Narodowe zupki ze zgnilizny
Autor tekstu:

Ostrzeżenie!
Produkt zawiera brutalności językowe (niezbędne).

 

Przypomnę starego Allena Ginsberga i spytam: Jakiż to sfinks...rozłupał im czaszki i wyjadł ich mózg i wyobraźnię?… Moloch! Moloch bezmiłosny! Moloch umysłu… Moloch potężny fundament wojen!

Wprawdzie amerykański, więc chyba obecnie słuszny, poeta sprzed półwiecza nie pisze wprost, że Moloch to nacjonalizm oraz religianctwo ( adoracje! objawienia! religie! łodzie pełne stosów wrażliwego gówna!), przecież właśnie o tym.

Ten moloch (ohydne bóstwo ognia, któremu składano ofiary z dzieci) tym razem narobił do głowy pewnemu starcowi.

Polskojęzyczny Ludwik Stomma, pogański socjolog i ateusz służący na Sorbonie żabojadom, co już dowodzi braku patriotyzmu, swym świetnym jak zawsze felietonem w Polityce zwrócił moją uwagę na biednego starego człowieka nazywającego się Iwo Cyprian Pogonowski. Tenże produkuje się w toaletowym pisemku, w gadzinówce Polski Szaniec (wznosi zasraniec z łajna swego szaniec)uważającej się za Pismo narodowo-patriotyczne. Pogonowski, więzień kacetu, więc zarazem straszliwy świadek procederu, twierdzi : Handel złotymi zębami w obozie Sachsenhausen zaczynał się w krematorium, gdzie przydzieleni do pracy Żydzi wyrywali obcęgami ze zwłok więźniów złote zęby, które następnie sprzedawali strażnikom i zbrodniczej kryminalnej mafii obozowej, zorganizowanej przez hierarchię kryminalistów niemieckich… Co według piszącego jest bardziej szokujące niż fantastyczne i zmyślone opisy w „Złotych żniwach" autorstwa małżeństwa Grossów, którzy zarabiają na służbie żydowskiego ruchu roszczeniowego.

W cytacie pogrubiłem wyraz, który w szczególnie ohydny, potworny, haniebny, narodowy i antysemicki sposób, zakłamuje tamtą rzeczywistość — więźniów żydowskich zmuszanych przez strażników do opisanej pracy w krematoryjnych komandach śmierci, zatem będących głównymi ofiarami holocaustu, Pogonowski (czy to jest człowiek?) pomawia o zbrodniczą sprawczość oraz o odnoszenie korzyści.

Pogonowski nie tylko szkaluje zamordowanych Izraelitów, że niby sami sobie holocaust zorganizowali, ale w osobliwy sposób broni nie tylko polskich zabójców z Jedwabnego, lecz przede wszystkim esesmanów, więc cały system hitlerowskiej zagłady. Jest zatem faszystą. Polskim, narodowo-patriotycznym. Ochrzczonym, poświęconym, działającym z aprobatą naszych dziwacznych liberałów. Paszkwilant, sam przebywający w Sachsenhausen, stawia na szali własną godność, odbiera sobie honor więźnia hitlerowskiego obozu śmierci, niszczy cześć i szacunek, jakim ofiary kacetów otaczamy. A w jakim niskim, plugawym czyni to celu? W dwóch: by zaprzeczyć oczywistemu udziałowi Polaków w nazistowskiej zbrodni holocaustu oraz pozbawić Żydów prawa do roszczeń za zrabowane przez Polaków dobra.

Widzą państwo, co to znaczy być endekiem (takie zapomniane przedwojenne pojęcie)! Patriotą betonowym, nieludzkim. Pozbawionym solidarności ze współofiarami. Ocalałym z prowadzonych na rzeź, lecz żywiącym nienawiść nie do morderców lecz ich ofiar!

Poruszony do cna tym paskudnym przypadkiem narodowościowego trądu, który tak przeżarł rozum staruszka, że chwyta się plugawych kłamstw, by bielić historię wapnem z trupów współwięźniów, nabyłem w Biedronce gumowe rękawiczki do przerzucenia w Empiku podobnychtytułów prasy patriotyczno-narodowej.

Natychmiast wpadła mi w łapę śmierdząca ohydka pod nazwą idź Pod PRĄD. Trzeba przyznać, że klozetówka, jak na możliwości umysłowe redagujących, jest zmyślna. Najpierw bowiem szczerze w lewym górnym rogu strony tytułowej informuje, że zawiera, cytuję, gówno, jeśli idzie o to, nie kłamie w żadnym szczególe, a nawet potwierdza w rozkładówce. Ponadto przekornie a chytrze operuje symbolami zamiast pokazywać rzeczy wprost. Oto tytułowa ilustracja przedstawia russkawo aficjera, z sugestią, że taki nami rządzi. Jako że wiemy wszyscy, iż krajem raczej zawiaduje papa poprzez zgraję sukienkowych, to portrecik żołnierza odczytuję jako aluzyjny obrazek artylerzysty, co walił nocami do alianckich bombowców z hitlerowskiej przeciwlotniczej artylerii, w której służył. Podobny zabieg dokonany został na rozkładówce, gdzie w rysunkowych karykaturach niby dokucza się naszym znanym politycznym postaciom, głównie liberalnym dziennikarzom, a w rzeczywistości widać wredne mordy jakichś narodowych klerykałów. Facio z papachą i karabinem kbk ze słynnym sztykiem absolutnie podobny do naczelnego idź Pod PRĄD! A już ironiczny uśmieszek identyczny! No i ten prawdziwy do bólu cytat z Tischnera: Są przekonani, że są panami. Nie byliby jednak panami, gdyby nie masy niewolników, którzy ich za panów uznali. (Odsyłam do mojego poprzedniego felietonu).

