówki i przeżyć. Najpierw, w jakiejś nowej lub supernowej gwieździe, gdzie się narodziły, potem w międzygwiezdnym pyle, aż wreszcie znalazły się na Ziemi.

Najciekawszą historię przeżyły atomy węgla.

Być może, jakiś prastary wulkan wydobył je z głębi Ziemi, potem zamieniły się w rośliny, przeszły tysiące cykli pokarmowych, metabolicznych, aż trafiły do mojego kolegi.

Wraz z nim przeżywały jego radości i smutki przenosząc impulsy nerwowe, potem uczestniczyły w budowie destrukcyjnego tworu, który położył kres jego życiu. W ten sposób odzyskały swobodę ruchu. Entropia, której je pozbawiono, upomniała się o swoje prawa i teraz zaczęła gwałtownie rosnąć.

W przeszłości może niektóre z nich tkwiły w ciele Lucy, może Cezara, może płonęły na stosie Giordana Bruna albo Jana Husa, a może, będąc jakąś cząstką prochu strzelniczego, już wcześniej przyczyniły się do śmierci innego człowieka, być może, nie uczestniczyły w niczym ważnym i wegetowały sobie na uboczu wszystkich małych i dużych dramatów. Przecież, w istocie, wszystko to było im obojętne, nie wiedziały co robią, pochłaniały tylko liczne kwanty energii, tylko po to, aby je jak najszybciej wypromieniować i wrócić do swego stanu podstawowego.

Wymieniały się elektronami, czasem miały ich nadmiar i spieszyły na spotkanie innego atomu, aby się z nim podzielić, czasem, kiedy im brakowało, szukały z uporem, tego, który może je obdarować. Taki los atomów.

W przeciwieństwie do swoich nosicieli, nie cierpiały, nie chorowały, nie radowały się, ani nie smuciły, jednak przez pewien czas tworzyły człowieka. Było im obojętne jakiego, dobrego czy złego, mądrego czy głupiego, kobietę czy mężczyznę.

Same, nie mając pamięci tworzyły pamięć, dziś, po kilku zaledwie dniach zachowały się z tych miliardów bitów tylko nieliczne. Dla nich czas nie płynie, wieczność trwa tak samo długo jak sekunda, tylko dla nas, sekunda jest czasem ważniejsza od wieczności.

Pamięć o moim koledze zaczyna zanikać, przez pewien czas pozostanie jeszcze tylko w urzędowych księgach, a i te pewnego dnia przestaną być przydatne do czegokolwiek i znikną, a wraz z nimi resztka pamięci. Taki jest los i ludzi i ksiąg.


Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3934)
 (Ostatnia zmiana: 15-10-2011)