O równości kretynów
Autor tekstu:

Pamiętacie aferę wokół rządowych projektów regulacji rynku medialnego? Dziś, kiedy niejaki Rywin poszedł w związku z tym odsiadywać swoje do mamra — widać wyraźnie, że dotknięto wówczas sfery interesów ludzi bardzo potężnych: w końcu, wiele bardziej znaczących społecznie (i, moim skromnym zdaniem, znacznie bardziej kontrowersyjnych) pomysłów tzw. koalicji tzw. lewicy przeszło z echem daleko mniej donośnym. No, ale emeryci na przykład mogą poszczuć na kogoś jedynie własnego ukochanego ratlerka, jeśli go akurat mają, nie zaś jakąś jazgotliwą — a dyspozycyjną — Gwiazdę Dziennikarstwa...

Co jednak ma z tym wspólnego nauka i racjonalne myślenie?

Otóż — więcej, niżby się mogło wydawać. Stanowi owa afera bowiem doskonały przykład na to, że owe telewizyjne wojny w istocie rzeczy dotyczą jednak chyba wyłącznie interesów — obojętne, politycznych, czy też finansowych, jeden czort — nie zaś żadnych Wzniosłych Celów; w szczególności zaś nic z tym wszystkim nie ma wspólnego tak zwana „misja", na którą spierające się strony tak chętnie się powołują.

Oglądam ja otóż któregoś dnia telewizję regionalną, czyli namiastkę — wedle szumnych zapowiedzi sprzed lat — kanału informacyjnego Telewizji Publicznej. I cóż moje przepiękne oczęta dostrzegają, a uszęta słyszą? A no, ilustrowaną stosownym obrazkiem trzyminutową informację o targach feng-shui, czy jakiegoś innego tego typu łajna intelektualnego. Państwo reporterstwo ze śmiertelną powagą i wyraźnym zachwytem dla własnej elokwencji opowiadają ludziom — w dodatku fatalnym językiem — androny o wróżkach i kretyństwa o numerologii oraz inne zawstydzające brednie o temu podobnych idiotyzmach, robiąc widzom klasyczną wodę z mózgu. A niemal zaraz potem politycy opowiadają głupoty o jakiejś „misji edukacyjnej" telewizji publicznej i konieczności walki z komercyjnym monopolem!

Ja wiem: ten komercyjny monopol in spe rzeczywiście serwuje nam podobne brednie — i wiele innych — z rozmysłem, w dodatku w programach świetnie zrealizowanych warsztatowo. Kilka razy zobaczyłem fragmenty czegoś takiego, raz zaś obejrzałem nawet takie arcydzieło bezczelnej i bezbłędnej technicznie hucpy dziennikarskiej w całości. Ale nie zmienia to faktu, że kolejność działania polityków w tej kwestii powinna być odwrotna: najpierw trzeba wypalić ogniem i żelazem duractwo oraz elementarny brak warsztatu w mediach publicznych, potem zaś dopiero brać się za potencjalny monopol firm komercyjnych.

Żeby była jasność: co do zasady całym sercem nadal popieram — zarzucone, niestety, pomysły tzw. lewicy. Rzeczywiście: nie wolno dopuścić, by jedna opcja ideowa czy światopoglądowa zawładnęła masową wyobraźnią i emocjami. Ale jeśli w dążeniu do tego słusznego celu poluzujemy sami sobie, uznamy, że najpierw ograniczymy zło „u nich", a potem dopiero zajmiemy się porządkami „u nas", to monopol też będzie istniał. Nie monopol polityczny, ale monopol amatorów i idiotów. No i piękne dzięki.

Bardzo uprzejmie zatem proszę kogo trzeba, aby przyjął do wiadomości, że „nasz kretyn" czy też „nasz amator", to nic lepszego niż „ich kretyn" czy „ich amator". Jeśli o mnie idzie — ponieważ mimo wszystko (zob. liczne użycia skrótu „tzw." przy słowie „lewica") do lewej strony sceny politycznej jestem serdecznie przywiązany i chciałbym się przynależnością do niej nieustannie szczycić — to powiem, że „nasz kretyn" swoimi wyczynami znacznie bardziej obraża moją inteligencję niż „ich kretyn". Tym bardziej, że obawiam się, iż ten „ich" tylko rżnie głupa.


Bogdan Miś
Ur. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej.

 Liczba tekstów na portalu: 32  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4103)
 (Ostatnia zmiana: 28-04-2005)