Jesteśmy częścią kolonialnej machiny
Autor tekstu:

Obserwując dyskusję na temat syryjskich uchodźców można odnieść wrażenie, że polskie społeczeństwo doświadczyło zbiorowej amnezji. Dla przypomnienia, Polska — na własne życzenie, choć polskie społeczeństwo chyba nie do końca świadomie — jest krajem członkowskim NATO, tzn. aktywnie wspiera podboje kolonialne mocarstw zachodnich, m.in. wysyłając żołnierzy na misje „pokojowe" i „stabilizacyjne", użyczając terytorium dla więzień CIA, w których torturowano jeńców pochodzących z krajów Bliskiego Wschodu i którym do dziś, mimo tortur, nie dowiedziono żadnej winy.

W kontekście naszego udziału w „wojnie z terroryzmem" warto wspomnieć, że odtajniono niedawno dokumenty wskazujące na rolę Pentagonu i Arabii Saudyjskiej w tworzeniu i finansowaniu ISIS w ramach szerzej zakrojonej strategii osłabienia pozycji Assada (Pentagon report predicted West's support for Islamist rebels would create ISIS). ISIS, cichy sojusznik Zachodu, pomaga w rozgrywaniu Syrii i szmugluje ropę, która napędza nasz przemysł, a pieniądze ze sprzedaży wydaje na kolejne dostawy produkowanej przez nas broni. Koło się zamyka.

Jesteśmy uwikłani w kolonialną wojnę i jednocześnie poddani zmasowanej propagandzie, bo wbrew oficjalnej retoryce wojna ta nie wyrasta na gruncie cywilizacyjnym ani religijnym, jej źródeł należy szukać w wyścigu o światową dominację i korporacyjnych interesach, w pierwszej kolejności koncernów zbrojeniowych i energetycznych. Media bezustannie straszą zachodnie społeczeństwa zagrożeniem ze strony islamskich bojowników, przemilczając jednak fakt, że od początku konfliktu na Bliskim Wschodzie to właśnie my dajemy im broń do ręki, uczymy zaawansowanych technik walki a następnie wykorzystujemy w wojnie o nasze własne interesy.


Dla odświeżenia pamięci warto obejrzeć sobie odcinek Rambo walczącego u boku Talibów i archiwalne przemówienia Zbigniewa Brzezińskiego do islamskich bojowników pod koniec lat 70. Historia romansu Zachodu z islamskim fundamentalizmem jest więc długa (tylko pozornie rozpoczęła się atakiem na WTC w 2001) i skrzętnie zamiatana dzisiaj pod dywan, choć przecież dość wspomnieć, że czołowym sojusznikiem USA jest właśnie Arabia Saudyjska z jej wahhabizmem, bodaj najbardziej radykalnym odłamem islamu.

Zanim napiętnujemy uchodźców, zwykłe rodziny uciekające od wojen zainicjowanych przez nasze rządy (za naszym mniej lub bardziej biernym przyzwoleniem), od nieustającej rzezi, dronów i bombardowań (łączną liczbę ofiar na Bliskim Wschodzie szacuje się w milionach), lub wyjdziemy na ulice z hasłami islamofobii, warto przeanalizować rzeczywiste miejsce naszego kraju w tej układance, zrobić sobie rachunek sumienia i solidną powtórkę z historii świata drugiej połowy XX wieku. Przyjęło się myśleć, że dobrobyt społeczeństw Zachodu jest wynikiem lepszej organizacji pracy i postępowych idei. Jak widać nie tylko, i dobrze pamiętać o tym jaką cenę zapłaciły i wciąż płacą za nasz dobrobyt mieszkańcy krajów zwanego przez nas arbitralnie Trzecim Światem.



Sprawa przyjęcia uchodźców może być w końcu przyczynkiem do postawienia kluczowych pytań. Przed kim/czym naprawdę mieszkańcy Bliskiego Wschodu i Afryki uciekają do Europy (i analogicznie, mieszkańcy Ameryki Płd. do USA); jakie jest nasze stanowisko wobec faktu, że niektóre z naszych rządów pod pretekstem szerzenia demokracji wspierają dyktatorów, organizacje przestępcze czy fundamentalistycznych bojowników, obalają demokratycznie wybrane rządy w innych krajach, wszczynają ludobójcze wojny torując drogę swoim korporacjom (obok niekwestionowanej pozycji USA, dość wspomnieć interesy Francji w krajach afrykańskich czy obecne, otwarte wsparcie — brytyjskie, francuskie i niemieckie — dla zbrodniczego rządu w Meksyku, który właśnie podpisuje kolejne umowy na dostawy broni i wydobycie gazu); jaką rolę w tym sojuszu i w kontekście globalnej ekonomii odgrywa Polska; jakie są realne przyczyny problemów naszej gospodarki, skoro niektórzy twierdzą, że nie stać nas na przyjęcie rodzin imigrantów pilnie potrzebujących pomocy.

*

Godzinna rozmowa z szefem NATO, Andersem Fogh Rasmussenem, na temat celów strategicznych


Agata Raczyńska
Ilustratorka książek, ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Od 15 lat mieszka w Meksyku i Chile.
 Strona www autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9869)
 (Ostatnia zmiana: 19-07-2015)