Święty Ambroży (333-396)
Autor tekstu:

7.Dwuznaczna misja dyplomatyczna świętego Ambrożego, czyli wojna pomiędzy katolickimi władcami

W roku 383 wojskowy dowódca Maksymus, katolik, został okrzyknięty augustem przez wojska stacjonujące w Brytanii. Próbę pokonania uzurpatora podjął cesarz Gracjan, duchowy wychowanek Ambrożego. Po serii bitew opuściło jednak cesarza wojsko. Został pojmany w Lugdunum przez przyjaciela Maksymusa i dowódcę jazdy — Andragatiusa. W efekcie spisku wojskowego dwudziestoczteroletni Gracjan został zdradziecko zamordowany podczas uczty, 25 VIII. Według świętego, ostatnim słowem konającego cesarza miało być: "Ambroży". Prawdopodobnie Teodozjusz sam wziął udział w jego usunięciu. Poza tym znal Maksymusa, razem walczyli.

Katolicy podobnie jak poganie, nie opłakiwali go bardzo. Nawet im się naraził. Drażniło ich to, że on wbrew działaniom Ambrożego, pozwolił sobie na ustawy na rzecz innych religii. Usuwał przywileje dla nielicznych. Niektóre jego rozporządzenia były niekorzystne nawet dla Kościoła. Poza tym zwracał pryscylianom ich domy modlitwy. A Maksymus przynajmniej gwarantował stałą nienawiść do kacerzy.

Ambroży podjął się znowu politycznej gry. Dwukrotnie udał się do uzurpatora i mordercy swego podopiecznego — z misją od cesarzowej matki, Justyny. Przecież należy chronić wdowy i sieroty, więc Ambroży oczywiście idzie tylko z tego powodu. Przy tym spieszy się, aby biskupi z Galii nie wyprzedzili go. Tak gorliwie wypełnić chce swoją misję, gdyż wie, że w Galii już otoczyły Maksymusa pochlebstwa. Na przykład zjawił się święty Marcin z Tours, oczywiście też przez przypadek.

Morderca pobożnego Gracjana, katolicki fanatyk, został panem Brytanii, Galii, Hiszpanii, zaś Walentynian II ma środkową część imperium, czyli Italię, Afrykę, Ilirię. Walentynian II nie był ochrzczony, pozostawał pod wpływem swej ariańskiej matki. Dla Ambrożego oznaczało to, że jest heretykiem. I gdy obrońca wdów i sierot, czyli Ambroży, popada w konflikt z Walentynianem II i Justyną, to Maksymus, uzurpator, zaklina prawowitego cesarza, Walentyniana, do "porzucenia walki przeciwko prawdziwej wierze. Uzurpator nakazuje cesarzowi nie odstępowanie od wiary ojca. Taka sytuacja wydaje się prawie irracjonalna, aby uzurpator dyktował warunki, a jednak to prawda. Maksymus żąda nawrócenia się cesarza, w przeciwnym przypadku grozi wojną, którą istotnie rozpoczyna w 387 roku. Zażarty chrześcijanin pokazuje, że siłowe argumenty są ważniejsze niż dyskusje, aż nazbyt dobrze widać w tym wpływ Ambrożego i jego metod. Maksymus nie napotkawszy oporu rusza na Mediolan, skąd uciekać muszą Justyna z Walentynianem i jego siostrą, Ambroży może jednak pozostać. Uciekają do Teodozjusza. Ten z kolei trudną sytuację uciekinierów tłumaczy sobie jako karę za odstępstwo od wiary i osiąga ich przejście na ortodoksję. Teodozjusz (wdowiec) zakochuje się w siostrze Walentyniana, którą poślubia. Podejmuje wojnę z Maksymusem. Oczywiście wyższe duchowieństwo miało kłopot ze znalezieniem odpowiedniego wiatru, toteż przygotowano listy gratulacyjne dla obu przeciwników, a miał dostać gratulacje ten, kto wygra. Był to czysty koniunkturalizm.

Teodozjusz pochwycił Maksymusa i stracił go. Przy tej okazji szczęśliwy Ambroży przypomniał psalm 37,35: "Widziałem jak występny się pysznił i rozpierał się jak cedr zielony. Przeszedłem obok, a już go nie było". Zabito także zaufanych Maksymusa i jego armię. Zabito nawet jego dziecko. Było to bardzo chrześcijańskie zachowanie, któremu i tak pozytywny sens był w stanie nadać Ambroży. Co ciekawe, kolaborujących prałatów wygnano. Tym razem nie uratowała ich odpowiednia wiara. Walentynian, po śmierci Justyny, dostał się w orbitę wpływów Ambrożego i Teodozjusza. Zaczął wydawać „odpowiednie", czyli prokatolickie, edykty religijne. Na przykład 14 VI 388 roku, zakazuje „kacerzom" zgromadzeń i kazań, budowania ołtarzy oraz odprawiania nabożeństw. 17 VI 389 za namową nieocenionego Ambrożego mają miejsce działania przeciwko manichejczykom (nie wolno pod karą śmierci przebywać im w Rzymie). Potem nie wolno poganom nawet wchodzić do świątyń; gromadzić się; przekazywać sobie spadków; nie wolno im czynić świadectwa wiary, ani winy, ani pokuty, ani żądać rozgrzeszenia. Mają dożywotnio pozostawać bez godności obywatelskich. Za wszystkim tym stoi Ambroży, który kieruje młodym władcą tak jak ma ochotę. A ponieważ nienawidzi innowierców. To on postarał się o to, aby żyło im się jak najgorzej i aby opłacało się być katolikiem. Nie z potrzeby serca, lecz aby móc normalnie żyć, nie będąc narażonym na śmierć. W 392 roku Walentynian II zostaje zamordowany, zapewne też nie bez współudziału Teodozjusza.


Khamed
Publicysta

 Liczba tekstów na portalu: 11  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,451)
 (Ostatnia zmiana: 30-01-2011)