Do czego potrzebne nam słowa?
Autor tekstu:

O reprezentacji werbalnej
(Sprawność tworzenia pojęć i werbalizacja świata zewnętrznego, jako główny czynnik rozwoju inteligencji i sprawności myślenia)

Najczęściej myślimy o słowach jako nośnikach informacji, potrzebnych do przekazania innej osobie. I tak też je traktujemy, jako lepiej lub gorzej dobrane, określenia tego, co myślimy.

Tylko wtedy musimy sobie zadać pytanie jak myślimy?

Najczęściej pada odpowiedź: "słowami", bo przecież jak inaczej można? Jednak, jeśli by tak było, to zupełnie nie potrzebowalibyśmy szukać odpowiednich słów do wyrażenia naszych myśli. A każdy ma zapewne takie doświadczenie, że to, co właśnie powiedział, jednak nie znaczy właśnie tego, co miał na myśli. Jakże wytłumaczyć tę sprzeczność? Może myślimy innymi słowami niż wypowiadamy? A może po prostu myślimy częściowo pozawerbalnie?

To zagadnienie od dawna pasjonuje psychologów, czy słowa używamy również do myślenia?

Również, gdyż do komunikacji interpersonalnej, to oczywiste. Tym najczęściej zajmują się wszelkie publikacje z zakresu komunikacji. Mnie bardziej interesuje komunikacja intrapersonalną, czyli z samym sobą. Czy również tutaj używamy słów?

Oczywistością już jest, że słowa wywołują w nas pewne wyobrażenia, a co za tym idzie również odpowiednie stany emocjonalne. A zatem możemy śmiało powiedzieć, że mają decydujący wpływ na nasze samopoczucie. Dlatego tak ważne jest dla nas, w jakim środowisku się znajdujemy i czy nas ono nagradza, poprzez ingracjacje słowną (chwali nas). Zupełnie inaczej wychowują się dzieci często chwalone przez rodziców, niż wręcz odwrotnie. Ludzie oczekują głasków (określenie zaczerpnięte z prac Erika Berna „W co grają Ludzie", „Dzień dobry i co dalej").

Nas jednak interesuje tutaj słowo, jako reprezentacja świata zewnętrznego, umożliwiające wprowadzenie go w świat wewnętrzny, naszych myśli. Zauważmy, że słowo pozwala na zawarcie w pewnym znaku, graficzno- akustycznym, idei czegoś, co istnieje w świecie rzeczywistym. Nasze zmysły rejestrują obiekt lub zjawisko (np. psa, poruszenie itp.), i dokonują przekazania go do naszej świadomości, gdzie ulega on (ono), nazwaniu, czyli zamianie na słowo. Nie bez przyczyny piszę „do naszej świadomości", gdyż często widzimy wiele obiektów, lecz kiedy nie skupiamy na nich swojej uwagi, nie mamy świadomości ich istnienia. Dlatego je nie nazywamy, zostają w postaci wyobrażenia wizualnego a nie werbalnego. Bardzo często niewyodrębnionego z ogólnego obrazu, który naturalnie tworzą w naszej pamięci wizualnej. Słowo jednak, aby powstało musi być desygnatem (odpowiednikiem), czegoś wyodrębnionego w naszej świadomości. Nie zawsze jest to proces świadomy, szczególnie u dzieci, lecz zawsze musi zawierać koncentracje uwagi na danym obiekcie lub zjawisku, aby go wyodrębnić — zauważyć. Np. aby coś nazwać „poruszeniem" w narodzie czy społeczności lokalnej, trzeba mięć w świadomości, jakieś konkretne zdarzenia do których się to odnosi. Nie zawsze jednak potrafilibyśmy je wskazać, w tym sensie są więc jednak poza świadomością. Ta pozorna sprzeczność wyjaśni się, kiedy prześledzimy powstawanie słów jako reprezentacji pewnej klasy obiektów u dzieci. To zupełnie zadziwiające jak dziecko radzi sobie w grupowaniu konkretnych obiektów w klasy obiektów. Np. pojedyncze konkretne psy: Ciapek, Burek i Reksio, stają się klasą psów, choć fizycznie są bardzo niepodobne. (Spaniel, jamnik i Bernardyn). Aby je uogólnić trzeba by wyjąć poszczególne ich cechy, porównać do siebie i zdecydować, że są na tyle podobne, że mogą tworzyć jedną klasę nazwaną „Psy". Jak to dziecko robi, to zupełnie inne zagadnienie z zakresu tworzenia pojęć.

