Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.567.386 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 342 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom I

Złota myśl Racjonalisty:
"Jeszcze Polska, jeszcze raz Polska. Co zrobimy z odzyskaną wolnością? Chwilowo przykościelni spierają się, czy nadal prosić Boga, żeby zwrócił ojczyznę wolną, czy żeby ją już teraz wolną zachował. Pan Bóg czeka na dalsze instrukcje. Zatroskani chcą, żebyśmy byli podobni do największej demokracji świata, czyli do Indii, Kaliszan nie widać, ci, którzy wczoraj handlowali dolarami pod kinem, budują..
« Ludzie, cytaty  
Ingmar Bergman: Sens w byciu człowiekiem
Autor tekstu:

Szwecja w żałobie, Ingmar Bergman nie żyje. 14 lipca skończył 89 lat. „Uosabiał mądrość kina, jego moralną i artystyczną godność", mówiono o nim [ 1 ]. Na 50. Festiwalu Filmowym w Cannes ogłoszono go największym reżyserem wszech czasów. Poproszono wtedy wszystkich żyjących laureatów Złotej Palmy o wybranie spośród siebie największego żyjącego twórcy filmowego. Otrzymał La Palme des Palmes głosami Roberta Altmana (+2006), Martina Scorsese, Woody Allena, Francisa Forda Coppoli… to mówi samo za siebie.

Dwukrotnym laureatem Złotej Palmy jest Duńczyk Bille August, za filmy „Pelle Zwycięzca" (1987) i „Dobre chęci" (1992). Do obu scenariusz napisał Ingmar Bergman. I to też mówi samo za siebie. Ingmar Bergman był kimś więcej niż reżyserem, był genialnym obserwatorem, myślicielem, humanistą, filozofem...

Film „Dobre chęci" opowiada o rodzicach szwedzkiego reżysera. W jakim domu przychodzi na świat artysta tej miary? Bergman był synem pastora. Wychował się w rodzinie ewangelicko-luterańskiej. Jego dzieciństwo to było surowe wychowanie w wierze w Boga. Ale młody Bergman nie opuszcza domu jako oddany Bogu syn swojego ojca. Bergman rozpoczyna swą wędrówkę artysty poszukiwaniem Boga, w którego kazali wierzyć mu rodzice. Nie znajduje go. Jedyne co znajduje, to świat wojny i cierpienia. To jest dla niego najlepszym dowodem na to, że Boga nie ma, gdyby był, świat nie mógłby wyglądać tak, jak wygląda. W filmach Bergmana brak Boga jest tak dotkliwy, że nawet Śmierć nie jest żadnym łącznikiem człowieka z Bogiem, nawet ona nie wie, co jest po śmierci. A skoro tak, to reżyser zwraca się w stronę człowieka, odtąd on jest przedmiotem jego zainteresowania. A raczej człowiek-ona. Kobieta.

Skoro Boga nie ma, nie ma sensu się nim zajmować. Bergman bada to, co jest z całą pewnością, jest na wyciągnięcie jego ręki, kobietę, przedmiot swojej miłości. Jeżeli Boga nie ma i nie nadaje życiu sensu, ale życie przecież jest, to znaczy, że sens życia jest w nim samym, w życiu. A życie to miłość. Odtąd Bergman zajmuje się skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi sam ich doświadczając ile tylko w jego zasięgu, i przetwarzając doświadczone na obrazy filmowe. Szczerość Bergmana jako człowieka i jako artysty w połączeniu z talentem powoduje, że jego filmy są dziełami sztuki najwyższej próby, o czym świadczą głosy jego kolegów-reżyserów.

Śmierć reżysera to okazja do omówienia wszystkich jego najważniejszych filmów, z całą pewnością media poświęconą temu wiele uwagi: „Siódma pieczęć", „Tam, gdzie rosną poziomki", „Persona", „Szepty i krzyki", „Sceny z życia małżeńskiego", „Fanny i Aleksander"… wymieniane będą wielkie aktorki Bergmana: Liv Ullmann, Bibi Andersson, Harriet Andersson, Ingrid Thulin...

