Instrukcja obsługi dziecka niewierzącego
Autor tekstu:

Dawno, dawno temu, za górami, lasami, rzekami i dwoma pagórkami, na skraju całkiem zwyczajnej, prowincjonalnej dżungli, w uroczym domku, na trzecim piętrze mieszkała rodzinka: mama, tata i synek. Synek bardzo chciał być inny, dlatego postanowił, że urodzi się rudy. Natomiast imię miał całkiem zwyczajne — Jaś.

Mama i tata uczyli Jasia, że można, a nawet należy zadawać pytania. W związku z tym Jaś pytał:
— Co to jest ogień?
— Czy pierwsi ludzie: Adam i Ewa to australopiteki? [pis. oryg.]
— Anioły mieszkają w stratosferze czy w cumulusach?
— Czy promieniowanie kosmiczne oddziałuje na Boga?

Czasami Jaś przeprowadzał eksperymenty. Pewnego razu, gdy wypadł mu ząb, nie powiedział o tym rodzicom. Zwykle to robił, ale tym razem się powstrzymał. Po kryjomu położył go pod poduszkę. Rano okazało się, że ząbek leży tak, jak Jaś go zostawił. Pieniążek się nie pojawił. Dla Jasia okazało się, że Wróżka Zębuszka po prostu nie istnieje.

Pewnego dnia Jaś był na tyle duży, że poszedł do szkoły. Pani nauczycielka powiedziała dzieciom, że w dalekiej Ameryce Gwiazdor przychodzi do dzieci w dzień, kiedy nie ma na niebie gwiazd.

— Przepraszam — powiedział Jaś — gwiazdy na niebie są także w dzień, tylko gdy świeci Słońce po prostu ich nie widać, bo jest zbyt jasno.

— Tak? — zdziwiła się nauczycielka.- A my w Polsce czekamy na pierwszą gwiazdkę, prawda dzieci?

— Przepraszam — znów wtrącił Jaś — to co widzimy na niebie 24 grudnia jako pierwszy świecący punkt na niebie, to nie jest gwiazda. To planeta. Wenus.

Mniej więcej tak minął Jasiowi pierwszy rok nauki w szkole.

Wakacje minęły szybko [jak zwykle za szybko] i zaczęła się nauka w klasie drugiej.

Jaś zaczął uczęszczać na lekcje etyki. Lekcje prowadziła pani , która otrzymała ministerialny glejt potwierdzający jej gotowość oraz wiedzę umiejętności i kompetencje. Jak to się zdarza w prowincjonalnych dżunglach ta sama nauczycielka w innej szkole prowadziła także lekcje religii i biologii. Zaniepokojeni rodzice Jasia zostali zapewnieni o tym, że nauka przedmiotu nie będzie prowadzona w oparciu o system etyki chrześcijańskiej.

Mama Jasia bardzo się zmartwiła, kiedy podczas rutynowej kontroli zeszytów synka spostrzegła, że na lekcjach etyki przeważają treści chrześcijańskie. Np.: pomoc [jaka pomoc? Czy także rozwiązywanie zadań z matmy?] można uzyskać w Caritas i Stowarzyszeniu Brata św. Alberta.

Większość dzieci z klasy przystępowała do uroczystości przyjęcia pierwszej komunii. Na początku roku szkolnego rodzice spytali Jasia, czy także chciałby przejść przez taki rytuał. Wytłumaczyli mu na czym to polega. Jaś odmówił.

— Po co mam to robić — tłumaczył mamie i tacie — skoro nie wierzę w żadnego boga?

Rodzice ponawiali pytania, ale Jaś nie kwapił się, by zmienić zdanie.

-Jasio, a ty kiedy idziesz do komunii?- pytała koleżanka Małgosia

— Ja nie idę do komunii — odpowiadał Jaś

— Małgosiu! Małgosiu chodź tutaj do mnie szybciutko!- zawołała Małgosię jej mama.

— Zazdroszczę ci, że nie musisz łazić do tego kościoła, tam jest tak nudno… — szepnęła Małgosia i pobiegła do zaniepokojonej mamy.

Kiedy nadszedł czas, w którym koledzy i koleżanki z klasy Jasia gremialnie chadzali ubrani na biało, cała rodzina przystąpiła do realizacji pewnego planu...

Właściwie, do nie-komunii syna bardziej przygotowywali się rodzice. Chcieli go przeprowadzić nie przeprowadzając przez nie-obrządek najlepiej jak umieli. Ale skąd mieli wiedzieć? Robili to przecież pierwszy raz. Dlatego rodzice dużo czytali i rozmawiali ze znajomymi, którzy mieli podobne doświadczenia. Większość rodziców odsuwała swoje nie-komunijne dzieci w czasie najintensywniejszych przygotowań i samej uroczystości od życia społecznego. Powszechne były podróże. W miarę możliwości dalekie. Szczerze? Jak najdalsze.

Ponieważ Jaś nigdy wcześniej nie leciał samolotem ani nie był za granicą, także nie widział morza rodzice postanowili pokazać mu jak piękny jest świat. Była to najzwyklejsza podróż do krajów w których jest ciepło, albo przynajmniej cieplej.

Jaś nie przeszedł żadnej rytualnej inicjacji. Nie dostał żadnego substytutu: ponieważ znał się na zegarku, miał go już od kilku lat, komórka była nagrodą za umiejętność czytania, rower trzeba było kupić w kwietniu — Jaś z poprzedniego wyrósł, a operacji plastycznej uszu [najpopularniejszy prezent komunijny ostatnich lat] nie potrzebował. Zachwyt Jasia wyrażał się pluskaniem w morzu i wspinaczką na szczyt gór. Brzdąc nurkował, zajadał arbuzy oraz codziennie, obowiązkowo lody — i psocił. Co prawda wspinając się na wyjątkowo kapryśną skałkę spadł, boleśnie się potłukł i zyskał kilka [bardzo męskich] blizn, lecz nie miał o to pretensji do nikogo i do niczego. Jedynym winowajcą była nieuwaga i brak skupienia, które w pełni należały do Jasia.

Po powrocie rodzice spytali synka, czy nie jest mu przykro.

— Przykro? Dlaczego? Nie rozumiem? — Po chwili namysłu dodał: — Mamo, tato! Postanowiłem zostać nurkiem! Możecie zapisać mnie na kurs?

Nie znam instrukcji obsługi dziecka niewierzącego. Nie znam instrukcji obsługi dziecka. Wydaje mi się, że znam godność drugiego człowieka, szanowanie jego odrębności i indywidualności. Myślę, że wiem na czym polega różnica między indoktrynacją a inspiracją. Być może to jest wystarczająca instrukcja obsługi [młodszego] CZŁOWIEKA.


Paulina Machiavella
Aktorka, czasami aktywna fanka tytoniu, córka, doktorantka UAM, instruktorka teatralna, mama, prezes stowarzyszenia OFFERA, przyjaciółka, szczęśliwa posiadaczka równie szczęśliwej suki, żona. Nigdy nie wygrała w lotto i nie była w Australii. Największe jej dokonanie, to posiadanie konta na fb.

 Liczba tekstów na portalu: 6  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9191)
 (Ostatnia zmiana: 14-08-2013)