POLITYKA nr 4, 24 stycznia 1998
Do Sądu Rejonowego w Lublinie Wpłynął akt oskarżenia przeciwko m.in.
18 duchownym, którym prokuratura zarzuca nielegalne sprowadzanie samochodów
do Polski. Praktyki te ułatwiała im — a innym nadal ułatwia — tzw. ustawa kościelna z 1989 r. (sprzed zmian z 26 czerwca 1997) [ 1 ], w myśl
której dary przekazywane kościołom i związkom wyznaniowym zwalniane są od opłat
celnych i podatków.
Szefem grupy, która w latach 1992-96 sprowadziła z zagranicy 43 samochody (na kolejne 22 auta zabrakło prokuraturze stuprocentowych dowodów) był 35-letni dzisiaj ksiądz Eugeniusz W., pseudonim Dealer, kapelan w zakładzie poprawczym dla dziewcząt. Wciągnął on w interesy swoich dwóch braci (34-letniego zakonnika pallotyna Mariana W. i 25-letniego Józefa W., mechanika „utrzymującego się z działalności usługowej uboju bydła") oraz dwie siostry.
Rzucono mnie na żer
Mechanizm oszukiwania fiskusa był prosty. Wykorzystując zapis ustawy kościelnej
(art. 56) o zwolnieniu od cła darów na rzecz Kościoła fałszowano dokumenty. Samochody kupowano u dealerów lub na szrotach w Niemczech, Austrii lub Holandii. Następnie sporządzano fikcyjny akt darowizny (wujek obdarowywał, rodak, parafia w Niemczech, Austrii lub Holandii, ciotka itp.). Z tym aktem oraz zgodą kurii na przyjęcie daru przez parafię (na zgodach tych fałszowano pieczęcie i podpisy pracowników kurii) zgłaszano samochody do odprawy celnej. Wszystkie sprowadzone w ten sposób samochody głównie Mercedesy, Audi, Fordy, BMW, Alfa Romeo i auta japońskie — zwolniono od opłat celnych, co spowodowało „uszczuplenia na szkodę Skarbu Państwa w wysokości 236 tys. zł". Licząc 43 samochody, gdyż przy 65 (dodając 22, na które zabrakło stuprocentowych dowodów) byłoby to 450 tys. zł.
Sprowadzane w ten sposób auta — „na parafię" lub „na klasztor" — sprzedawano w autokomisach, przez ogłoszenia, znajomym. Wśród klientów, którzy doskonale znali pochodzenie pojazdów, byli lekarze, nauczyciele, policjanci. Członkami grupy byli zresztą i policjant („pomagał uzyskiwać ulgi celne"), i nauczyciel, dyrektor szkoły podstawowej. Na jednym aucie zarobek wahał się między 2 a 13 tys. zł.
Ks. Eugeniusz W. czuł się na tyle bezkarny, że nie przywiązywał żadnego znaczenia do formy i poprawności aktów darowizny. Sporządzane były one byle jak, z błędami, które powinny były wzbudzić czujność nawet początkującego celnika. Ale nie wzbudziły. Tłumaczył je na polski 85-letni, prawie niewidomy tłumacz przysięgły. Często w tłumaczeniu było co innego niż w akcie darowizny. Tłumacz pisał to, co mu dyktował ks. Eugeniusz.
Jednym z darczyńców okazał się muzułmanin, który oświadczył w śledztwie: „Ze względów religijnych nie przekazałbym chrześcijaninowi żadnego daru".
Prokuratura Rejonowa dla miasta Lublina wszczęła śledztwo w maju 1996 r. Ks. Eugeniusz wiedząc o tym sprowadził ostatni samochód (Mazda 626) w lipcu 1996 r. i sprzedał go za 23 tys. zł na pięć dni przed aresztowaniem, które miało miejsce 30 sierpnia 1996 r. Po niespełna czterech miesiącach został zwolniony z aresztu. Nie wyjawił, skąd wziął pieczęcie, którymi stemplował wnioski z kurii o umorzenie cła. W śledztwie zeznał: „Zostałem poświęcony dla sprawy. Rzucono mnie na żer". W czerwcu ub.r. arcybiskup Józef Życiński, nowo mianowany metropolita lubelski, zwolnił ks. Eugeniusza W. z pełnienia wszelkich obowiązków duszpasterskich.
