„Umysł, który boi się zabawiać absurdem, nigdy nie stworzy błyskotliwego oryginału…” Ludzie nie rozumieją nauki. I nie mam tutaj na myśli przeciętnej osoby, która nie rozumie, jak działa teoria względności, mechanika kwantowa, albo biochemia. Trudno je zrozumieć, tak jak każdą zaawansowaną naukę, i potrzeba całego życia, aby się z nimi zaznajomić. Nie, ja mam na myśli to, że ludzie nie rozumieją procesu nauki. Jak naukowiec dochodzi do poznania poprzez obserwacje i może też poprzez kilka użytecznych równań, do tego, aby wiedzieć. A to szkoda, bo to piękna rzecz. Nie jest to mechaniczne, ani całkowicie logiczne brnięcie wąską ścieżką reguł i praw. Wydaje mi się jednak, że tak właśnie myśli o nauce Douglas Todd, autor artykułu w „Vancouver Sun” zatytułowanego „Scjentyzm” zakaża dyskusję o darwinizmie: Niezachwiana wiara, że nauka może wyjaśnić wszystko, co dotyczy ewolucji, stała się swoją własną ideologią. Tę niezachwianą wiarę, że nauka może wyjaśnić wszystko, porównuje z religią. Nazywa to – jak wielu przed nim – scjentyzmem:
Zaraz na wejściu atakuje on ustawionego przez siebie chochoła. Jest wiele rzeczy, których nauka nie potrafi obecnie wyjaśnić i żaden prawdziwy naukowiec nie odrzuca tych dziedzin jako „nieistotne”. I nie ma on racji twierdząc, że nauka nie pozostawia miejsca dla wszystkich tych innych dociekań; to nasze badania nad ludzką ewolucją przyniosły nam fantastyczny wgląd w to, dlaczego w ogóle mamy sztukę, marzenia i mitologię. Co za dziwaczna myśl, że nauka nie odgrywa żadnej roli na tych polach i w naszym ich rozumieniu! Ale właśnie w swoim rozumieniu nauki Todd całkowicie mija się z rzeczywistością. To, co mówi o nauce, jest całkowicie postawione na głowie i wygląda na to, że nie rozumie on procesu naukowego ani tego, jak w rzeczywistym życiu prawdziwi naukowcy uprawiają naukę. Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak scjentyzm. To, co on opisuje, po prostu jest nauką, ponieważ nauka z samej swojej natury jest próbą wyjaśniania zjawisk przez procesy naturalne. Sprawia on także wrażenie, jakby myślał, że nauka nie posiada wyobraźni. To szalone. Bez wyobraźni wszystko, co możemy zrobić to klasyfikować świat. Przypisywać nazwy i liczby, statystyki i kategorie. I chociaż jest to ważny element procesu naukowego, to nie jest to nauka sama w sobie. Bez wyobraźni nauka jest słownikiem. W rzeczywistości prawdą jest odwrotność tego, co mówi Todd. Nie potrzeba żadnej wyobraźni, by wepchnąć nadprzyrodzone wyjaśnienia w miejsca, w których nie rozumiemy zachodzącego procesu. Łatwo jest powiedzieć, że „wić bakterii nie mogła wyewoluować”, lub że „teoria Wielkiego Wybuchu nie wyjaśnia, dlaczego wszechświat jest wszędzie jednorodny i dlatego Bóg tego dokonał”. Ale potrzeba wyobraźni – wzniosłej, niesamowitej, wspaniałej wyobraźni – żeby wyjść poza ograniczenia tego, co obecnie znane i zobaczyć, jak mogłoby to prawdopodobnie wyglądać… i potrzeba jeszcze więcej wyobraźni, aby upewnić się, że taki wypad poza obecny stan wiedzy nadal pozostaje w zgodzie z rozumem i znanymi regułami nauki. Zawsze możesz wstawić sobie magię, wiarę lub jakąś siłę nadprzyrodzoną, ale w końcu prowadzi to do pułapki. Ponieważ ktoś inny, kto posiada lepszą wyobraźnię niż ty, dostrzeże właściwe kroki, rzeczywisty proces, a wtedy nadprzyrodzona przestrzeń, w której zostaniesz, będzie się nieustannie zawężać. A kiedy i ta ostatnia luka zacznie się zawężać, koniec jest nieunikniony. Twoje wyjaśnienie będzie zmuszone wypełnić zerową przestrzeń — i jesteś skończony. Każdy zobaczy, że twoje wyjaśnienie jest błędne i jedynym wyjściem będzie porzucenie go — o wiele za późno, żebyś uratował wiarygodność. Albo ucieczka do Texas State Board of Education. Ale to z pewnością nie jest nauka. Max Planck dokonał olbrzymiego skoku wyobraźni, żeby pomyśleć, iż cząsteczki gazu na Słońcu zachowują się, jak małe, oscylujące sprężynki, zdolne tylko emitować określone kolory światła. Alan Guth potrzebował skoku wyobraźni, aby dojść do wniosku, że teoria Wielkiego Wybuchu nie jest błędna, tylko niekompletna i dodać rozszerzanie się, żeby wyjaśnić, dlaczego wszechświat wygląda tak jednorodnie. Całej swoje wyobraźni potrzebował Darwin, aby skorelować ogromną liczbę danych, które zebrał, i zobaczyć, że był to nieświadomy zabieg natury, który zmusił gatunki do przystosowywania się lub wymierania. Aż zbyt łatwo jest wyśmiewać naukę i twierdzić, że naukowcy to jednowymiarowe automaty, mechanicznie wykonujące program metody naukowej, odrzucające wszystko, co skrzy się kolorem lub niespodzianką. To twierdzenie wykazuje jednak brak wyobraźni. Nauka jest pełna cudów, niespodzianek i skoków wyobraźni. Gdyby była czymś innym, nie mielibyśmy: sond orbitujących wokół innych planet, szczepień zdolnych pokonać plagę ospy, kamer cyfrowych, Internetu, coraz szybszych komputerów, samochodów, samolotów, telewizji. Nie bylibyśmy w stanie wykarmić się, zaspokoić potrzeb naszej populacji lub prognozować, do czego prowadzą nasze decyzje… i zobaczyć, czy te decyzje są właściwe, i co zrobić by je polepszyć. Bez wyobraźni, także po upływie wszystkich tych wieków, niczego byśmy się nie nauczyli. Nauka to wyobraźnia. | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6476) (Ostatnia zmiana: 13-04-2009) |