Boże(?) Narodzenie
Autor tekstu:

Wydaje nam się, że religijna wymowa tych świąt jest jednoznaczna. Wielu nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że większość niesamowitej magii, tego co czyni je tymi jednymi i niepowtarzalnymi wcale nie jest związana z chrześcijaństwem, że ich geneza jest o wiele, wiele starsza. Przesilenie zimowe świętowano już w epoce kamiennej.

Jeszcze sto lat temu niemal nie używano nazwy Boże Narodzenie. Powszechna była, utrzymująca się do dziś u naszych wschodnich sąsiadów, nazwa Gody.

Gody — od godzenia, łączenia starego z nowym, ciemności ze światłem, bo święta te przypadają na okres przesilenia zimowego, okres uważany za magiczny przez większość ludów europejskich Zwycięstwo dobra, jasności nad złem -ciemnością Wierzenia starosłowiańskie związane z najkrótszym dniem w roku podobne są do wierzeń związanych z dniem najdłuższym. Podobnie jak w noc Kupały, także i teraz ziemia miała odsłaniać śmiałkom swoje tajemnice, rozświetlać skarby, a wśród śniegu i mrozu pobłyskiwać miał kusicielskim światłem kwiat paproci.

Świat żywych łączyć się miał ze światem zmarłych, którzy mogli odwiedzać swoich krewnych i domostwa. Należało ich odpowiednio przyjąć i potraktować, aby nie narazić się na ich gniew. W niektórych wsiach do dziś w dzień wigilii niczego się z rozmachem nie wylewa, nie wysypuje popiołu z pieca, nie wiesza i nie zdejmuje prania, nie rąbie drewna a nawet gwałtownie nie siada, a przed usięściem delikatnie przeciąga ręką nad krzesłem. Chodzi o to, by przypadkiem nie zarąbać, nie powiesić, nie obsypać lub oblać czy nie przysiąść wędrującego ducha...Podobnie rzecz się miała z takimi czynnościami jak tkanie, przędzenie, motanie, szycie. Bano się że można przy nich uszkodzić istotę niewidzialną i w ten sposób narazić się na jej gniew...Do świąt odpowiednio przygotowywano domostwo, ozdabiano. Wszelkiego rodzaju lampiony i kule(bombki) broniły dostępu złym mocom do domów, miały odwracać ludzką nieżyczliwość. Rozwieszane łańcuchy strzegły dom przed głodem i kłopotami, wzmacniać miały więzy rodzinne.

Z kolei umieszczana gwiazda, to nie gwiazda betlejemska. Jest znacznie starsza. Umieszczana w domu miała pomagać w powrocie rodziny przebywającej w dalekich stronach. Wszak dawni ludzie trafiali na miejsce często idąc według gwiazd...Zawieszona pod sufitem podłażniczka (ścięty i powieszony czubkiem w dół wierzchołek sosny lub świerka, lub kilka związanych gałązek z drzewa iglastego) chroniła domowników od uroków, złych mocy, choroby .Ustawione w kątach snopki niemłóconego zboża zapewnić miały obfity plon w nadchodzącym roku. W niektórych okolicach podłogę zasypywano słomą lub sianem. To ofiara dla dusz - aby miękko miały podczas chodzenia a i ciepło znalazły...

Choinka, która na nasze ziemie przywędrowała z Niemiec niewiele ponad 100 lat temu też z chrześcijaństwem niewiele ma wspólnego. Świerki nie rosną w Jerozolimie. Drzewo iglaste było symbolem trwania, życia.

Głód był częstym towarzyszem dawnego człowieka. Jedzenie — głównym atrybutem wszelkiego rodzaju świąt. Potrawy wigilijne, ich ilość i dobór zapewnić miały zdrowie i dostatek pożywienia przez cały rok. Tu każda potrawa coś znaczy. Pozostawione wolne naczynie czekało nie tylko na zbłąkanego wędrowca, któremu nie wolno było odmówić gościny i jedzenia. To również naczynie z którego pożywiać się mogły duchy odwiedzające dom. Orzechy były symbolem pomyślności i bogactwa. Jabłka, będące symbolem zdrowia i urody to ulubiony pokarm duchów i dusz .Rozsypane na wigilijnym obrusie nasiona zbóż, lnu, konopi, maku, grochu, fasoli to z kolei ofiary dla bóstw opiekuńczych domu. Chleb zapewnić miał dobrobyt. Uznawano go za symbol nowego życia. Wypieki i produkty mączne dawać miały pomyślność i dostatek, groch chronił przed chorobami, mak zapewniał płodność, miód dawał przychylność sił nadprzyrodzonych, a grzyby ułatwiały kontakt ze światem zmarłych.

Wigilijny post nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim umartwianiem się, jest różny od postu wielkanocnego. Wynikał z przedchrześcijańskiego, słowiańskiego ale nie tylko słowiańskiego, przekonania, że człowiek i zwierzę jedną stanowią rodzinę, w dzień wigilijny zwierzęta mogą mówić ludzkim głosem i nie wypada, żeby w dniu tak szczególnym człowiek jadł zwierzę… Od stołu, z wyjątkiem gospodyni nie wolno było wstawać. Należało zjeść każdą potrawę, być poważnym i nie hałasować. (Nie zakłócać spokoju istotom niewidzialnym?)

Po kolacji przychodził czas wróżb. Jeśli siedzący przy stole rzucał wyraźny, długi cień oznaczać to miało długie życie w dobrym zdrowiu. Brak cienia to choroba albo śmierć. Snujący się po izbie dym ze zgaszonej świecy zwiastował pomyślność, jeśli wyraźnie ciągnął do drzwi oznaczało to czyjąś chorobę albo śmierć.

Pogoda w dzień wigilii i kolejne po niej 11 dni miała być odbiciem pogody w całym roku.

Należało unikać kłótni i sporów, aby nie kłócić się przez cały rok. Nic nie pożyczać, aby samemu nie musieć pożyczać, a własne długi oddać przed wigilią, być życzliwym dla innych, aby nie narazić się na nieżyczliwość...

Jak by nie patrzeć- czeka nas kolejny magiczny dzień. Tradycja to również pamięć o dziwnych wierzeniach i obyczajach przodków bez obowiązku wierzenia w to, w co oni wierzyli nie mając wiedzy, którą dziś mamy. Dla mnie to już nie pogańskie, nie chrześcijańskie, ale ateistyczne święta z  poczuciem bliskości i więzi między ludźmi, tak nierozłącznie związane z tymi świętami, więzi która może wznosić się ponad podziały światopoglądowe i religijne, więzi i bliskości. Wszyscy jesteśmy gałęziami tego samego drzewa. Drzewa, które nazywa się Życie.


Krystyna Kukucka
Nauczycielka, wieloletnia działaczka ZHP.

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7026)
 (Ostatnia zmiana: 19-12-2009)