Gdy utworzymy pojęcie, przenosimy je jako pewną reprezentację do świata naszych myśli i dalej już występuje jako pewna „paczka", zawierająca wszystkie te szczegółowe określenia wizualne, jak Reksio, Ciapek i Burek, a sama nie będąc reprezentowana przez jakieś konkretne uogólnienie wizualne „psa". Za każdym razem jak chcemy sobie wyobrazić psa, to sięgamy do konkretnego obrazu Ciapka lub Burka, a nie tworzymy skrzyżowania Bernardyna z Jamnikiem. To samo w sobie intrygujące, ale ma oczywiście swoją przyczynę, myśl staje się bardziej uniwersalna do dalszego przetwarzania. Np. „Psy gryzą". To nie wymaga wyobrażenia konkretnego psa, lecz właśnie dzięki swej pojemności, znakomicie oddaje istotę myśli. I tak to właśnie działa, uogólnienie traci na konkretności obrazu, ale znakomicie nadaje się do tworzenia dalszych uogólnień i syntezy wiedzy w twierdzenia czy hipotezy.

Tak to świat zewnętrzny trafia do naszej głowy i tam zaczyna żyć samoistnie, nawet nie zawsze odwołując się do rzeczywistości, a wręcz czasami ją kreując. Myślę tu np. o malarzach, którzy niekoniecznie odzwierciedlają rzeczywistość i to jest ich istotą, w odróżnieniu od fotografii naturalistycznej.

A zatem, moglibyśmy przyjąć, że ilość słów — reprezentacji uogólnień rzeczywistości, ma zasadnicze znaczenie dla procesu myślenia, gdyż dostarcza materiału do myślenia. Idąc dalej wydaje się, że właśnie ilość i jakość słów determinuje jakość myślenia. Pomijam tu sam fakt, iż dokonywanie werbalizacji i tworzenia pojęć jest samo w sobie zajęciem stymulującym inteligencję i jej rozwój, lecz zapewne zawartość leksykonu słownego (słownictwo), determinuje możliwość kreowania wypowiedzi — myśli. Raczej nie da się myśleć sprawnie i precyzyjnie, nie mając odpowiednich słów i nie dokładnie odwzorowując złożoności rzeczywistego świata. Dlatego czasami nie da się złożonych kwestii powiedzieć prościej, szczególnie w naukach humanistycznych, gdzie większość słów jest używana potocznie, to jednak ich specyficzne połączenie tworzy nową myśl, niedostępną potocznie. Wtedy widać, że nie tyle leksykon werbalny tworzy zrozumienie, co jego syntaksa. (Zależność kontekstowa). Tu wchodzimy na teren lingwistyki.

To, co najistotniejsze w tym artykule, to zauważenie, że wytworzenie języka i wprowadzenie go do myślenia zupełnie zmieniło możliwości człowieka. Nie chodzi tu o proste odwzorowanie rzeczywistości i lepsze komunikowanie, choć to również istotne, lecz przede wszystkim wykorzystanie języka do samodzielnego procesu myślowego. Myślę, że właśnie wtedy przestaliśmy być zwierzętami a staliśmy się ludźmi. Kiedy nasz świat myśli przestał odwzorowywać a stał się twórczy i kreatywny. Kiedy to zmiany w zachowaniu i w świecie zachodzą poprzez procesy myślowe, a nie przez uczenie się reakcji warunkowanych. (Reakcji wynikłych z nagradzania i karania, również przez naturę). Tylko ta jedna umiejętność, wytwarzania słów, zmieniła nasz sposób myślenia i działania. Gdybyśmy tylko z niej korzystali...


Zbigniew Karapuda
Psycholog z Lublina, zajmuje się szkoleniami z zakresu szybkiego czytania.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4573)
 (Ostatnia zmiana: 26-01-2006)