Jestem kimś, ale nikim. Mogę to powiedzieć szczerze. Oczywiście, ja
to wiem, inni niekoniecznie. Opowiem o tych innych.
Zajmuję się rozmową z niebezpiecznymi ludźmi, którzy zagrażają
naszej planecie. Błagam, nie mówicie o mnie, że jestem superbohaterem. Każdy
powinien nim być, gdyż chodzi o nasz dom we Wszechświecie, jak na razie
jedyny jakiego znamy.
Miałem kolejnego klienta, co ciekawe, zgłosił się sam, gdyż chciał
poznać moje zdanie. Dziwny człowiek. Udałem się do ogromnego budynku w centrum miasta. — Pan do kogo? — zapytał mnie ochroniarz przed wejściem.
— Jestem umówiony na rozmowę z niebezpiecznym człowiekiem, wpuści
mnie pan? — Zapraszam.
Wszedłem do holu, następnie zostałem poprowadzony do dużej sali. — Witam serdecznie mojego dzisiejszego rozmówcę — słowa te padły z ust
młodego człowieka, który ubrany w najdroższy garnitur, siedział przed
biurkiem, otoczony najbardziej zaawansowaną elektroniką. Za jego plecami
znajdowała się elektroniczna mapa świata, z zaznaczonymi czerwonymi punktami.
— Dzień dobry. Nie wygląda pan na najbardziej niebezpiecznego człowieka
na globie. — Słyszałem już to. Jestem młody i mam potencjał, tylko to się
liczy. Proszę usiąść.
Usiadłem w wielkim fotelu. Z niepokojem spoglądałem w stronę mapy świata.
— To pana nowy projekt? — zapytałem. — Tak jest. Jestem z niego dumny. Ale nie ważne, proszę zaczynać. W takim razie, pomyślałem, robotę trzeba zacząć. Potrzebne materiały
wyciągnąłem na stół.
— Proszę spojrzeć na to zdjęcie.
Przedstawia ono układ słoneczny. Dokładniej, krańce naszego układu słonecznego.
Po prawej widać słońce, a w tym małym kwadraciku, widać naszą planetę.
Widzi pan? Ta mała, błękitna kropka.
Widziałem jak z wielkim zainteresowaniem, mój rozmówca spojrzał na
zdjęcie, które mu podałem. — Z tak odległego punktu, ziemia nie wygląda specjalnie interesująco.
Ale dla nas jest inaczej, dla mnie, dla pana, dla wszystkich. Proszę raz
jeszcze spojrzeć na tę kropkę. To tutaj, to jest nasz dom, to jesteśmy my.
Na niej każdy kogo pan kocha, zna, każdy o kim kiedykolwiek pan słyszał, każde
ludzkie stworzenie, które kiedykolwiek było, toczyło swój byt. Całe szczęście,
wszystkie cierpienia, tysiące zbyt pewnych siebie religii i ideologii, doktryn
politycznych. To tutaj istniał każdy łowca, zbieracz, tchórz, każdy twórca i niszczyciel cywilizacji, każdy król i chłop, każda zakochana para, każda
matka, ojciec, każde dziecko, wynalazca i odkrywca, każdy nauczyciel moralności i skorumpowany polityk, każdy najwyższy przywódca. Jak pan widzi, ziemia jest
małą sceną w przeogromnej scenie kosmosu. Proszę pomyśleć o ludziach, którzy
muszą przelać krew, by stał się pan władcą ułamka tej kropki. To tylko
nasza wyimaginowana ważność, złudzenie specjalnej i uprzywilejowanej pozycji
we wszechświecie. Proszę pamiętać, że nasza planeta jest samotną drobinką w ogromnej, oszałamiającej ciemności kosmosu. W tym mroku, w tej pustce, nic
nie wskazuje, żeby pomoc mogła nadejść skądkolwiek, aby uratować nas przed
nami samymi. Niech pan nie zapomina, że ziemia jest jedynym znanym światem, który
zawiera życie. Nie ma innego miejsca, przynajmniej w bliskiej przyszłości, do
którego nasz gatunek mógłby się przeprowadzić. Czy panu się to podoba, czy
nie, ziemia jest wszystkim co mamy. Nie ma chyba lepszej ilustracji głupoty
ludzkiej w przeszłości, niż to dalekie zdjęcie naszego malutkiego świata.
Dla mnie to zdjęcie tylko podkreśla naszą odpowiedzialność, aby traktować
się nawzajem z większą uprzejmością, a także aby zachowywać i troszczyć
się o bladą, niebieską kropkę, jedyny dom jaki kiedykolwiek znaliśmy.
Kończąc swój monolog zauważyłem, że mój rozmówca patrzył z zamyśleniem
na zdjęcie, które mu dałem. — Wszechświat jest ogromny? — zapytał, wciąż patrząc na fotografię.
— Owszem. Zawiera miliardy gwiazd, układów słonecznych i jeszcze większą
ilość galaktyk. Na dobrą sprawę, proszę pana, nasz wszechświat nie musi być
jedynym istniejącym wszechświatem. Może istnieć w jednym z wielu wszechświatów.
Możemy należeć do wieloświatu. A kto wie, może do jednego z wielu wieloświatów.
— Tyle terenów do zdobycia, tak mało czasu — rozmarzył się młody,
niebezpieczny człowiek. — Przykro mi, ale nie ma pan możliwości, by zdobyć pozostałe światy.
Istnieje pan na tym małym pikselu — wskazałem małą kropkę na zdjęciu.
— Cała moja praca na nic, na marne. Nie odczuję teraz satysfakcji ze
zdobycia władzy na tej planecie. — Jest pan kimś, ale nikim. Może pan dużo znaczyć dla ludzi, którzy
pomagają panu, albo są dla pana ważni. W rozmiarze wszechświata każdy z nas
jest nikim.
Młody człowiek wstał. Podszedł do elektronicznej mapy z świecącymi
punktami rozmieszczonymi na wszystkich kontynentach. Stał przy niej i myślał.
Jego wzrok często padał na zdjęcie, które leżało na biurku. W końcu wyłączył
wszystkie lampki. — Proszę już iść. Chciałbym zostać sam. — Oczywiście — rzekłszy to, wyszedłem z budynku, zostawiając
niebezpiecznemu człowiekowi zdjęcie. Nie zrozumiem nigdy, dlaczego tak wiele
okrucieństwa ludzie czynią ludziom, mieszkańcy jednego krańca tej małej
kropki, mieszkańcom innego. Jak częste są ich zatargi, nieporozumienia, jak
chętnie zabijają się nawzajem, jak płomienna jest ich nienawiść.
Nie zrozumiem. * W tekście wykorzystałem
fragmenty wypowiedzi Carla Sagana, dotyczące fotografii „Pale blue pot".
Zamieszczam również zdjęcia, które wykonała sonda Voyager 1, opuszczając
Układ Słoneczny.
|