Arkadia
Arkadia jak ogród
nie urzeka ogrodnika
drwala bez złudzeń,
stronniczego ratownika
wybranych gatunków.
Nie jest mu wytchnieniem
ni pięknem natury, z którą mimo kompromisu
wojuje bez ustanku,
zlękniony suszy,
pożaru lasu i monokultury chwastu.
Urodzony relatywista,
za chwast ma wszystko,
co dusi i objada
jego wychowanków,
lecz sam z ich wdzięków
nie korzysta z braku czasu.
I nie lubi swej pracy,
nałogowiec melioracji,
lekarz niespełniony,
rewolucjonista bez ludu, w Arkadii erzaców
wojnę ćwiczący.
Drwal bez złudzeń,
siewca różności,
poiciel przesuszonych,
chwastobójca.
W Jedlni 11.5.2006
Kiedy ludzie
Kiedy ludzie,
lękiem gnani
przed małością własną,
bekiem-kwikiem
wielbiąc siebie,
ludzką mowę zatraciwszy, w przepaść pędzą
na złamanie kości,
twardnieją serca widzących
W Jedlni Letnisku 24.4.2005
Symetria
Waleni po głowach
pałką,
lokautem,
eksmisją
charyzmą ojcowską,
świętą ojczyzną,
rodzinną świętością,
samowiną nędzy,
grzesznością śmiertelną
wspólnego stanowienia o własnym chlebie,
czym odpowiemy?
Czekaniem? Ufnością?
Jedlnia Letnisko, 7.6.2006
Wdzięczność
Pod kopułą gwiaździstego nieba
na srebrzystej fali wielkiej rzeki
płynąłem na wznak
od morskiego ujścia
ku źródłom.
I patrzyłem z góry
na ciemność ziemi i jasność wody i na siebie płynącego bez ruchu
po nieruchomej rzece.
I nie było dźwięku, ani słowa,
ani lęku, ani oczekiwania,
tylko świat we mnie i ja w świecie,
mały jak nic i równy całości
zastygły w istnieniu.
A gdy oderwałem wzrok i wyszedłem na zewnątrz,
wszystko było piękniejsze i lepsze
niż przedtem i chciało się płakać z wdzięczności.
Staszkowi w Jedlni 20.11.1998
Do Ojczyzny mojej
NIE pawiem jesteś i NIE papugą.
Kurąś tylko i kaczką, w kogutach zadurzoną,
proboszczom,
mnichom,
papieżom
mięsem na rosół.
Wolfenbüttel, 28.5.2006
Nawiązka
Z nawiązką przyjdzie zapłata,
wie Tekelfares
zatroskany o współpłatników
zbyt wielu
cudzej nadmocy.
Mniej o dłużników
że będą nadpłacać -
zgiętego świata
Cary, Barony.
Miernie żałuje
znad Sekwany
Najjaśniejszych Panów
za suknie i ciastka
odgłowionych
paskudnie na placu
że śmieszne im nędze
spłacili z nawiązką
nie pojmując winy.
I o nawiązce myśli,
co na brzegach Newy
za mrozy, głody i ciemnotę ludu
czynownicze plemię
przez pokolenia
wypłacać musiało i co w niepamięci
nie utonie nigdy.
I o garstce sprawiedliwych z wielkiej rzeszy
spalonych
bombami nad Łabą
i, nie pogodzony z regułą nawiązki,
porzuca karę i winę,
ku przyczynie biegnąc.
A przecież wie Tekelfares
zamyślony,
że ceny życia
nie wyważysz
bez nieuniknionej
nadpłaty, i widzi Tekelfares
skrawek przyszłości.
W Jedlni 7.12.2005
Bez lęku
w chybotliwej łodzi
na coraz szybszym nurcie
coraz bliżej ujścia
nie ulegamy obawie,
że przybędziemy za późno,
tylko patrzymy w lewo, w prawo i za siebie,
wdzięczni za każde wychynięcie
Słońca
nad deltą Styksu
W Jedlni Letnisku 26 kwietnia 2005
|