Mitoburcza nadgorliwość
Autor tekstu:

Bohomaz Piotra Osęki

Mam żal do Redakcji „Polityki" o to, że publikując w tegorocznym 5. numerze artykuł Piotra Osęki „Wielka Pomyłka", anonsowany w spisie treści słowami „Kto dopuścił Hitlera do władzy" sprzeniewierzyła się swej firmowej zasadzie, by jej publikacje, w tym historyczne, odpowiadały merytorycznie najwyższym standardom jakościowym.

Tekst pana Osęki opublikowany akurat w 80 rocznicę powierzenia przez prezydenta Hindenburga wodzowi NSDAP Hitlerowi misji utworzenia rządu Rzeszy z tymi standardami się rozmija. Rozumiem chęci obalania „utrwalonych mitów", ale żeby to miało sens i mogło być skuteczne trzeba czegoś więcej, niż wybiórcze cytowanie z pośmiertnie wydanych wspomnień znakomitego publicysty Sebastiana Haffnera, którego liczne publikowane doskonałe książki zawsze budziły kontrowersje w gildzie Clio, czy opinii prawicowego francuskiego socjologa Raymonda Arona zapośredniczonej przez jego biografa Jacka Kurskiego.

Dla Piotra Osęki „mitem" ma być rzekomo twierdzenie, jakoby Hitlera do władzy wydźwignęło poparcie wyborców. Autor uważa, że „nie społeczeństwo otworzyło szefowi NSDAP drogę do dyktatury" i „obala" ten mit odkrywczą tezą, że dojście Hitlera do władzy umożliwione zostało przez „intrygi i swary elit politycznych".

Jest to tak niebotyczny poziom ogólności, że historyczny opis jawi się jako bohomaz. Nic nie widać. Ani 44,2 milionów wyborców, którzy w lipcu 1932 przy 84-procentowej frekwencji 37,3 procentami dali hitlerowcom walne zwycięstwo; w listopadzie 1932 przy niższej o 4 proc. frekwencji z 33,1 proc. także zapewnili NSDAP pierwsze miejsce w Reichstagu. Autor z owych 4 proc. (spadku frekwencji i adekwatnej do niej utraty głosów na NSDAP) wyprowadza wniosek o cofnięciu się dynamiki ruchu hitlerowskiego całkowicie pomijając wpływ tzw. Preussenschlag z czerwca 1932 (ustanowienie przez Hindenburga komisarycznego zarządu Prus pod kierownictwem kanclerza Franza von Papena). Zupełnie nieobecne są wybory z 5 marca 1933 roku: 89 proc. frekwencja i 43 proc. głosów na NSDAP. Razem z narodowcami Hugenberga (8 proc.), z którymi hitlerowcy w październiku utworzyli tzw. Harzburger Front w celu zdobycia władzy wynieśli fuehrera niewątpliwie wyborcy właśnie. Obecność na tym zjeździe Hjalmara Schachta, dyrektora Banku Niemieckiego, nie miała tylko symbolicznego znaczenia.

Nie widać też w tym bohomazie owych „intryg i swarów elit politycznych". To nie elity „polityczne" zadecydowały. Drogę do dyktatury otworzyły: grupy największych baronów przemysłu i świata finansów symbolizowanych przez towarzystwo zebrane w „Villa Huegel" i w Nationalclub 1919, arystokratyczno-militarna kamaryla przy skorumpowanym poprzez Osthilfe prezydencie Hindenburgu oraz katolicka Deutsche Zentrumspartei. Jej głosy (11,2 proc. i 73 miejsc) umożliwiły dopiero uzyskanie w dniu 23 marca 1933 pełnomocnictw generalnych dla rządu Hitlera. Partia ta, słuchając wezwań z Watykanu, poparła Ermaechtigungsgesetz za obietnicę zawarcia konkordatu z Rzeszą. Kto tego momentu nie uwzględnia popełnia fałszerstwo.

Bohomaz pana Osęki nie jest dziełem przypadku. Pisząc, że gabinet Heinricha Brueninga z Niemieckiej Partii Centrowej (marzec 1930-maj 1932) był „ostatnim mającym poparcie parlamentu" (świadomie czy z niewiedzy?) jest bardzo nieścisły. Buening rządził wyłącznie w oparciu o wynikające z art. 48 konstytucji weimarskiej dekrety prezydenckie. Nieścisłe są także inne upraszczające twierdzenia Autora. Fakt, że to Goering jako minister spraw wewnętrznych „komisarycznie" rządzonych Prus uzyskał 30 stycznia pełnię władzy nad policją, do której „pomocniczo" włączył SA, miał zasadnicze znaczenie dla stworzenia quasi-legalnych podstaw dla terroru, który nastał.

Pomijam główną tezę tekstu, mianowicie zawartą w leadzie tekstu twierdzenie, że "objęcie przez Adolfa Hitlera stanowiska kanclerza Republiki Weimarskiej było zdarzeniem zaskakującym". W świetle dorobku światowej historiografii dotyczącej Hitlera i jego ruchu teza ta jest błędna. Jeśli Piotrowi Osęce rzeczywiście udało się coś „obalić" to jest to moja dotąd z jego tekstów wynikająca o nim opinia, że jest poważnym historykiem.


Julian Bartosz
Ur. 1933. Dziennikarz (absolwent Wydziału Dziennikarstwa UW 1955) na emeryturze, publikował regularnie w "Dziś", od 1993 polski korespondent "Neues Deutschland". Dr nauk historycznych UWr 1963 - dysertacja o katolicyzmie politycznym w Niemczech (Rola Niemieckiej Partii Centrowej 1930-1933) - publikowana w KiW w 1969. Autor około 20 książek na temat stosunków polsko-niemieckich i historii Niemiec. Ostatnia książka: "Fanatycy. Werwolf i podziemie zbrojne na Dolnym Śląsku 1945-1948" (2012). W latach 1982-1988 docent w Instytucie Nauk Politycznych UWr. Dawniej laureat wielu nagród SDP, m.in. im. Juliana Bruna, Bolesława Prusa oraz Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,8751)
 (Ostatnia zmiana: 16-02-2013)