Fenomen?
Autor tekstu:

Czyż niezastanawiający jest fenomen wiary? Miliardy ludzi przez ponad 2000 lat wierzy w coś, co nazywają ktosiem, pomimo, ze nie ma żadnego dowodu na jego istnienie. W różnych epokach, pokolenia o różnym statusie społecznym, zawodowym, ekonomicznym wierzą, że istnieje coś, czego nie da się ogarnąć umysłem, w żaden sposób nie da się wytłumaczyć, mało tego: nie ma najmniejszego sensu.

Przez setki lat Kościół przemocą i strachem starał się z dobrym skutkiem wbić w mózg człowieka strach. Strach przed miłosiernym Bogiem. Udało się a korzyści z tego były oczywiste: możliwość prowadzenia sprytnej polityki zagranicznej. Przykładem może być Grzegorz XVI i jego encyklika z 1832 roku — z obawy przed rosyjskim carem Mikołajem I poparł rozbiory Polski zdecydowanie potępiając jakiekolwiek zrywy niepodległościowe. Car zdecydowanie bardziej zagrażał finansjerze Watykanu niż dogorywająca Polska bez ziemi.

Największym osiągnięciem była jednak możliwość sterowania umysłami zwykłych, prostych ludzi. Trudno zaprzeczyć, że mieli sporą przewagę: byli wykształconymi, piśmiennymi ludźmi, a posiadane wpływy dawały im niemalże gwarancje możliwości manipulowania ludźmi dla własnych korzyści. Przez 2000 lat Kościół zbudował potężne fundamenty, gromadząc nie tylko fortunę materialną, ale przede wszystkim możliwość panowania nad umysłami swoich owieczek stając się najbogatszą, najbardziej wpływową i dochodową organizacją w dziejach świata.

I pewnie panowałaby „harmonia", gdyby nie oświeceniowe idee, które zaczęły burzyć „ład" budowany przez Kościół. W średniowieczu Watykan przeżywał renesans: ludzie wierzyli w Boga, bali się go niemiłosiernie, księża byli głupi, ale dziesięcinę ściągać umieli, Watykan się bogacił, a fajerwerków dodawały spektakularne procesy sądowe prowadzone przez co inteligentniejszych zakonników. W XVII wieku gwałtowne zainteresowanie nauką stało się poważnym zagrożeniem dla Kościoła. Odkrywano nowe prawa, które wcześniej kościół miał monopol dowolnie nazywać „cudami", ludzie zdobywali wiedze, poszerzali horyzonty, poznawali świat, podróżując poznawali inną kulturę niż zachodnią. Nowych zwolenników zaczął zyskiwać ateizm i deizm. Wzrost odsetka ateistów stał się dla budżetu Watykanu poważnym zagrożeniem, a prosta rachuba nakręciła zjawisko nietolerancji. Desperacko próbowano bronić się przed nowymi ideami. Głód wiedzy, po tysiącletnim okresie głupoty i ograniczenia miał jednak znaczną przewagę.

Dziś wiele cudów da się wyjaśnić w sposób naukowy. Tak jak tęcza nie jest już drogą, którą pokonuje bogini Iris, burza to nie zapowiedź gniewu Zeusa, tak kolejne badania będą w stanie nam wyjaśnić, dlaczego np. terminalnie chorzy na nowotwory pacjenci, pokonują chorobę, choć wydaje się to niemożliwe.

Obowiązkową lekturą szkolną jest dziś w polskich szkołach „Mitologia" autorstwa Jana Parandowskiego ukazująca barwne dzieje z życia bogów olimpijskich, bożków, herosów, a także ludzi. Za kilkaset lat (choć mam nadzieje, że szybciej, bo chciałabym dożyć tych czasów) po licznych przemianach światopoglądowych, powstanie „Mitologia Chrześcijańska" opisująca barwne dzieje z życia Jezusa i Jego Matki Dziewicy. Będzie ona historycznie i literacko na pewno jedną z najważniejszych pozycji wśród literatury świata.

„Nawet, jeśli nie byłoby Boga, człowiek by go stworzył" — to efekt ogłupiającej, systematycznie prowadzonej polityki Watykanu. W jej efekcie religia tak głęboko wbiła się w mentalność człowieka, podobnie jak podstawowe odruchy uwarunkowane ewolucją. Człowiek nie potrzebuje Boga, ani do szczęścia, ani do prowadzenia moralnego życia, ani jako kontroli i ostatecznego celu. Nie popieram absolutyzacji nauki, ale jest i będzie ona odpowiedzią na każde pytanie, na które dziś odpowiedzieć nie umiemy. I jestem o tym głęboko przekonana.


Oliwia Kalinowska
Maturzystka z Lublina

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,752)
 (Ostatnia zmiana: 16-12-2010)