Nie ma problemu
Autor tekstu:

Groza czai się w Polsce i trwoga naga biega po ulicach. Jeżeli ktoś się jeszcze nie zorientował w sytuacji to znaczy, że lekkomyślnie oddaje się letniemu wypoczynkowi, zamiast uważnie śledzić problemy publicystyczne. Tymczasem w zakamarkach niedostępnych dla władzy niedoszli rodzice uprawiają wraz z szalonymi lekarzami niegodny proceder in vitro.

Na szczęście politycy w swoich zardzewiałych zbrojach z obwisłymi dzidami, już się szykują żeby ukrócić ludzkie rozpasanie. No, bo jak to tak, bez ustawy? Ustawa to ostateczne błogosławieństwo dla ludzkich aktywności. Pozwala spokojnie działać bez lęku, że ktoś, coś robi źle i rozwiewa wątpliwości, że jest to prawe lub godne potępienia. Od wielu lat rodzą się dzieci, które kilka dekad temu nie przyszłyby na świat, ciesząc ludzi, niemających niegdyś szansy na posiadanie własnego potomstwa. Niestety, niektórzy, zazwyczaj bezpośrednio niedotknięci problemem, muszą w tej sprawie, nie tylko zająć stanowisko, ale decydować zabraniać lub pozwalać w ograniczonym zakresie, pod rygorami karnymi.

Jeżeli, obywatel naszego kraju, z braku lepszych, zajęć postanowi zgłębić dramat gryzący kastę polityczną, dowie się, że od wielu lat problem zapłodnienia in vitro jest nierozwiązany, że poprzednie rządy nie dały mu rady. A teraz jest najwyższa pora by się tym zająć. I będzie stręczony do przyjęcia poglądów jednej lub drugiej bandy. Tymczasem jeszcze nie usłyszałem nigdzie, dlatego zabieram głos w sprawie, która na szczęście osobiście mnie nie dotyczy, że NIE MA PROBLEMU ZAPŁODNIENIA IN VITRO. Po pierwsze to działa, choć metoda mogłoby być skuteczniejsza i pewnie z czasem będzie. Po drugie jest to procedura dostępna dla wszystkich spełniających medyczne kryteria zainteresowanych. Jest droga, ale nie tak, by dla ludzi, których stać na przyszłe wychowanie dzieci, była niedostępna finansowo. W świecie ograniczonych zasobów trzeba, dla jednego dobra, z czegoś innego zrezygnować. Kwestie moralne, są do rozstrzygnięcia przez samych zainteresowanych. Lekarze szanując poglądy przyszłych rodziców, a swoich pacjentów, poszukają rozwiązania zadawalającego obie strony. W innym przypadku ktoś zrezygnuje, lub zmieni swoje zapatrywania, żeby spełnić marzenia o macierzyństwie i ojcostwie. I nie ma żadnego powodu, żeby to psuć.

Niech obrońcy życia dalej gonią w piętkę zastanawiając się, które życie bronić: to potencjalne, kinetyczne, święte czy świeckie. Te pokręcone wydumane problemy są nierozwiązywalne, bo są ...wydumane, a dumać można na różne sposoby. Refundowanie zabiegów to brzmi dobrze, ale nie dla fundatorów, którzy być może nie są zainteresowani sponsorowaniem komuś potomstwa. I nie daj boże, żeby kolejną dziedzinę naszej wolności, wolności do macierzyństwa i ojcostwa uregulować w ustawie. W której zostanie określone, kto, co może, jak i kiedy. W której coś zostanie zakazane i z kogoś, lekarzy lub rodziców, zrobi się przestępców mimo woli.

Tak, więc, kochani politycy łapki pod kołderkę i zająć się swoimi sprawami.


Wojciech Terlecki
Z zawodu marketingowiec. Z wykształcenia inżynier zootechniki, technik analityki medycznej. Z zamiłowania aikidoka z PFA (Polskiej Federacji Aikido)

 Liczba tekstów na portalu: 16  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,8186)
 (Ostatnia zmiana: 12-07-2012)