O poczuciu winy
Autor tekstu:

Poczucie winy to doznanie bliskie każdemu z nas. Zdarza się, że czynimy coś, czego później żałujemy; przy czym nie robimy tego z premedytacją — ot, po prostu co nam nie wyszło.

Ciekawe jest katolickie podejście do problemu: według nauk kościoła winniśmy korzyć się przed Bogiem za każdą niewypowiedzianą myśl, a co tu mówić o czynach! Czyny są realnym urzeczywistnieniem tego co mamy w środku… Jeśli więc zbłądzimy, podejmując jakąś trudną decyzję, to winni jesteśmy my i brak naszego zaufania do Absolutu. Praktycznie przed każdym ważnym zdarzeniem należałoby się poradzić nieba co uczynić, by dokonany przez nas wybór nie przyniósł szkody ani nam, ani bliźnim. Gdybyż to było takie proste!

Jeden mój znajomy pożyczył drugiemu znajomemu znaczną sumę pieniędzy. A że jest dobrym człowiekiem (choć pewnie i naiwnym), nie sporządził umowy lub choćby krótkiego zabezpieczenia w formie pisemnej, pozwalającego przedstawić roszczenia w razie niewywiązania się drugiej strony ze spłaty. Znajomy znajomego pożyczkę przyjął, cały w skowronkach, że nie ma na to żadnego dokumentu, i jak skowronek uleciał do ciepłych krajów. Zdarzenie raczej banalne — takie rzeczy zdarzają się ciągle, nawet pomimo przestróg i zasłyszanych podobnych historii. Zapytałem mojego znajomego, dlaczego nie wykazał choć odrobiny sceptycyzmu, pożyczając pieniądze na wiarę. Odpowiedział mi z bezradnym uśmiechem, że tak został wychowany. Od wczesnych lat uczono go, że trzeba pokładać nadzieję w opatrzności, ufać ludziom, modlić się szczerze i wytrwale a wówczas nic złego nie ma prawa się wydarzyć. Poza tym znał dobrze tę osobę od wielu lat i nawet do głowy by mu nie przyszło, że taki może być finał ich znajomości

Można krótko stwierdzić: facet jest beznadziejny! Kto rozsądny tak postępuje?

Rozsądek nie ma tu nic do gadania. Jeżeli w człowieku tkwi głębokie przekonanie, zakorzenione w świadomości od dziesięcioleci, wówczas żadne argumenty nie skutkują. Mój znajomy utwierdził siebie w przeświadczeniu o wyjątkowości własnej osoby, nadzorowanej przez tak potężne siły, że żadne moce ziemskie, tudzież piekielne, nie są w stanie wygrać z potęgą boską. Niestety, pomylił się. Ma teraz poczucie winy. Ale, co ciekawe, nie wypływa ono z przyczyn oczywistej infantylności, lecz z kompleksu małej wiary! Tak. On uważa, iż za mało wierzy. Dlatego Bóg ukarał go stratą. Gdyby do końca, bez najmniejszych wątpliwości ufał wszystkim ludziom, ta historia — według niego — nie mogłaby się wydarzyć...

Ostatnio byłem świadkiem nieprzyjemnego wypadku. Przechodzący ulicę chłopiec został potrącony przez samochód. Siła uderzenia była tak duża, że przekoziołkował ponad dachem i runął na bruk za pojazdem. Kierowca nie był pijany, nie zbiegł z miejsca wypadku, wręcz przeciwnie — wezwał pogotowie i policję. Przybyłym na miejsce zdarzenia policjantom powiedział, że dziecko wybiegło niespodziewanie na jezdnię, co było prawdą. Nieprzytomnego chłopca odwieziono do szpitala. To też banalna historia, wiele takich (niestety) przydarza się na ulicach naszych miast. Jaki czas potem usłyszałem w sklepie rozmowę dwu starszych pań. Komentowały ów nieszczęśliwy wypadek. Chłopiec na szczęcie przeżył; ma złamaną rękę, doznał potłuczeń i wstrząsu mózgu. Obie panie jednomyślnie zaliczyły ten fakt do cudu. No bo po takim upadku nie powinien już żyć. Ale żyje! Cudem raczej byłoby, gdyby jakaś nadnaturalna siła uniosła go w powietrze i bezpiecznie postawiła na chodniku.

