Dogville
Autor tekstu:

W mieście gdzie drzwi, których nie ma, otwierają się na oścież i trzaskają z hukiem, a brak ścian w domach obnaża zbliżający się absurd… Oto Dogville — miasteczko amerykańskie z lat 30-tych ubiegłego stulecia, w którym wszystko zdaje się być normalne. Pozornie. W mieście tym nikt nikogo nie obdarowuje prezentami.

Główna bohaterka — Grace, przybywa do Dogville przypadkiem. Ucieka bowiem przed gangsterami. Mieszkańcy miasteczka, pomimo wielu wątpliwości, przyjmują do siebie zbiega. Grace pragnie być akceptowaną i lubianą. Proponuje więc, że będzie pomagać przy pracach w Dogville. Początkowo nikt nie przyjmuje jej pomocy, ale okazuje się, że „jest wiele rzeczy do zrobienia, których nie trzeba robić". Wkrótce mieszkańcy zaczynają oczekiwać od niej czegoś więcej i więcej...

A może powinna ona na wstępie zwrócić uwagę, że tło Dogville jest czarne, że główna ulica miasta nosi wymowną nazwę — Wiązów — jak z koszmarów z udziałem Freddiego Krugera?

Duński reżyser filmu, Lars von Trier, niegdyś jeden ze współtwórców nowatorskiego manifestu Dogma 95, ponownie sięgnął po coś nowego i niepopularnego. Film został nakręcony w jednym miejscu — w wielkiej hali dźwiękowej pod Sztokholmem. W scenerii quasi-teatralnej tych „dziewięciu rozdziałów i prologu", wszystko jest surrealistycznym „na niby": są jedynie umowne linie: tu jest budynek, tu jest ulica, kopalnia, drzewo etc. Widz akceptuje te warunki i nawet, gdy dokonuje się scena gwałtu w jednym z domów, wie, że mieszkańcy Dogville tego nie zobaczą. Pomimo tego, że przecież ścian nie ma. Bez zbędnych efektów, bez technologicznych popisów von Trier koncentruje uwagę na psychologicznych relacjach między bohaterami. Pokazuje dramat kobiety, ale też tego nieszczęsnego, autarkicznego, zamkniętego miasteczka.

Na uwagę zasługuje rola Nicole Kidman, która jest filmową Grace. Znakomicie pokazała kobietę owianą tajemnicą, będącą ofiarą, a potem katem. Zresztą Kidman już wielokrotnie udowadniała, że potrafi doskonale wcielić się w dowolną postać. Tom (Paul Bettany) niezrealizowany poeta, idealista, pragnie uchronić miasto przed złem, ostatecznie sam się przyczynia się do tego zła i sprowadza wydarzenia z rozdziału dziewiątego. To nie po raz pierwszy zabawa w utopię okazywała się antyutopią. Pozostali aktorzy grają oszczędnie, ale sugestywnie. Głos narratora wszechwiedzącego, i może boga równocześnie?, który nie potrafił poradzić sobie ze swymi wiernymi, skazuje siebie, jedynie, na ową wszechwiedzę? Nie jest on w stanie zapobiec nadchodzącej porażce. Czyżby deistyczny bóg, który stworzył, ale nie ma wpływu na świat?

Grace jest ofiarą, nazwałbym to — ultra-chrześcijaństwa, które w wypaczonej wersji, nakazuje „nadstawić drugi policzek", nawet wtedy, gdy ten pierwszy jest już zropiały od ran. Grace poświęca swój policzek, a przy okazji swą godność, ciało i całą siebie. Wybacza gwałt, niegodziwość, hipokryzję. W pewnym sensie sakralizuje to wszystko poprzez swą rolę ofiary. Jednak gdy w ostatnim rozdziale, mówiąc eufemistycznie, „podnosi głos", gdy jej godność się o nią upomina, widz odczuwa ulgę i takiego zakończenia oczekuje. Skoro tak, to czy von Trier nie zadrwił z widza? Czy reagując w ów zaplanowany przez filmowca sposób jesteśmy dobrymi chrześcijanami?

Kwestią różnicującą Grace od jej poprzedniczek w filmach Larsa von Triera: Przełamując fale, Idioci oraz Tańcząc w ciemnościach jest właśnie scena finałowa Dogville. Dotychczas bohaterkami były kobiety, które miały silnie zinternalizowane nakazy i zakazy społeczeństwa, kultury czy religii. Do tego stopnia, że nie potrafiły wykroczyć poza sztywne ramy zasad otoczenia. O Grace zaś w pewnym momencie upomina się jej godność, poczucie niesprawiedliwej krzywdy i potrzeba odpowiedzi. Czy ona nada więc charakterystyczny rys następnym bohaterkom von Triera? Czy w przyszłości będzie kobieta wamp?

Film kończy się ukazaniem serii czarno-białych zdjęć z twarzami prawdziwych, zwykłych ludzi ze Stanów Zjednoczonych. Wymowne. Dogville bowiem jest również satyrą na amerykańską małomiasteczkowość — z jej hipokryzją, pozornym szczęściem oraz ukrytymi kompleksami i wypaczeniami.


Andrzej Bajguz
Absolwent socjologii na Uniwersytecie w Białymstoku oraz student filologii polskiej na Uniwersytcie w Białymstoku i Uniwersytecie Jagiellońskim

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4871)
 (Ostatnia zmiana: 26-06-2006)