Akta tej sprawy zawarte są w 15 tomach. Sam akt oskarżenia liczy 140 stron maszynopisu: — Było to bardzo pracochłonne śledztwo — mówi prokurator Ewa Stelmach z Prokuratury Rejonowej dla miasta Lublina — wymagające dokładnej analizy dokumentów. Same czynności procesowe trwały ponad rok.
Z potrzeby chwili i zarobku
Śledztwo pracochłonne, ale nie jedyne w Lublinie.
Toczy się tam jeszcze kilka innych tego typu spraw. A to przeciwko dwóm księżom, którzy sprowadzili także nielegalnie kilka samochodów. Dziewięć innych osób (księża, celnicy i policjanci) — 17 samochodów. Dwie sprawy wytoczono oto samo księżom prawosławnym.
Jednak apogeum importowe to lata 1993-94. Wtedy to kościoły sprowadzały nie płacąc cła — co najmniej 4,5-5 tys. samochodów rocznie. W 1995 r. było ich 4 tys. na ogólną liczbę 24 tys. aut zwolnionych od cła. Resztę, czyli 20 tys., stanowiły samochody z tzw. mienia przesiedleńczego (19,8 tys.), aportów rzeczowych wnoszonych przez partnerów zagranicznych oraz auta dyplomatów.
Zwolnienia celne były na tyle atrakcyjne, że zaowocowały powstaniem co najmniej kilku
kościołów i związków wyznaniowych. W Polsce wystarczy bowiem 15 członków założycieli, aby uzyskać rejestrację nowego kościoła czy związku wyznaniowego. Potem można
bez cła sprowadzać dary. W ten sposób powstał m.in. Kościół Zjednoczonych Chrześcijan. Jego dwaj założyciele wpadli, gdy przedstawili celnikom sfałszowaną listę swoich członków, dla których — hurtem — zamierzali przewieźć samochody przez granicę. Z potrzeby chwili i zarobku powstał też Chrześcijański Kościół Głosicieli Dobrej Nowiny (1995 r.), którego szefowie zdążyli sprowadzić 25 samochodów bez cła uszczuplając Skarb Państwa o 180 tys. zł. Ale gdzież
im do przywódcy Kościoła Scjentologicznego (10 mln wyznawców na świecie), który posiadał 96 Rolls-Royce'ów? W Polsce skromniej. Co jakiś czas prasa donosiła o nowych rekordach importowych. W 1993 r., w ciągu pół roku, proboszcz parafii w Jeleninie (Koszalińskie) sprowadził 22 auta bez cła. W Żabieńcu — 30. W Oleszczycach — 13. W Lubaczowie — 37. W Łukawicy przez dwa lata — 50 aut. Radio Maryja sprowadziło sobie dwie ciężarówki marki Mercedes… Nie udało się natomiast wwieźć „na cele kultowe" jednego z kościołów 800 nowych, kompletnie wyposażonych anten satelitarnych.
Udało się celnikom z antenami, nie udało się z kolejnymi autami. W grudniu 1994 r. NSA w Gdańsku odrzucił żądania urzędu celnego, który zamierzał wyegzekwować od 19 parafii cło za 83 auta. W sierpniu 1995 r. Alojzy Orszulik, biskup łowicki, jako pierwszy i dotąd jedyny, zabronił księżom swojej diecezji sprowadzania aut.
7 stycznia br. arcybiskup Józef Życiński, metropolita lubelski, potępił nielegalny handel samochodami, jakim zajmowali się księża, zapowiadając, że zastosuje kary przewidziane prawem kanonicznym wobec wszystkich, którym zostanie udowodniona wina.