Jedna z pań nie omieszkała zmieszać sprawcy wypadku z błotem. Powiedziała, że "ten obskurny typ" nawet nie miał poczucia winy. Niby zachował się w porządku, żałował chłopaka i tak dalej, ale nie lamentował, "nie złorzeczył na siebie". No cóż, prawdopodobnie zdawał sobie sprawę, iż to co nastąpiło było splotem okoliczności. Nie przekroczył dozwolonej w tym miejscu prędkości, nie widział, wyjeżdżając zza zakrętu, biegnącego chłopaka, po prostu nie był w stanie zatrzymać auta w miejscu. Z prostej przyczyny działających praw fizyki. Być może ten człowiek otrzymał inne wychowanie. Z pewnością żałował faktu potrącenia nieszczęśnika, ale dobrze zdawał sobie sprawę o nieuchronności kolizji w takim przypadku.

Jak wiele w naszym życiu zależy od sytuacji, miejsca, przekonań. To, co dla jednych jest triumfem lub porażką nieba, dla innych pozostaje jedynie losowym zbiegiem okoliczności. Nie wiem czy lepsze jest wpajanie poczucia winy, czy uczenie od maleńkości, że świat na którym żyjemy jest złożoną rzeczywistością wielu nakładających się przyczyn i skutków. Ktoś, kto usilnie wierzy we własne zdrowie a potem nagle poważnie zachoruje, niejednokrotnie wyrzuca sobie małą wiarę. Bo przecież Jezus wykpiwał "ludzi małej wiary". Można wierzyć w co się chce, można całe swoje życie oddać w opiekę wyższej instancji, tylko czy to uchroni nas przed wypadkami na ulicach, łatwowierności, chorobami, utratą mienia, pożarem lub powodzią? Poczucie winy ogranicza nasze działania, tak samo jak trema ogranicza możliwości nawet najlepszego artysty - jeżeli się jej nie pozbędzie niczego nie dokona. Zostanie sparaliżowany. Zamknięty i przestraszony. Nie chodzi o to, by stać się życiowym cynikiem, protezą człowieka, odpornym na wszystko wirusem, który dba tylko o własne dobro. Rzecz w tym, by myśleć o istnieniu racjonalnie, patrzeć nieco z boku na dziejące się fakty, nie poddawać wyolbrzymieniu własnych rojeń o tym co zrobiliśmy lub czego nie robimy.

A poza tym wszystkim (to dotyczy także i mnie) — ufajmy ewolucyjnej intuicji, prowadzącej nas przez społeczne życie ku ostrożnemu podejściu do wszystkiego co nieznane. Taką niepoznaną ciągle przestrzenią jest nasza psychika. Kształtujmy ją sami, bez kaznodziei, nawiedzonych mistrzów, niepoważnych głosicieli "jedynych prawd". Bo kiedy zacznie działać krytycyzm zniknie też niepotrzebne i poniżające poczucie winy.


Maciej Sosnowski
Aktor, autor tekstów. Współpracownik m. in. Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu, Teatru Komedia we Wrocławiu, Teatru Arka we Wrocławiu. Wystąpił w ponad dwudziestu produkcjach filmowych, w latach 90-ch współpracował z "Podwieczorkiem przy mikrofonie" w Warszawie, gdzie występował jako parodysta i monologista, tam napisał kilka monologów dla Hanki Bielickiej. Dla Teatru Arka stworzył kilka scenariuszy spektakli (m. in. "Przygody małego M.", spektakl uhonorowany nagrodą specjalną na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży - Korczak 2012).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3947)
 (Ostatnia zmiana: 17-02-2005)