Kiedy zdumiony i przerażony człowiek usiłuje pojąć, jak to możliwe, że istnieją wśród nas ludzkie(?) robaki żywiące się trupami oraz historią i wybitnymi przedstawicielami współczesności, by produkować z nich łajno nienawiści, przychodzą mu do łba zadziwiające wytłumaczenia.

Jedno jest takie: jeżeli obłędnie przypuścimy, że człowieka na wzorek swój i nieprawdopodobieństwo, stworzył Bozia, pełen miłości oraz miłosierdzia, to Bozia jest w porządku, bowiem wolno mu wszystko, gdyż nie ma nad sobą żadnego już szefa. Zatem, chociaż lubi wytracić czasem całe narody, ogólnie fajny oraz sympatyczny z niego stwórca wszystkiego. Tym bardziej może sobie pozwolić na produkowanie kanalii. One zaś lokowane są, między innymi, w redakcjach wytwarzających żarcie mentalne dla mas. Każdy, a niezła to gnida, gotuje specjalne piśmiennicze zupki. Zupki wstrętne. Wymiotne. Ohydne. Trujące. Śmierdzące, kałowe. Z łajna średniowiecznego podrasowanego przez kontrreformację oraz przyprawy antysemickie. O treściach patriotyczno-narodowych. Te redakcje to są jakby wirtualne bary otwierane masowo przez czarną prawicę. Czasem noszą nazwę jadłodajnia Niezależni, choć powinna zwać się Bogoojczyźnianą, kiedy indziej tromtadacko Szaniec. Bary wychodkowe. Pierwszy prowadzony przez Gazetę Polską Codziennie. Jedzcie i pijcie, albowiem.

Tak, używam brzydkich słówek. Są tematy, których nie da się słowem tkliwym ani łagodnych traktować. Jeżeli zmuszeni jesteśmy przerzucać gnój, gumiaki ubabrać się muszą! Nie powiem więc: Milcz gębo nieposłuszna, bo dziewki wołają! Niech dziwki narodowez zamtuzów smrodliwych wrzeszczą i klną plugawie, ja też potrafię ohydę nazywać w ich ulicznej mowie. Jeżeli czujecie niesmak do bagiennej polszczyzny, to poczytajcie wymienione gazety i spróbujcie się powstrzymać przed stosowaniem wulgarności po spożyciu jadowitej, doprawionej nienawiścią oraz nietolerancją paskudnej politycznej karmy pichconej przez Polaków prawdziwych w garkuchni katolicko-narodowej.

Prawdziwe wyjaśnienie jest realne. Tysiąc lat temu Polskę zamknięto w lochach Watykanu. Wrzucił ją tam Rzym rękoma podporządkowanej już katolicyzmowi służalczej Europy dziko tępiącej tzw. pogan, albowiem dobry jest każdy powód do zniewalania i mordu. W podziemiach Lateranu pozbawione charakteru jednostki uczą się służalczej uległości i nienawiści do ludzi niepodległych. Następnie jako głosiciele dobrej nowiny posyłani są do kraju, by sterować głupcami, uczyć ich niewolniczego posłuszeństwa czarnym panom i oddawania kasy, bo forsy Bozia łaknie najbardziej, jako że bez szmalu nie może istnieć. System ten uwzględnia silne, biorące się z kamiennych i jaskiniowych czasów, przywiązanie człowieka do plemienności, do swojej mowy oraz terytorium, co nazywa się powszechnie patriotyzmem. Z tej przyczyny papiści wmawiają przebiegle tubylcom, iż oddając się w niewolę Watykanowi najbardziej iw najświętszy sposób służą swojej chytrze łupionej przez okupantów ojczyźnie. Oczywisty kosmopolityzm Kościoła, który w żaden sposób nie jest łączliwy z ideą narodowości, zostaje sprytnie ukryty pod hasłami wolności i niepodległości. Ten fałszywy pogląd roznosi do mas robactwo narodowe, ciułające dla siebie zyski i przywileje w służbie rzymskich okupantów.

Zapalmy, proszę, lampki za wszystkich zamordowanych, za odzieranych teraz ze czci przez zawsze tych samych faszystów.


Anatol Ulman
Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ".

 Liczba tekstów na portalu: 25  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7487)
 (Ostatnia zmiana: 27-10-2011)