— Społeczność kapłańska oceniła kategorycznie negatywnie działania tych kolegów księży-handlowców, którzy swoimi
wyczynami psują dobrą opinię wszystkim księżom — stwierdził arcybiskup. Jednak
na pytanie, czy zasadne jest tego typu prawodawstwo, które uprzywilejowuje Kościół, zwalniając go z niektórych opłat celnych, abp Życiński wyraził opinię, że „choć każda zasada prawna może być nadużyta, to fakt ten nie zaprzecza sensu jej istnienia". Wiele kościelnych ośrodków charytatywnych potrzebuje środków transportu i zwolnienia celne ułatwiają ich nabycie.
— Kiedy patrzę na liczne sytuacje — powiedział — gdzie brakuje funduszy, aby kupić mikrobus dowożący niepełnosprawne dzieci do ośrodka opieki, to
zaostrzenie przepisów utrudniłoby działalność wielu z nich.
Zawiadomcie Pana Boga
Dwuznaczne to w naszej rzeczywistości, gdzie np. lekarze
nie korzystają z takiego przywileju. Media co jakiś czas informują, że na cle czekają karetki, sprzęt medyczny albo przeciwpożarowy, bo służba zdrowia lub straż nie ma pieniędzy na uiszczenie stosownych opłat celnych.
Spośród wszystkich spraw prowadzonych w ostatnich latach przeciwko księżom w woj. lubelskim, tylko w jednym przypadku — jednej z parafii w Puławach — handel samochodami tamtejszy proboszcz tłumaczył koniecznością zdobycia pieniędzy na potrzeby kościoła, a konkretnie na dokończenie jego budowy.
Półtora roku temu, w maju 1996 r., wpłynął do laski marszałkowskiej poselski projekt nowelizacji ustawy kościelnej, znoszący przywilej bezcłowego importu samochodów osobowych. Projekt wniosło 48 posłów SLD oraz kilku z PSL i Unii Pracy. Efekt jest taki, że do dzisiaj pozbawiono tego przywileju kościoły… mariawitów, zielonoświątkowców i gminy wyznania mojżeszowego. Kościołom katolickiemu, prawosławnemu i protestanckim przywilej ten pozostał.
— Nie powinno być takich przywilejów, bo dzisiaj już nie ma takiej potrzeby — mówi prokurator Stelmach. — Każda parafia może kupić sobie nowy samochód, a do tego na raty i z
gwarancją. I tak się coraz częściej dzieje.
Przemawiają za tym liczby. Jeśli w latach 1993-95 kościoły sprowadzały rocznie 4,5-5 tys. aut, to w pierwszym półroczu 1997 r. sprowadziły ok. 400 samochodów, z ogólnej liczby 7945 zwolnionych od cła. A więc 5,2 proc.
— To margines zwolnień celnych — mówi Elżbieta Drabarek, rzecznik GUS. A więc nie ma sprawy? W lubelskim śledztwie, w którym głównym oskarżonym jest ks. Eugeniusz W., tylko jeden z księży przyznał się do winy. Dwóch dalszych przyznało się częściowo. Ks.
Eugeniusz zaszył się gdzieś w Polsce i nikt nie wie, gdzie jest. -
Ostatnio — mówi prok. Stelmach — zaczął chorować. Trzy dni spędził w szpitalu lecząc
zatoki. I on nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale przyznał, że kupował i sprzedawał samochody, przekazywał innym akty darowizny
in blanco, że sam pisał dokumenty, podrabiał pieczęcie i podpisy.
Gdy w 1996 r. sąd wydawał postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu i sędzia zapytał, kogo o tym powiadomić, ks. Eugeniusz odparł po chwili zastanowienia:
— Pana Boga.
WOJCIECH MARKIEWICZ
Przypisy: [ 1 ] Przed zmianami artykuł nie wspominał o samochodach osobowych,
tym samym uznawano je za "dary na cele kultowe" |