Ja jednak chciałabym się zatrzymać nad filmem, którego Bergman sam nie wyreżyserował. Napisał tylko scenariusz do niego. „Tylko" scenariusz to w jego wydaniu bardzo wiele, vide Bille August. Film, o którym mówię, to "Wiarołomni". Tym razem „aktorka Bergmana" — a także przez kilka lat jego partnerka w życiu — Liv Ullmann, stanęła po drugiej stronie kamery, Bergman zaś wprawdzie nie wystąpił w roli aktora, za to stworzył postać siebie samego. Zagrał go ulubiony aktor Bergmana, Erland Josephson. Zaś rolę kobiecą, Mariannę, zagrała Lena Endre, którą po tym filmie z powodzeniem można zaliczyć do grona „aktorek Bergmana" („stworzyła najlepszy portret kobiety, jaki kiedykolwiek widziałam", mówi o niej reżyserka Liv Ullmann — więc tym samym stworzył ją Bergman, pisząc taką właśnie rolę kobiecą).

Ingmar Bergman „Wiarołomnymi" dokonał doskonałego wręcz wymieszania rzeczywiści z filmową fikcją. Wydarzenia opowiedziane w filmie oparte są na prawdziwej historii z życia artysty. Do starego reżysera, „Bergmana", mieszkającego samotnie na odludnej wyspie, przychodzi kobieta i opowiada mu swoją historię, w którą zamieszany jest mężczyzna będący Bergmanem młodszym a ona sama jest jego kochanką, a zatem kochanką Bergmana (naprawdę była to dziennikarka Gun Hagberg, mieli romans w 1949 roku). Wydarzenia spiętrzają się i przenikają nawzajem. Tak w filmie jak i w rzeczywistości: scenariusz do filmu pisze sam Bergman, film reżyseruje jego ulubiona aktorka i kiedyś ukochana kobieta, matka jego córki, obecnie zaprzyjaźniona z nim reżyserka, postać Bergmana gra „aktor Bergmana". Bergman analizuje swoją skomplikowaną uczuciową przeszłość równocześnie dając światu kolejne dzieło filmowe: "Wiem mianowicie, że z pomocą filmu możemy przeniknąć do rzeczywistości, której inaczej nigdy byśmy nie zobaczyli. Do rzeczywistości poza rzeczywistością." [ 2 ]

I właśnie na tym przykładzie, jak sądzę, widać wielkość Bergmana jako twórcy filmowego i równocześnie jego świadomość, jak „mały" w swoich poczynaniach może być człowiek, czyli on sam. Tyle że ta „małość" będąc przedmiotem (auto)analizy jest zarazem tworzywem wielkiego dzieła. W filmie „występuje" także pewien drobny ale ważny przedmiot, pozytywka (pomysł Liv Ullmann): gra tylko jedną melodię, coraz wolniej i wolniej. Któregoś razu zamiera. Ingmar Bergman zmarł 30 lipca we śnie w swoim domu na bałtyckiej wyspie Farö. Pozytywka się zepsuła. Ale melodię można grać nadal. Widzę w tym symbol życia człowieka. Życie, jakie by nie było, kończy się kiedyś. Ale jeśli jest przeżywane świadomie, jeśli zostaje po nim jakiś ślad, to nie kończy się nigdy. W tym sensie człowiek jest nieśmiertelny. Do tego nie potrzeba Boga. Wystarczy człowiek.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Indeks osób zakazanych
Jacek Kuroń - agnostyk

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (6)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Jan Olszewski, Film na Świecie nr 343-344, fragment tutaj.

« Ludzie, cytaty   (Publikacja: 31-07-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Elżbieta Binswanger-Stefańska
Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie.

 Liczba tekstów na portalu: 56  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5491 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365